Mimo wyraźnego dążenia do widzenie wszystkiego w barwach jaśniejszych lub- powiedzmy- zbliżonych do naturalnych, zdarza mi się niekiedy powrócić na chwilę do tematów lekko mrocznych.
Nie są one złe, straszne czy jakby je nazwać- niskoenergetyczne ;) . Są... No właśnie? Chyba po prostu skandynawskie.
Nie jestem znawczynią literatury Szwedów, Norwegów czy Finów. A jednak, oprócz surowej przyrody, zawsze jakoś odpowiadał mi klimat powieści autorów z tamtych rejonów Europy.
Wariat Strindberg, Ibsen... Oczywiście Tove Janson i Muminki.
Ale też Selma Lagerlöf, gdzie zaczęłam od przygód Nilsa Holgerssona ("Cudowna podróż"), a potem utonęłam z przyjemnością w Gösta Berlingu.
Właściwie to ostatnio nie miałam okazji czytać powieści, bo ciągnęło mnie do zgłębiania tematyki jogi - głownie aspektów duchowych, a także Krija Jogi, od której właściwie zaczęła się we mnie taka potrzeba pojawiać.
Ostatnio jednak trafiłam poprzez fejzbuka na propozycję Wydawnictwa Pauza i, dzięki cenom, haha- zakupiłam parę książek, która- jak wydaje się, spełnią moje oczekiwania.
Na razie jestem w trakcie czytania opowiadań z tomu "Fauna północy" Adndrei Lundgren. Oczywiście, jak można się spodziewać tytuł ,mnie przyciągnął i rzeczywiście w każdym z opowiadań pojawia się wątek zwierzęcy.
Autorka pisze klimatycznie, jak dla mnie z typowym powiewem chłodu typowego dla północy.
Dla tej przyrody, ale i dla ludzi tam mieszkających. Dużo tu wchodzenia wgłąb psychiki i relacji, ale bez męczącego drążenia z kozetki u psychologa.
Podoba mi się oszczędność, jednocześnie wysycona klimatem i spójnością.
Polecam na jesienno- zimowe wieczory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz