.

.

środa, 17 sierpnia 2022

Gniotownik.

 Myślałam, że nigdy nie będę go mieć. że tu za mały areał. Że może niepotrzebny...

Ale Wszechświat zadecydował inaczej.
Mam gniotownik! 

Oto- co potrafi



 

Tak. Gniecie bardzo ładnie. Czasem nocami, czasem za dnia. Często pospołu z ... kotem.

Oto nasz gniotownik. Rodem z Rumunii. Concasor. 

Nina. 




 

środa, 3 sierpnia 2022

Herbatka ziołowa fermentowana- post dedykowany

Och, jakże ja lubię jeśli mnie ktoś do czegoś czasem zmobilizuje. Sama, daje radę, ale jak kto jeszcze prztyknie - to lepiej lecę.
O czym mowa? O fermentowaniu liści na herbatę.
Agniecha spytała w komentarzu, a ja mam chwilkę, to się tu zająknę.

O herbatach aż tak wiele nie wiem, bo kiedyś pijałam, ale teraz rzadziej. W młodości, no, powiedzmy we wczesnej młodości, hre hre, piłam zawsze liściastą. Tak, o innej w domu nikt nie chciał słyszeć. Żadne tam bobki czy granulki. Owszem, był czas Śliptona, ale przeminął. Z resztą potem, gdzieś w okolicach połowy studiów, zaczęłam pić kawę.

Prócz znanych Asamów, Junanów, lubiłam szczególnie z zapachem bergamotki czyli sławetne earl grey. I tak mi zostało. Herbat gorzkich nie pijam. Zdecydowanie mam po nich odruch wymiotny. Może dlatego, że zaparzane i pite były po zatruciach pokarmowych.

Teraz łączę earl greya z jednym z moich ulubionych ajuwerdyjskich ziół- bazylią świętą zw. tulasi. Bardzo mi ten napar pasuje, relaksuje mnie, a przy tym jest dla mnie bardzo smaczny. Koniecznie, po lekkim przestudzeniu miód od pszczół mężowskich. 

Ale- do brzegu.

Jeśli chodzi o bergenię, to zawsze mawiałam na nią kapusta. Nie mogłam zapamiętać jej nazwy...
W Tupajowisku rosła na skalniaku, tu, w Nowym, jest zastana. Przy okazji próby przypomnienia sobie jej nazwy i poszukiwań w Internecie, trafiłam na wpis na stronie Inez Herbisess, gdzie pisze ona o roślinie i herbacie z niej.
 

 Tutaj sobie poczytacie, jeśli kto chce więcej. Dla mnie przydatny był przepis jak sobie z tymi liśćmi poradzić, bo zwykle jedynie suszę liście, kwiaty lub całe ziele do naparów. 

Wielkim plusem tej rośliny są jej właściwości lecznicze-
bergenia zawiera pektyny polisacharydowe o właściwościach immunostymulujących, aktywuje gojenie wrzodów żołądka i dwunastnicy, działa uspokajająco, ma działanie przeciwzapalne. Odkaża przewód pokarmowy i drogi moczowe, hamując rozwój bakterii i grzybów. Zawiera garbniki o działaniu ściągającym, przeciwzapalnym i przeciwkrwotocznym. Wzmaga wydzielanie moczu, zawiera flawonoidy i fenolokwasy
H. Różański luskiewnik.pl


Smak też zapowiadał się ciekawie więc zadziałałam. 

Zebrane liście

Za chwilę będzie się działo...

Potłuczone, zwałkowane wałkiem liście, zwijamy

Liście wyjęte ze słoja po 4 dniach- suszymy

Wysuszone na amen liście

Gotowy susz


Jak widać dokumentację foto miałam więc gdzieś w zamyśle był post o tym, ale dzięki Aga za zdopingowania, dzięki Mieszko za sen i możliwość poklikania!

W fermentacji liści raczkuję dopiero. Masa info w Internetni, ludzie fermentuj wszystko chyba. Ja póki co- liście malin, bzu, a teraz cudownej, niedocenianej przez większość żółtlicy drobnokwiatowej. O niej chyba też odrębny wpis by się należał...

Liście do takiej herbaty należy pognieść, włożyć do słoika wypchanego do maksymalnej objętości i odstawić w ciepłe miejsce na parę dni. Te bardziej wilgotne warto przed zasłoikowaniem na  parę godzin zostawić na wierzchu.
 

Kiedy gotowe? Ano jak liście ściemnieją.Wtedy rozkładamy pojedynczą warstwą i suszymy.
Na jednej ze stron o malinie autorka pisała, że zrobiła ją w  tydzień- ja czekałam 10 dni na ściemnienie. Pierwsza mi spleśniała.  Wszystko zależy od rośliny. Czy ma dużo wody, czy włochata czy nie.
Ja czekam w spokoju, ale niektórzy wstawiają do piekarnika. Cóż, dla mnie to strata energii więc później pitolenie o zdrowotności i nazywaniem jej -eko- jawi się tu potężnym nadużyciem.

Czy warto bawić się w fermentowanie?
Z zeszłego roku mam fermentowany kurdybanek i jest cudny. Z resztą, uwielbiam te ziele pod każdą postacią. Sałatek, naparów ze świeżych roślin, suszu oraz intrakt. 

Próbujcie, warto!

wtorek, 2 sierpnia 2022

Każdy orze jak może

 ...albo jak chce.

Czasem narzekam, ale dalej robię to samo. Wkurzam się, że czasu na artyzmy brak- a sama znów, łup! sobie coś na plecy. No i pewnie dlatego bolą, hehe. 

Sezon na jabłka z impetem porwał mnie i Absorberkę, która dzielnie pomaga mi w sprawianiu owoców.
A z nimi to wyścig z czasem, a właściwie z biegusami, bo łażą od rana po podwórku i żrą. A oprócz ślimoli i owadów, zielonego, żrą chętnie jabłka i śliwki. Nie zdążysz pozbierać- już tylko dla skrzydlatych, dziobnięte, nie pożarte. Czasem się wścieknę. Potem nerw opada jak kurz po akcji, bo myślę sobie- a niech im tam. Ile tego zeżrą. Trochę.

A spadają, póki co przez cały dzionek. Miałam sporo roboty. Trzeba było przerobić na gotowane do słoików, ogryzki poszły na ocet.

Magiczne słowo- trzeba było. Należałoby chyba zamienić na zdecydowaliśmy się czy jakoś tak. Patrzę na te owoce, na to co można z nich zrobić i tym większy ogarnia mnie niezachwyt nad ludźmi, którzy tego nie dostrzegają.


Jabłko z plamką czy obiciem- i fru! do śmietnika. U niektórych, także na wsi, nie na kompost, bo ten im śmierdzi koło domu. Z resztą, nie korzystają z kompostu, bo i po co. Zawsze nawóz można kupić w sklepie. Najlepiej szybko działający, jeszcze żeby pachniał jakoś tak... mniej naturalnie - czyli po ludzku- np. lawendą lub konwaliami. 

Ocet to w tym roku mój debiut. Może dlatego, że mamy sporo tych papierówek i wczesnych czerwonych. Myślę, a co tam, spróbuję. No i jakoś idzie. 


Chociaż nie powiem, ładuje sobie człowiek do kolekcji spraw do załatwienia, bo podejść mus codziennie do takiego i pomieszać, zajrzeć czy nie spaskudził sie pleśnią- wtedy niestety- to wylania. Na kompost, oczywiście, choć może i się by tym upić mógł.

Jeśli bardzo by chciał. Po oglądaniu jedyniesłusznejTV na pewno. Ale my nie oglądamy. I tej i innej. TV brak. I dobrze, nawet bardzo. Przynajmniej się nie wkurwiam na to, na co nie mam wpływu. 

Za to wkurw wielki mam na Lucillę. A właściwie ich stada. Mimo moskitier, którędyś drogę znajdują. Obrzydliwe są. Zielone, połyskujące metalicznie dupska i ten brzęk skrzydeł i to bliskie latanie koło człowieka, o k r o p n e !!!
Odrywają mnie od zajęć i z wściekłością wielką eliminuję z domu, bo nie ma we mnie empatii dla nich.

Co z tego, że w służbie medycyny czasem robią, czyszcząc rany. Nic.
Dla mnie ohyda, może i dlatego, że jedną kiedyś niemal połknęłam utopioną w przecudnego smaku kawie, wg Kuchni 5 Przemian. Ach, ta słodycz miodu, posmak kardamonu, nuta cynamonu z goździkiem, a do tego ruch w ustach, którego nie zapomnę chyba do śmierci swojej, amen.

Lato suche, każdy to widzi, nie będę- na razie- się powtarzać, za to wykorzystuję szybko to, co mi się urodziło, a w tym sezonie mam sporo nagietka. Suszę, zrobiłam parę słoiczków maści. Szybko czas zleciał i już większość zasycha...

A tak było ładnie. 


Oprócz nagietków, obrodził też ogórecznik lekarski





 Czas mija, a kaczki też już spore. Mają już ponad miesiąc. A były takie maniunie. 


Po środku kaczor Zane z żonami. To nasze stado zarodowe, że tak powiem...

 Puma rośnie zdrowo, jest kotem, który podobnie jak Kicia, nie zdał egzaminu z zakuwetkowania.
Kuweta traktowana jest przez nią ambiwalentnie. Stąd Puma nie mieszka już z nami w domu. Mimo swej miłości do zwierząt, nie miałam ochoty co chwila szukać kupy- to w łóżku Absorberki, to za lodówką. Jakoś mnie to już nie bawi....
Za to Puma ma ciepłe lokum w szopie, wychodzi kiedy chce, umie już uciec przed Niną, która lubi się nią bawić. Tak- nią, nie z nią. 

Puma

Nina

Kaczuszki są na sprzedaż, pewnie w końcu ktoś kupi, tak jak i znalazł się dom dla syna, odchowanego przez Coli syna jednej z czarnych kur i Fraglesa. W nowym kurniku nadano mu imię Rosół, ale bynajmniej nie będzie zjedzony. No, chyba, że oprócz węgla, zabraknie i pieczystego....




I tak się turlam, za dnia z reguły przetwarzając lub patrząc co by tu jeszcze... przetworzyć. W tym roku pierwszy raz zrobiona herbata z gardenii. W słoikach fermentuje też liście malin oraz żółtlicę drobnokwiatową. Liście bzu śmierdzą raczej więc pewnie tylko ja będę pić tę herbatkę....


Wysuszone, wcześniej pobite i przechowane w słoiku liście gardenii

Gotowy susz herbaciany

A w kuchni, jak to u matki- najlepiej pod spódnicą...


To Absorber Trzeci.
A mąż?

Dla wsparcia serwuje mi takie kanapki 

Plaster prosto z ramki.

 W tym roku miód lipowy wymieszany z gryką. Coś niesamowitego. Pyszny i jaki zdrowy!

A taka kanapka dodaje wigoru, że żaden kilogram jabłek już niestraszny mi!