.

.

wtorek, 27 września 2022

Wyniki konkursu na 10-lecie bloga

Zdawało mi się, że pytania nie są trudne, a jednak...najlepiej poradziła sobie Agniecha. 
Choć, niestety i ona nie dała rady wszystkiemu sprostać, bu....

Mimo wszystko:
Fanfary! Tararammmm!
Poleci do niej mały upominek made łapki Tupai.

To tegoroczna maść nagietkowa oraz świeczka z węzy pszczelej, mydło glicerynowe bez SLS i SLES (to detergenty z ropy naftowej, używam baz bez tych wspieraczy pienienia), z woskiem pszczelim, masłem shea, wit. A i E, olejek naturalny ylang-ylang, oraz podkładka pod kubek i zakładka do książki wykonana metodą decupage. 





A kto chce - niech poczyta odpowiedzi:

1. Dom pochodził z 1773 r.
2. Dzieciaki nazywam Absorberami przez to jak absorbują czas i energię.
3. W Tupajowisku było w sumie cztery koty. Ze Sztygarowa przyjechały Jagoda i Asani. Asani umarła wskutek obrażeń po zaklinowaniu w uchylonym oknie...W tym samym roku przygarnęliśmy Kicię, która jest ze mną do dziś. .Jagoda pojechała z nami do Nowego. Tu żyła jeszcze ponad dwa lata. Odeszła w tym roku. Miała około 14- 16 lat. Był też krótko kocur Julian, ale ze względu na bicie kotek znalazłam mu nowy dom. 
4. Ta ulubiona kura to Ola. O Oli jest tu i tu, a jej córki to Pepita i Perła. 
5. Moja przygoda z kurami zaczęła się od Brunona. Był jednak agresywny i oddałam go pasjonatowi, który go nie zjadł. Potem był Albert od mojej Czytaczki bloga, a mieszkającej ode mnie o rzut beretem. Niestety też się zbiesił i trafił tam, dokąd Bruno. Potem kupiłam parę kurek z kogutkiem jarzębatym jak Bruno. Niestety, nie dotrwał do rana. Porwała go kuna. Piotruś nie zagrzał długo miejsca. Kiedy Absorberka opowiedziała w przedszkolu, że Piotruś nie żyje, najpierw wywołała konsternację, bo myślano, że umarło jakieś dziecko. Po wyklarowaniu sytuacji, jedna z pań zaproponowała, że załatwi kogutka. I tak trafił do nas Tito- kogut w typie brodacza antwerpskiego. Wredne, małe, krzykliwe. Jest z nami do dziś. O Tito macie post   tutaj .
W Nowym na wybieg dołączył Fragles- czubatka polska, bardzo zrównoważony ptak- poczytacie o nim tu . W między czasie, Coli wysiedziała jajko jednej z czarnych kur. Ojcem na pewno był Fragi. Kogutek znalazł nowy do, tak jak i Sokół- z 4 zakupionych młodych zielononóżek jedna okazała się kogutem. Jurnym i skorym do bicia, także kur i kaczek. Sprzedany. 
6. Oczywiście Bazaltowa Góra była moją świętą Górą. Bywałam tam przynajmniej raz w tygodniu. 
Pisałam tu i a tu otagowane Bazaltową wpisy- jak kto ma ochotę: klik
7. Fragles- kogut, Ruda- moja suka, Piotruś- kogucik, Zdzisława i Zdzisław- perliczki
8. Futro oczywiście Garipa. Owczarek anatolijski. 




poniedziałek, 26 września 2022

Kto jest Twoim bohaterem i dlaczego ... Martyniuk.

 
Dziś nie o kwiatkach, ziółkach czy mydełkach.Ani nawet o owadach....

Wiele już widziałam, słyszałam także.
Ten kwiat jednak mnie pokonał. A znaleziony został u Absorberki w podręczniku do języka polskiego. 
Temat pochodzenia nazwisk. Bardzo ciekawy, można by gadać i gadać, ale tutaj- chyba lepiej pomilczeć. Przynajmniej przez chwilę.



To, że społeczeństwo idiocieje, na stanowisku głównodowodzącego ministerstwem głupoty- profesor z odwłoka- to już wiemy. Teoretycznie. 
Czas na praktykę.

Nie słucham disco polo.
Absorbery miały okazję dotknąć uchem tematu jeszcze w przedszkolu, gdzie - mimo, że ogólnie fajnie- ale na Dzień Rodziny poleciała ruda z zielonymi oczami czy też włosiem, a w pierwszej podstawowej dzieciaki przynosiły- niczym kupę na butach, słowa piosenki o polewaniu szampanem. 
Przełknęłam to, tłumaczyłam dzieciom, że to niskie loty i chłam, choć podkład i rytm pobudza do skoków i pląsów dzieci jak i prosty lud....
Cóż. Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale zaraz, zaraz!
Nie w szkole. 

Nerw, nie tylko trójdzielny mnie bierze, kiedy widzę takie zadanie jak u Młodej. 
Czemu akurat ten kloc, Krawczyk też lotów wysokich nie zaliczał, ale uszanuję, przez wzgląd na miłe wspomnienia ze studniówki, gdzie i przy nim człowiek - tak dla jaj- się bawił.
Nikt jednak nie uczył o Krzysiu w szkole. Nie był on tematem rozkmin polonistycznych. 

Wśród nazwisk,  w ćwiczeniu mamy też Wysockiego. I w sumie mogłabym z czystym sumieniem zaliczyć go do kategorii, którą tfu!rca podręcznika zarezerwował dla Martyniuka i Krawczyka. 
Może młodsi nie wiedzą, ale moje pokolenie i starsi- bardzo dobrze.
I wcale nie wstyd, że Rosjanin. Bo teraz wszyscy Rosjanie to uje przecież. I Czechow, i Fiodor. Wysocki też. 

A Zenek jest swój, swój chłop i tak zrozumiale śpiewa. I prosto, tak w serce, rzekłby amator tego typu wytworków. I dobrze, niech taki sobie słucha. Tylko ja oczekuję od szkoły czegoś więcej.  

Choć może nie powinnam, bo widzę co u Absorberów się wyprawia. 
Równanie do dołu, czas poświęcany nie tym, którym trzeba. 
Bądź głupi, nie myśl- takich potrzeba rządzącym. 

A to- na podsumowanie. 




wtorek, 20 września 2022

Konkurs na dziesięciolecie bloga!

 Tak, tak, Kochani. Piszę już 10 lat tego bloga. Czasem z mniejszym lub większym zapałem. Póki co chyba nie umiałabym zrezygnować. Lubie pisać i już. To taka namiastka chęci pisania książek. Mam parę pomysłów, ale jakoś nie mogę się ogarnąć w tej rzeczywistości. Czas jak za mała kołdra ciągle. Może zimą się uda.

Póki co- mam dla Czytaczy konkurs. Kto mnie już nieco poznał, albo śledzi dokładnie co u mnie będzie umiał sprostać zadaniu, bo nie jest arcytrudne. 

Nagrodą dla zwycięzcy  będą własnołapkowe wytwory moje- mydła, coś zmalowanego i może jakaś niespodzianka. Liczy się refleks. Przygotowałam jeden zestaw. 

Na odpowiedzi czekam do końca tego tygodnia czyli do niedzieli 25 września. Ponieważ to ja zatwierdzam komentarze ze względu na parokrotne trollowe plucia- nie bójcie się, nie znikną.

Zachęcam do udziału!

A oto pytania

1. Z którego roku pochodził Dom- Tupajowisko, w którym spędziłam 9 lat ?

2. Jak nazywam swoje dzieciaki?

3. Ile kotów miałam w Tupajowisku? 

4. Jak nazywała się moja ulubiona kura i jej dwie córki ocalałe z pogromu?

5. Ile kogutów mieszkało w Tupajowisku, jak miały na imię?

6. Jaka góra na Pogórzu Kaczawskim, blisko Tupajowiska była przeze mnie chętnie odwiedzana, wraz z ukochanymi psami?

7.  Kim są lub byli-  Fragles, Ruda, Piotruś, Zdzisław i Zdzisława?

8. Czyje futro widać na banerze bloga i jakiej rasy był to pies?

Osiem pytań dla Was. 

Mam nadzieję, że nietrudnych.

Powodzenia! 




środa, 7 września 2022

Zaorane- czyli nowe wyzwanie na 2023

Zastanawiam się czasem jak przebiegała moja ścieżka rozwoju karmicznego, skoro natrafiam na dość ciężkie gabaryty nauczycieli. Niektórzy twierdzą, że luster. Czasem tak, a czasem nie, bo ani pazerna nie jestem, ani kontrolująca, ani wścibska. To tak na marginesie tego co zwie się motorem zmian. Czasem niechcianych, wymuszonych przez innych.
 

Obcowanie z ziemią od paru lat ma dla mnie szczególny wymiar. To kontakt z żywym tworem. Gleba to nie zbiór cząstek nieorganicznych. To mikrokosmos. Pełen życia. Jak wiadomo, w różnych jego rejonach- różnie wyglądający. Inaczej na powierzchni, inaczej pod nią. 

Kto chce się uczyć, jest otwarty zamiast być skostniałą w poglądach bułą, powinien przyjąć to do wiadomości. I tak jak zdrapywanie strupa ciału nie służy, tak podobnie jest z glebą i tradycyjnymi sposobami uprawy. Orka, kultywator... Wydobywanie tego co pod powierzchnią powoduje ciągłe zaburzanie funkcjonowania mikrobiomu glebowego. Tlenowce  lądują w strefie beztlenowej, a beztlenowce  - w diametralnie różnych od preferowanych warunkach. 

Przez dwa lata stosowania ściółkowania i nie kopania- zyskująca coraz większe uznanie wśród amatorów ogrodnictwa metoda no dig- dała efekty. Gliniasta tutejsza gleba ładnie się rozluźniła, ściółka trzymała wilgoć. Nie wspomnę już ile dżdżownic się w niej wiło. Im mniej kopania- tym mniejsze osuszanie gleby. Niektórym jednak to chyba nie przychodzi do głowy.

Uprawy poprzetykane ziołami w tym wieloletnimi, gatunki wabiące pszczołowate. Mozaika roślin. Dla mnie- użyteczne wszystkie. Nie tylko warzywa, ale i zioła. Niekoniecznie lubianych- niewiele. To jest żywy ogród. Nie pole uprawne.

Nie jestem pazerna, czasem nawet może zbyt hojna dla innych - bo dzielę się miejscem, częścią plonu, bo przecież dzięki owadom mamy owoce i nasiona. Zostawiam przekwitłe kwiaty- są tam nasiona, z których korzystają ptaki. Dzielę się. Cieszą mnie żerujące na nich mazurki, makolągwy, szczygły. 

Szkoda, że nie wszyscy tak mają.
Każdy kwiat, który przekwitł jest wyrywany, traktowany jak zbędny, a roślina, która - przez brak wiedzy - nie daje takim ludziom pożytku- traktowana jest jak śmieć. Prostackie, nie proste,  myślenie.

W tym roku, ostatnim dla mnie w uprawie tego kawałka ziemi, nagietki obrodziły nadzwyczajnie. chyba wiedziały, że to ostatnie ze mną tu pogawędki. Zebrałam sporo na susz, potem trochę nasion. Niestety. ptaki nie najedzą się resztą, bo już roślin nie ma. A gleba skultywatorowana i zasiana poplonem. Tak. Ten też zostanie przeorany. Ku niechwale skostniałego myślenia. 

Tygrzyk paskowany- już dość częsty pająk, kiedyś rzadki i chroniony, już tu nie  mieszka. Stracił dom, a może i życie. Nie zdążyłam go przenieść. 


 

Znalazłam karpę wyciągniętego żywokostu. Cud ziela. Leżał biedny, na kupie z resztą wyrwaną z gleby. Zabrałam. Z ułamanych będzie susz do naparów i mazideł, reszta- znalazła miejsce w donicy.

Po pełni posadzę do ziemi. Całe szczęście dla tej rośliny - jest mocna. Myślę, że poradzi sobie. Z resztą, popatrzcie jak już puściła liście 


Następny sezon, ze względu na rewolucję, muszę obmyślić częściowo w donicach. Tak już i teraz sadzę co mogę. Włącznie z miętą. 


 Skrzynia z wypełnieniem jak w wałach permakulturowych zdały rezultat. Teraz tylko trzeba dosypać obornika, bo ubyło materii i słabo ze składnikami. Już wiem, że nie będę siać cykorii liściowej, bo prócz mnie nikt za nią nie przepada. Nawet ślimaki....



Udały się ogórki, zioła, niestety dynie okazały się jakimiś bezpłodnymi mieszańcami, a jarmuż zeżarły ślimaki. 

Cóż, uczę się i to jest fajne. A najfajniejsze to, że jest misz masz, owady, a nie pole od linijki. To nie moja bajka. 

Trwa festiwal jeżynowy. Działamy. Hop w słoiki, bo przejeść się nie da. Z cukrem, będzie kaloryczniej. W sam raz na zimę.


A z ziółek co są przy nas, bo czytają nasze potrzeby- choć to, podobnie jak żywokost, już tu były, zanim dotarłam, jest złocień maruna. Na bóle, zwłaszcza migrenowe. Ma działanie przeciwzapalne, napotne, immunostymulująco. Także odstrasza owady. Przy okazji wygląda ładnie. Swego czasu, rosnąc przy różach, wyglądał jak ich przybranie. 

Tak więc głowa pełna planów jak to wszystko na nowo poukładać, plus bieżące sprawy, Absorbery, zwierzaki. Nina zadbała, żebym umiała odróżnić prawego buta od lewego....




A czasem na trawniku dzieją się rzeczy ciekawe...