.

.

wtorek, 18 sierpnia 2020

Książki dla starszych dzieci- Tupaja poleca

Chcąc- nie chcąc (ba...ciągle to robię)  wędrowałam po kolejnych książkach i nie mogłam pominąć pokoju Absorberki. Głównie jej, bo Absorber ostatnio tylko Gwiezdne Wojny podczytuje. Czasem dosiada się do niektórych lektur, ale nie zawsze. Zwykle, gdy książka jest typowo przyrodnicza- nie jest już tak zainteresowany.  

Jest parę pozycji, które czytamy wspólnie. To na pewno trylogia autorstwa Wajraka i Samojlika o przygodach ptaków i innych zwierzaków z Umarłego Lasu. Korniki, dzięcioły i reszta. Formuła jest komiksowa, humor fajny, po każdym rozdziale garść fachowych, ale nie nadętych informacji o gatunkach- mieszkańcach Puszczy. 


Kolejną książką- świeżynką, bo niedawno do nas przyjechała, ale przeczytaliśmy jednym tchem to "Rekiny najlepsi myśliwi w przyrodzie" autorstwa Joe Flooda. Sama zwie się "naukomiksem" i rzeczywiście ma lekką formę, za to treści jak najbardziej naukowe, ale podane strawnie. Fakt, Absorberka sporo wie, ale spokojnie 9 latek ogarnie. 
Sporo informacji o gatunkach, o pochodzeniu rekinów, a także zwrócenie uwagi na zagrożenie jakie niosą ludzie dla tych stworzeń. Bardzo ciekawa pozycja; będziemy wracać.




Książka, którą czytaliśmy już chyba z pięć czy sześć razy. Nasz numer jeden jeśli chodzi o wspólne, wieczorne czytanie książki o zwierzętach to "Kuba niedźwiedź. Historie z gawry" Renaty Kijowskiej. 
Historia niedźwiedzicy i jej dzieci. Historii, która nie kończy się dobrze, ale niesie dużo informacji, uwrażliwia. Oparta na faktach książka o tym jak ludzie wpływają na życie dzikich zwierząt. Tu przykład niedźwiedzi, ale wiemy, że jako gatunek dajemy się we znaki całej przyrodzie. Niedźwiedzica Magda i jej dzieci były pierwowzorem książkowej Maryny. 
To nie jest wesoła książka, choć braku humoru zarzucić jej nie można. A jednak przesycona jest smutkiem, bo co rusz widzimy jak nasz gatunek panosząc się powoduje tyle zła i nieszczęść. 
Kolejnym plusem prócz fabuły, informacji o gatunku czy pierwowzorach postaci umieszczane zawsze po rozdziale są ilustracje Anny Łazowskiej. 

Jest jeszcze jedna książka tej autorki- "Foka Hela. Historie na fali". Książka o foczce o tym imieniu, a wszystko także w oparciu o prawdziwe historie, a zwłaszcza aktualne problemy fok bałtyckich, które są wg niektórych szkodnikami i należy je tępić. Książka ma podobny układ: rozdział książki, a za nim fakty z życia fok i innych mieszkańców Bałtyku i ochrony przyrody morza i nabrzeża. Wszystko merytoryczne, bo konsultowane ze specjalistami, podobnie jak w "Kubie..." . 
"Fokę Helę..." Absorberka gdzieś zawieruszyła. To u niej częste. Jak sama mówi: "Artystyczna dusza jestem". :) 

Córa moja złapała także bakcyla lepidopterologa i z zapałem śledzi rodzimą ( i nie tylko) entomofaunę. 
Ma parę książek o owadach, motylach. Tu parę najbardziej ulubionych i sensownych, wg mnie.

"Atlas motyli" Ewy i Pawła Pawlaków łączy atlas pospolitych gatunków motyli z przepięknie wykonanymi ilustracjami tych owadów wykonanych z materiałów. 



Książka może dość skromna jeśli chodzi o treść, ale ilustracje są przepiękne. Taki miły zapychacz czasu: "Wielkie poszukiwania owadów", choć są i pająki, ale i ślimaki ;) Caroline Young. Ilustrował Ian Jackson. Zwierzaki są stłoczone na obrazku i czasem trudno je wszystkie wypatrzeć. 




Ciekawe i zwięzłe informacje czekają na małych czytelników w niezwykłej książce pt. "Niezwykłe przyjaźnie w świecie roślin i zwierząt" Emilii Dziubak. Wielkim plusem są ilustracje i ja właśnie dla nich tę książkę zakupiłam :) Oczywiście dzieciaki dzięki tej pozycji posiądą niemałą syntetyczną wiedzę na temat związków w przyrodzie. Od mikoryz po symbiozy bakterii i pierwotniaków  w organizmach ssaków czy owadów.



 W świecie ciekawostek o zwierzętach pomoże odnaleźć się także znana wszystkim Dorota Sumińska i jedną z jej książek mamy: 


Duży rozmiar, ale ciekawe i potrzebne -czy w szkole, czy dla zaspokojenia apetytu na wiedzę geograficzną jest prezent od Babci E. "Mapy..." Mizielińskich: 



Równie duża i ciekawa księga to "Zwierzęta, które zniknęły". W części to niechlubna kronika naszych mordowań gatunków. 



Wspomniałam na początku o Wajraku i Samojliku. Książkę tego ostatniego, o wilczku też mamy i chętnie wracamy. Do tego te ilustracje!

Zakupy książek robię w ksiegarniach internetowych. Często jest to ślepy traf, chyba, że wcześniej znam z recenzji lub widziałam "na żywo" i kupuję do naszej biblioteczki. Nie zawsze "kolekcje" książek wydawanych seriami są cenne. Czasem aż roją się od błędów. Dziś każdy może napisać książkę...To dobrze i nie całkiem. Przy braku recenzenta naukowego wychodzą prawdziwe zbuki. Co gorsza,  czytelnicy "nie w temacie" uczą lub  utrwalają błędy. Jeśli taka książka mi się zdarzy- pozbywam się jej. 
Tym bardziej ostrożnie podchodzę do książek popularyzujących wiedzę dla młodych czytelników, ale jak widać da się sporo wybrać, a to jeszcze nie koniec. 

Niegdyś kupowana na pojedyncze książeczki w jaworskim "Dino", a teraz mamy zbiór i Młoda często powraca. Plus świetne ilustracje i przystępna forma dla dzieci. 



Kolejne dwie, z serii "Niezwykła planeta". Całkiem fajne. Do poczytania. Zwięzła treść, ale i też sporo prac plastyczno- technicznych do wykonania, do tego doświadczenia z wykorzystaniem nasion ( w książce o drzewach ) czy parę pomysłów działań wspierających  zapylacze  - na przykład bomby nasienne do tworzenia łąk dla pszczół, nie wspomnę już o tym, że można sobie zrobić... trzmiela :) 


 
Do poczytania i oglądania (ilustracje!) jest także opowieść o Gerdzie.  Gerda, po utracie rodziny wyrusza w drogę. Trochę nostalgiczna, smutna jest ta jej wędrówka. , bo znów o tym, jaki jest nasz świat...Ciekawy, ale nie zawsze przyjazny.Jak widziałam jest już druga część przygód wielorybicy.




A co dla dwojga? I niekoniecznie o zwierzętach? Mamy swoje ulubione książki, a są to:







"Siódme drzwi" to baśń ... także dla dorosłych. To klasyczna powieść o Sinobrodym. Plus wielki za ilustracje.
Z kolei "Drzewo, które było księciem" to nasze odkrycie. Książka przywędrowała do nas od Gabi, która jest czytelniczką mojego bloga, a z którą spotkałam się w naszym :) świecie. Jest cudna- książka, choć Gabi też! :) Opowieści bardzo mądre, ale bez taniego dydaktyzmu. Chwytają za serce, a jedno z opowiadań, o chłopcu, który jako wróbel tak pokochał wróbliczkę, że postanowił (dzięki czarom), porzucić dla niej życie chłopca i wrócić pod postacią ptaka do ukochanej- przerywam zawsze, bo ryczę jak bóbr. 



czwartek, 13 sierpnia 2020

Książki, które wciągają- subiektywna wędrówka po książkach Tupai

 Niesłychanie gorący dzień. Spacer z Młodym i Absorberką po kukurydzę pękającą, odbyłam o ósmej. Wracając 40 minut później już miałyśmy dość. 
Nowe Miejsce jest jednak o niebo lepsze od Paszowic. Tu ostało się sporo drzew i tworzą one korytarze do przemieszczania się ptaków, małych ssaków czy owadów (pięknie nazywane ekologicznymi) pomiędzy zadrzewieniami i polami uprawnymi lub terenami odłogowanymi. Drzewa przydrożne- różnorodne- lipy, dęby, jesiony, ale i spore topole i wierzby, tworzą - ciut dziurawy, bo nie jest to szpaler- ale dający wytchnienie cień. Wieś nie posiada chodnika; wędrujemy wąskim asfaltem. 
Dotarłyśmy też do miejscowej biblioteki. Miałam nadzieję, że dorwę tego Pielewina, o którym pisała Agniecha, ale nie było. Targnęłam się na biografię Kwiatkowskiej autorstwa Marcina Wilka, "Ludzi na drzewach" H. Yanagihary oraz  "Drogę do domu" Y. Gyasi. 
Jak podołam- dam znać.

Tymczasem, bazując na fotkach poczynionych do następnego wpisu, zacznę ten krótki o książkach, które bardzo na mnie wpłynęły, przeżyłam je mocno, zabełtały mi emocjami lub rozbawiły do łez. 

Część z nich to takie, które rozpoczęły moją przygodę z autorem. 
Tak było z Czechowem, Dostojewskim, Kafką czy Hesse.

Nad Durrelelem zastanawiałam się, gdzie go właściwie umieścić. To także autor opowieści o zwierzętach a to był zawsze mój konik, to książka późnego dzieciństwa, ale i pierwsza durrellowa, zapoczątkowująca całą serię czytanych przeze mnie. Osobiście najbardziej cenię tę pozycję, a potem "Moja rodzina i inne zwierzęta", bo "Zoo w walizce" czy "Złapcie mi gerezę" są  wg mnie uboższe o zabawne opisy rodziny, potyczek słownych czy gagów, w pięknym stylu angielskiego humoru, który uwielbiam.

 

Dostojewski to był swego czasu mój mistrz. Czytałam powieści, biografie, wspomnienia, traktaty. Nawet szukałam opracowań naukowych. Od "Zbrodni i kary się zaczęło". Potem były "Biesy", "Idiota". "Braci Karamazow"  troszkę zmęczyłam. Chyba najmniej mi się podobało. 

Czechow. Zaczęło się od obejrzenia sztuki w teatrze TV, a potem już poooszłooo!
W porównaniu z Fiodorem Antoni jest mniej demoniczny i zdecydowanie mniej czasu poświęca złu i tej ciemnej naturze człowieka, która kiedyś tak mnie interesowała i nota bene namieszała sporo w moim życiu. Czechow jest świetnym psychologiem, uwielbiam te jego klimaty rosyjskich letnisk, ten skwar, ta nuda, aż czuje się, że się tam jest! To mistrz krótkich utworów, ale i "Dramat na polowaniu jest świetny. A klasyki- sztuki- to lektura niezapomniana. 



Ha. Znów od ciemnego tematu się zaczęło, bo "Wilk stepowy" taki jest. Książka, która mną pozamiatała. A nastolatką będąc takie rzeczy przeżywa się po stokroć silniej. Sam Hermann to postać bardzo ciekawa (mam biografię), pacyfista, malował także - całkiem ładnie, poza tym był wrażliwym na przyrodę człowiekiem. Zadeklarowany pacyfista, przez to wróg ojczyzny. Ciekawa biografia.
Prócz "Wilka" stworzył dzieła, które obecnie są mi szczególnie bliskie. Pachnące wschodem, buddyzmem, przemyśleniami różnorakimi. "Demian", "Siddhartha"; na pewno będę wracać.


Cóż...Orwell. chyba nie trzeba namawiać do czytania. Ciągle aktualne.


Huxley - wpisuje się w nasze czasy, zwłaszcza ostatnie- koronaświrusowe. A przygoda z nim zaczęła się od : "Jak suche liście". 



To książka, którą czyta się pomału, ale nie ze nudzeniem. Smakujesz, taplasz się i jest ci dobrze.  

Z tą książką droga była pokręcona, ale właściwie- prosta.
Kiedy obejrzałam, często potem powtarzany w tv film o cesarzowej Sisi, natknęłam się na artykuł o niej; tam pojawił się ślad o Ludwiku. A potem już popłynęłam do jego najsłynniejszego zamku Neuschwanstein. Podobno nie szalony- tylko zbyt wrażliwy by władać, z wielką twórczą wyobraźnią, pacyfista i ...podobno gej. 

 
Magia, psychologia, religia- to wątki "Piątej osoby dramatu" rozpoczynającej "trylogię deptfordzką" . Potem jest "Mantykora" i "Świat czarów" . Oczywiście wszystkie na półce ;) 



Od "Procesu" i losach Józefa K.  się zaczęło. Były też krótkie nowele, ale i reszta: "Zamek", "Ameryka". Ciekawy człowiek, ciekawe losy, przyjaźnie. Łączy się przemiło z Czechami i Pragą. 
Żyd mieszkający w Czechach, piszący po niemiecku....



Jak Czechy to Czechofile. Chyba nią jestem. Lubię bardzo Mariusza Szczygła. W sumie sąsiad- bo z nie za bardzo nieodległej od Sztygarowa Złotoryi. Ponadto mam "Laskę nebeską" i "Gottland". 



I cóż, że gej? Świetny pisarz. Po prostu. A od "Doriana" się zaczęło. 



Zdziwieni?
Najpierw mój Brat opowiedział mi film. "Obcy. Ósmy pasażer Nostromo". Dorwałam książkę, której okładka powyżej. Pisana na podstawie scenariusza. Fajna :)
Do tej pory cykl filmów "Obcych" od czasu do czasu odświeżam.  

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Książki mojego dzieciństwa

Ostatnio zakurzona z lekka pasja, którą wyssałam z mlekiem. 
W domu rodzinnym książek było dużo. Rodzice czytali, Brat czytał, czytałam i ja. 
Książki się szanowało, rozmawiało o nich. 

Zaraziłam się bibliofilią i w sumie od najmłodszych lat lubiłam czytać. 
Pamiętam zezłoszczoną bibliotekarkę w szkole podstawowej kiedy to przychodziła z propozycją czytelniczą, a ja odpowiadałam- "już czytałam"; kobiecina się nalatała! 

Już wtedy czytałam głównie książki przyrodnicze czy o zwierzętach, oczywiście pisane dla dzieci i młodzieży. 
Był Grabowski z Puckiem i resztą, była Szelburg- Zarębina. 
Potem jednak pojawiała się trudniejsza literatura- tak jeśli chodzi o język jak i o kaliber. 
Jeszcze w domu, bardzo zużytą już książką, przeczytaną parę razy był "Zew krwi" Jacka Londona. 


Czytałam ją w trzeciej klasie. Czemu pamiętam tak dokładnie kiedy? 
A temu, że czytałam ją koleżankom będąc na zielonej szkole, w Zieleńcu, koło Drawska Pomorskiego. Wtedy zielone szkoły to nie był wypad na tydzień ze smartfonem, tylko bite 3 tygodnie. 
Pamiętam to także dlatego, że czytałam tę cudowną książkę swoim koleżankom w pokoju, kiedy leżałyśmy już w łóżkach. 

Drugą, bardzo ważną, bo rozwijającą moje zainteresowania przyrodnicze była lektura "Księgi puszczy" Tytusa Karpowicza. Gruba książka, ale wciągała mnie po same uszy w historie dzików, lisów i jeleni. 


Dalej idąc szlakiem przyrodniczym i zwierzaków- to książki Teodora Goździkiewicza. Tu- tylko jedna, od której się zaczęło: 


Do niej dołączyło jeszcze kilka pozycji tego autora. O psach, o koniach czy ptakach.

Pisząc o książkach małej Tupai nie sposób nie wspomnieć o pasji, która jest nadal, w lekko zmienionej formie (już nie uprawiałabym tradycyjnego jeździectwa)- konie. Tu przykład książki, na podstawie której dokonano adaptacji filmowej i powstał serial "Karino". Książka nosi tytuł "Dziewczyna i Carino" i dostałam ją od mojego Taty. Przeczytana chyba z pięć razy. Zamierzam znów...! 



Odchodząc od polskich autorów, kierujemy się na północ Europy i trafiamy do krainy Muminków. 
Uwielbiam je nadal i mam wszystkie ich części. A zaczęło się od tej : 



Sięgałam też po książki z półek w domu. Tam natrafiłam na cudo, przeczytane trzy razy. "Tajemniczy ogród" to wg mnie lektura obowiązkowa dla każdego :) 


Tajemnic ciąg dalszy i powieści, które - co prawda dzięki filmowym adaptacjom, spodobały się Absorberom. Narnia. 


Wcześniej, wypożyczane z biblioteki. Na któreś urodziny, dostałam od Rodziców to piękne wydanie wszystkich dzieł. 

Wszystkie fotografie książek pochodzą z mojej biblioteczki. 
Mam nieznośną wg niektórych cechę kupowania książek, które wypożyczyłam z biblioteki  przeczytałam i mi się spodobały. 

Obecnie raczej nie kupuję beletrystyki. No, może wyłamałam się, ale też po przeczytaniu wypożyczonej- Tokarczuk, Głowackiego lub Stasiuka czy felietonów Szczygła. 

Aktualnie piszący autorzy nie urzekają. 
Każda z książek jest przeze mnie zaliczana do "przeczytanych- zapomnianych". Łatwo się czyta i równie łatwo zapomina.
Wiem; pewnie są perełki, ale na razie na żadną nie trafiłam i jestem zdania, że najlepiej czyta się klasyków. Zwłaszcza rosyjskich. 

Jak czas pozwoli, popełnię jeszcze post o książkach młodości i ważnych "poradnikach"- choć brzmi to strasznie- na mnie podziałały ;)