.

.

wtorek, 28 lutego 2023

Bioróżnorodność "nieużytków". Wstęp.

Czasem wystarczy mała iskra by pobudzić moje zwoje mózgowe. Całe szczęście nie ugrzęzły jeszcze w perystaltyce życia, jakkolwiek niezbędnej Innym, a mnie także.....
Ostatnio pisałam o fisiach- książkach, które kocham od wczesnych lat dzieciństwa. Wiele ich do mnie przyszło, oj, wiele. Ale ja dziś nie o tym, a o innym fisiu, jakim jest łażenie po polach, łąkach i lasach co zawsze lubiłam, robiłam, a ostatnio zaniedbałam lub wyzerowałam niemal przez wzgląd na Absorbery, okołodomowe tematy i inne tam odciągacze. 

Ponieważ nic nie dzieje się samo i potrzeba nam jakiegoś inicjującego płomyka- tu też tak było. Tym razem przyszło z zewnątrz. Od innej Kobiety. I o ile samo Zadanie odwleka się w czasie to ziarenko, a właściwie chyba energia do robienia czegoś co kocham pozostała. Projekt póki co nie rusza, ale ja ruszam sobie w mikroskali. Po co? Egoistycznie- dla siebie, ale zamysł jest by to wydobyć i pokazać, może natchnie innych, uwrażliwi, pokaże nieodkryte, a właściwie nie zauważane, a ważne. 

Bioróżnorodność w najbliższej okolicy. Słuchaliście już o  zadrzewieniach, tym razem dziś o terenach, o których mówi się i pisze i nazywa nieużytkami. Tylko z czyjego punktu widzenia? Ano z naszego, ludzkiego. Nie mojego i nie tych co mają wiedzę na temat powiązań w środowisku, na temat ekosystemów. Niestety gros ludzi postrzega nieuprawiane, nie zagospodarowane przez człowieka tereny jako bezużyteczne. Jakby tylko konkretne przeznaczenie- las na drewno, łąka- dla zbioru siana, dla rolnictwa, a a część gruntów po prostu pod budowę domów, wielkopowierzchniowych hal magazynowych czy dróg wyznaczała jedyny kierunek. 

To, że coś daje nam bogactwo, nie musi być jednoznaczne z pieniędzmi. Dla niektórych bogactwem jest wiedza, zdrowie. Tak samo z terenami, które bezpośrednio nie dają nam zysku, ale to co tworzą, w ujęciu końcowym jest - zapewne jednak policzalnym- ale dla niektórych niezauważalnym bogactwem. 

Grunty nie zagospodarowane przez człowieka, a takie, na których toczy się normalne życie biologiczne, odbywa sukcesja, zachodzą przemiany biochemiczne na różnych poziomach, a gatunki powiązane są nie w proste łańcuchy a zawiłe  sieci pokarmowe- stanowią  cenne enklawy wśród "uproduktywnianych" przez człowieka terenów. 

Te nie niepokojone przez nas obszary, często niewielkich rozmiarów są niejednokrotnie miejscami o dużych walorach przyrodniczych. Zwłaszcza w czasach, kiedy wsie- a ta, w której mieszkam, zatracają swój charakter i staja karykaturalnymi tworami. Bez ogrodów, a jeśli już to tujowiskami z abiotycznymi trawnikami.

Pozostawione sobie tereny, na których dzieje się według "wytycznych" kierunków sukcesji, są ostojami dla bezkręgowców i zwierząt kręgowych, w szczególności ptaków, jeśli towarzyszom im drzewa i zakrzaczenia. Obniżenia terenu ze stagnującą wodą to także wspaniałe miejsca. Siedliska dla rozwoju płazów czy owadów. 

Moim marzeniem jest by w szkołach uczono także o tym. Nie wtłaczano dzieciom wiedzę, która ulatuje po kilku dniach, a przekaz lub forma już od początku bywa mało strawna. Pokazanie różnic między ekosystemami kształtowanymi przez człowieka a siedliskami naturalnymi i tego, że człowiek nie zawsze wie lepiej i chce dobrze. 

Zapraszam na spacer. :) 




piątek, 24 lutego 2023

Każdy ma jakiegoś fisia....

 Ten Nowy dom nie ma duszy jeszcze. Za młody, poza tym sporo fluidów zaszłych, niepogonionych do końca, nie odlecianych ;) Za to prócz wprowadzanego za moją sprawą artystycznego nieładu, dziecięcych zabawek, uniedogodnień czy przednastolatkowych zaczarowań przestrzennych, dzieją się też rzeczy takie:




 Pszczoły w słoikach. Tak. 
Ta obecna aura nie jest przyjazna tym owadom. Robi się cieplej, pszczoły zaczynają przygotowania do wylotu, rozluźniają kłąb ( taki zwarty kłąb ciał do grzania królowej i siebie, żeby nie zmarznąć zimą w ulu), wylatują wypróżnić się. A potem robią małe rekonesanse czy już coś można zbierać. A tu nie bardzo. Tylko leszczyna kwitnie  i pomału wierzba i -gdzieniegdzie- osiki, olsze....Mało tego, dzień z wyższą temperaturą krótki, często pszczoły wylecą, a potem nie maja już sił wrócić. 
Małż więc zbiera je i daje do słoika z odrobiną miodu, dziewczyny się zagrzeją, te co mają żyć; niektóre niestety nie przeżywają tego przedwczesnego ożywienia... I tak czekają, jak dziś na mnie, a ja czekam aż się cieplej zrobi i muszę powędrować z nimi do pasieki i zostawić słoik przy ulu. Zwykle chwacko zwiewam, bo jak są jakieś bardzo energiczne to i bzykną do ucha, a nie lubię tego zanadto ;) 


Śmieję się, że każdy ma swoje fisie. U mnie z książkami ....Właściwie chyba nie ma miejsca, gdzie by ich nie było. No może tylko łazienka i piwnica. No i garaż. 

W sypialni podobno nie powinno być książek, bo... wypierają powietrze :) 

A tam!

..u mnie nawet na zydelku, przy łóżku

Na korytarzu....

Na stole do pracy....

No i w saloonie :)
Nota bene- niedługo regałowi przybędzie brat :) Szybko się zapełni, bo w pierwszym książki stoją już w dwóch rzędach, czego nie lubię. To samo w sypialni...


środa, 22 lutego 2023

Środa, 22 lutego i 10 stopni na plusie

 Tak nas dziś zaskoczyła aura, wiosennie. 8 łabędzi nad głową, klangor żurawi, wiejskie kawki, rozanielone mazurki, wróble i bogatki. Nadałam kurs na paczkomat i ruszyliśmy. Wózkowo, bo potem obowiązkowy rowerek biegowy i działania wokółdomowe. 

Absorber 3 lubi drzewa, lubi je głaskać i mówić, że łanne i kocha. Wcześniej było kofa. I to piękne.

Zachwyt mchami pozostał, choć mokre już nie tak fajne, a mnie jednak zawsze uwodzą 



Idąc mijamy umierający dom szachulcowy. Ktoś go dookoła niby sprzątał- skończyło się na zniszczeniu drzew i krzewów. A może o to chodziło...? Nie wiem....




We wsi jest zespół parkowo- pałacowy. Ktoś się podjął, ale jak to często bywa - wymiękł. Lub- z założenia niewiele zrobił. A szkoda. Pałac upada pomału, drzewa także. 










Schodząc, widzimy ruiny pałacu... a mijamy straszne, nowe domy, bez ogrodów......



Już blisko, a przy wodzie kłania się osika z długimi kotkami. Kotki też łanne, ale znów mokre więc nie do miziania. 




Na podwórku Nina- pompon, Masza z psim ADHD i pół głucha i ślepa Bonisia. Wszystko czeka.



 Biegusy na wypuszczenie - też. Mus był pogrodzić siatką, bo z rabat z ziołami znikały i ślimaki i... wszystko co dopiero odbija. Smaczne, młode listki, w sam raz do wygłodniałych zieleniny dziobów. A że młócą jak wściekłe to trzeba było działać. Dobrze sprawdza się siatka wolierowa, choć jeśli znów Nina zamarzy łapać Pumę to będzie wołanie do pań nieobyczajnych i latanie z kijem. No i poprawianie siatki....




Jutro znów potwornie ciepło, ale na weekend zapowiada się powrót zimy. I dobrze. Co nagle- to po diable. Budzą się pszczoły, a tu nie ma pożytku. Jedynie kotki leszczynowe i bazie. Trzmieli jeszcze nie widziałam. Oby był to jedynie znak, że hibernują, a nie- że przemarzły lub coś im innego złego się stało.






wtorek, 7 lutego 2023

Przynajmniej ja tak mam.

 Zauważam u Absorbera Trzeciego lekki pociąg do artyzmu. I dobrze. Zrównoważą się kierunki praktyczne z klasycznym oderwaniem od przyziemi. Kazał mi sfotografować obraz poniżej, bo mu się podobało. Oto obiekt:


Ostatnie dni skąpane są w mroźnej, wyżowej aurze. Podoba mi się to. Dziś obudziła mnie szadź. I stwierdziłam, że było to dobre. 
Na minusie jakieś 6, w nocnym przytupie chyba z 9. Szkoda, że białe nie leży. Byłoby dobre. 

Dziś dokonałam Udoskonalenia siebie. Po wielkim wkurwie, że jednak pewien człowiek uzyskał co chciał i wiąże się to z unicestwieniem ponadstuletniego jesiona- doznałam umocnienia w swojej Mocy. 
Cóż, kto mnie zna- wie, kto nie- kto wie...

Świat przyrody jest piękny, zadziwiający, czasem nie bardzo, bo jak go znasz to wiesz czemu. 
Czemu to teraz częste pytanie w Nowym. 
Tym razem i ja nie wiem dokładnie czemu, ale jest. Skręcenie na gałęzi. Żywej. 




Polski złotokap na etapie kwitnienia, ale tylko wystawione na ciepłe Słońce gałęzie. Leszczynowe qutaski suszę i mam na napar dla Absorbera3, ale i starsze niekiedy wypiją. Wzmacnia, dobry też na nerki - przeciwzapalnie, także na gardło. Na prostatę także, to chyba na wszelki wypadek...;) 



Po dwunastej mija w miarę leniwe przedpołudnie. Zaczyna się pęd ku wieczorowi, utkany z karmienia drobiu, wypuszczania, wpuszczania, wymian wody, wietrzenia pompona, czesania, podkarmiania sikor, wróbli i mazurków, napełniania misek sukom, kotkom, jeżom- jak znów się obudzą. Potem już tylko rozpalanie, przytulanie, zabawa, rozmowa, doglądanie ognia, karmienie, gotowanie, parzenie, szatkowanie, doprawianie, słodzenie miodem, długie gotowanie czagi....

Idzie zmiana pogody....



Dziefczynki i Biegusy plus dwaj kawalerowie póki co skąpani w słońcu


Umrze niebawem Dorosłe Co Wiele Widziało, a blisko mnie taki... może 2-3 latek 


Ileż lat trzeba. Ile to zasług? Wiele. Nieprzecenionych. Niedocenionych. 

Zaczynam przyzwyczajać się, że Drzewa za mną chodzą. W Tupajowisku było to samo. Więcej się siało niż sadziłam. Oczywiście inaczej mądrzy powiedzą, że to moje lenistwo czy bałaganiarstwo, bo pozwalam Rzeczy dziać  się Samej. Tak. Tak właśnie idą za nami drzewa i zioła. Potrzebujemy się wzajemnie. 

Przynajmniej ja tak mam. 


środa, 1 lutego 2023

Do przytulania.

Brzoza.

 

Jedno z najbardziej ulubionych drzew. Wcześniej pisałam o wyniosłym jesionie, o wierzbie, ale to brzoza niesie ku mnie uczucie spokoju, taką energię Matki. Mimo, że w tym wypadku powinna być może być większa, bardziej długowieczna, pokaźniejsza. Ale - czy każda matka ma posturę bogini płodności z pełnymi pośladkami i wielkim, rozkołysanym biustem? No nie, może nawet jak i ja- szczuplasta od ostatniego porodu, dość gibka nawet. 

Brzoza brodawkowata, jej zwisające, miękkie na końcach gałązki, jakby stworzone do chowania się pod nie. Miałam taką w Tupajowisku i jeszcze dwa lata przed jego opuszczeniem,  mogłam czasem przytulić się do niej i poczuć we włosach ich dotyk. 

Pospolite drzewo w naszym kraju, niewymagające. Jako jedne z pierwszych zasiedlające słabsze gleby. Wyróżnia się inną niż u pozostałych drzew korą. Zawsze mnie urzekała ta srokatość. Brzeziny pięknie wyglądają o każdej porze roku. Doceniają je malarze- w tym  Gierymski czy Fałat. Nie wspominając już o malarzach rosyjskich; wiele obrazów mam w pamięci z dzieciństwa, kiedy to namiętnie studiowałam mamine  albumy z malarstwem. 

Drzewo to było jednym z ważniejszych w wierzeniach, legendach, ale i w ziołolecznictwie i magii. Często niezbędna przy zamawianiu chorób; zdejmowano z chorego dreszcze w sposób następujący- chory miał się udać do lasku brzozowego, potem potrząsać drzewkami w liczbie trzech lub dziewięciu i mówić:
" Trzęś mnie, jak ja ciebie, a potem przestań". 

Brzoza jako roślina lecznicza stosowana była i jest w chorobach układu moczowego, skazie moczanowej, chorobach reumatycznych czy chorobach skóry. Znany jest sok z brzozy- nie mylić z wodą brzozową, hre hre, pozyskiwany wczesną wiosną, a mający działanie oczyszczające i wzmacniające organizm. 
Z drewna brzozy- dość słabego jeśli chodzi o żywotność, wytwarza się dziegieć. Środek aseptyczny używany w medycynie weterynaryjnej- w stanach zapalnych, tzw. gniciu strzałek kopytowych u konie, ale też w leczeniu racic u bydła. Wyroby z dziegciem służą w kosmetykach dla przetłuszczającej się cery czy skóry głowy. Sama używam szamponu z dziegciem- namiętnie uwielbiam ten zapach! A wielu - ba! chyba większości wydaje się on nieznośny. 

Brzoza to jak wspomniałam także magia. Rzymianie z gałązek brzozowych sporządzali pochodnie, które palono podczas wesela, a z których płomienie miały przynieść nowożeńcom szczęście. Brzoza symbolizowała opiekę nad narodzinami, małżeństwem i ... zgonem. 
Gałązki używane w różnych krajach w czasie świąt i zabaw, w których- jak to zwykle bywa, tradycje chrześcijańskie bazowały na pogańskich wierzeniach i rytuałach. 

W Średniowieczu chłostano brzozowymi witkami- miały wypędzać złe duchy.  
Czarcie miotły - rodzaj wyrośli powodowanych przez infekcję grzybem lub mutacjami, a objawiające się wyrastającymi z jednego miejsca kępkami cienkich gałązek, były przez Słowian, Indian Północnoamerykańskich czy Skandynawów zjadane jako remedium na niski wzrost. 

Brzoza kojarzy się także z grobami. Z powstańczą mogiłą i takim prostym, a wymownym krzyżem z brzozowego- nieobranego z kory,  drewna właśnie. Czemu z niej wykonywano krzyże? A podobno dlatego, że zawsze uznawana była za takie dobre, wrażliwe drzewo. Pewnie takie co nad zmarłym by też pochlipało.... 
W czasach Słowiańskich, sadzono brzozy przy grobach zmarłych zawsze po stronie północnej, aby nogi zmarłego były skierowane na wschód, a brzoza nie zasłaniała wędrującego Słońca.  

Żeby nie było, że drzewo to pochyla się tylko nad zmarłymi- z brzozowego drewna wykonywano kołyski. Celem było uchronienie niemowlęcia przed urokami i "złym okiem" . 

Belka nad stajnią i oborą wykonana z drewna brzozy miała zapewnić płodność inwentarzowi. 
Brzoza to także znaczenie wyrazowe runy Berkanan (Berkano) , oznaczająca płodność, kobiecość. 

Młode listki brzozy bardzo lubię, choć ustępują one lipowym, którymi mogłabym żyć nic innego nie jedząc :) 

Co ostatnio najważniejsze- na brzozie rośnie moje ostatnie odkrycie- chaga, huba brzozowa. Naturalny wzmacniacz sił witalnych i pogromca najeźdźców przeziębieniowych. Co prawda świątecznej grypie jelitowej nie dał rady- a właściwie kiedy dowiedziałam się co mi jest nad muszlą śpiewającą, było już za późno na picie czegokolwiek. W przypadku jednak infekcji wirusowych objawiających się zapaleniem gardła i glutami w nosie, chaga sprawdza się znakomicie. Szybko mijają objawy choroby. W moim przypadku, po jednym dniu już jest poprawa. Pijam wtedy około 2 litrów ciepłego naparu dziennie. I tak przez 2-3 dni. 

Piękne to drzewa, zdrowie nam dające, z magiczną otoczką. Nic tylko przytulać się, pić napary z liści czy oskołę (sok). I sadzić. Jak najwięcej drzew. A że brzozy do długowiecznych nie należą (80-120 lat), cieszmy się nimi mocno i intensywnie! :)