Roku, który przyniósł mi dużo. I dobrego, i złego.
Niestety, jako pierwsza nasuwa się strata.
W czerwcu odszedł Garip.
Niedługo potem- Olka.
Ktoś się zaśmieje pod nosem, że kury można żałować. Ano- można.
Ptasie móżdżki są pojemne.
Zasobne w pomysły, ciekawskie.
Te fabryki jaj, które sobie tyłki dla nas nadwyrężają.
Zasralce podwórek.
Gdakające dziefczynki.
Ola była kurą z pierwszego w moim życiu stada.
Jako bardzo młoda dochowała się tuzina dziecioków. Niestety- większość straciła.
A jednak pozostały po niej Perła i Pepita. Obie niepodobne, bo rozstrzał fenotypowy przybliżył je do swoich przodków, nie do mamy.
Nie wiem czy umarła ze starości. Po prostu usnęła.
Ola.Olka. Olunia.
Ola z dziećmi |
Ola w Foxiuniu |
Ola uczy wysiadywać. Z córą Perłą. |
Olka |
Ola (pierwsza z lewej) z koleżanką i perliczkami |
Odejście Psa jest inne.
Inna jest więź. Naturalnie.
No i nie te jajka.
Mus się czasem pośmiać, bo tylko zatraciłby się człowiek w smutku, poczuciu straty.
Rozpacz jest.
Tak jest, ale nie można jej w sobie pielęgnować, bo to nie pozwala się zabliźnić ranom.
Najgorsze, a za razem potwierdzające cudowność mózgu i zdolności zapamiętywania są chwile, kiedy jestem w stanie odtworzyć odczucia- dotyku futra- zmierzwionego chorobą, dotyk wielkiego, ciepłego ciała, opierającego się przyjacielsko o udo, ciężar łba, który z westchnieniem rozleniwienia układał na stopie. Pysk uzbrojony w silne zębiska. Mogące bez trudu miażdżyć kości, takie niedobre, bo skaleczyły Absorbera, a poskromione, kiedy gmerałam, bo coś się w podniebienie wbiło. Nigdy mnie nie skrzywdził.
Przeklęty mózg. Pamiętający ostatnie chwile agonii i to, że odszedł sam, bo Tupaja idiotka leciała po pomoc, zamiast zostać i być, kiedy odchodził.
Życie to patchwork.
I całe szczęście, bo bym oszalała.
Są i dobre wspomnienia minionego roku. A to między innymi Maszkaronik nasz.
Z jaworskiego TOZu.
Kochana Zaraza ziemniaczana. Krzykacz, sikacz, kupozjadacz, męczyciel Jagody i Absorberów. Podstępny wślizgiwacz nałóżkowy.
Po prostu- ona:
Ten rok to dla mnie czas uczenia się.
Siebie.
Czas przerabiania swoich spraw, robali, radości i czas zrozumienia, a właściwie rozumowania, które pomału u mnie się zmienia.
To czas rozwoju moich zainteresowań ziołami, pracą nad sobą, nad ciałem i umysłem.
Ten rok, a właściwie druga połowa, zdystansowana z lekka jeśli chodzi o blogosferę i internetnię samą w sobie. A właśnie dlatego.
Niestety to także rok wqurwu.
Na wiele spraw- całościowo, a głównie jeśli chodzi o polska przyrodę.
O drzewa, o ochronę gatunkową.
Mam spore obawy, że będzie hekatomba.
Że do lasu już spokojnie nie wejdę, a jak wejdę to może nie wyjdę.
A i tak będzie moja wina. W końcu nie mój obwód. Łowiecki.
Kłóci się to wszystko- te emocje prące do tego by flaki z takich rwać z tym, w co się z lekka przemieniam.
Zagotowuję się, puszczam parę uszami, zdrowo wrzeszczę, tak z przepony, ale staram się pracować nad niektórymi sprawami, emocjami. Nic to nie daje, a zabiera mocy. A walczyć trzeba.
Nie, nie odpuszczam, nie, nie zakrywam oczu. Tam gdzie mogę- będę walczyć, podpisywać petycje, mówić głośno, tłumaczyć, przekonywać. Ale nie dać się spuścić z kanał złych emocji, bo to osłabia.
A ja mam potrzebę bycia i życia. Mam dla kogo.
Zdrowie jest najważniejsze.
Rok ten zabrał też wiele osób, które ceniłam za to co tworzyli.
Dawid Bowie, Maria Czubaszek, Marian Kociniak, Umberto Eco, Bogusław Kaczyński, Alan Rickman.
Oby następny nie był gorszy, niech nam zdrowie sprzyja, niech nie zepsują niektórzy wszystkiego, nie wyrżną, nie wybiją. Niech zostawia nam żubry, łosie, wilki, świerki z kornikiem.
Niech drzewa dalej sypią liśćmi, byle nie była to ich najważniejsza wina....
Niech nam nie zabiorą prawa do protestu przeciw przemocy wobec słabszych, przyrody, do walki o wspólne dobro, miejmy wolność sprzeciwiania się bezmyślnym decyzjom.
Niech nam da nadzieję.
I uśmiech mimo wszystko.
No i wyszło smutnawo jednak.
Taka już chyba wina końcówek.
Nie wszystkich, hre hre.
Ale roku tego niestety tak.
Ważne jest jednak móc, jak ten mały czarodziej, zamieniać zło w dobro.
Ja troszkę sobie czasem pomagam.
Po czerwcu dostałam drugiego, odważnego Anioła, który daje kopa jak się zastanawiam czy zaryczeć, czy ogon podkulić.
Garipu...
Ehhh... szkoda gadac...
OdpowiedzUsuńNie ma sie co ludzic, ze bedzie lepiej. Nie mam ojca, nie mam psa i juz nie bede miala. Na pewno.
Mimo wszystko - tupajowe życzenia są do przyjecia:)
UsuńEch, wzruszyłam się...
OdpowiedzUsuńNiech Nowy Rok bedzie... weselszy.
Będzie.
UsuńTaką mam nadzieję :)
przeszłam razem z Twoją opowieścią przez ten Twój rok..
OdpowiedzUsuńPięknie o Oli napisałaś, o tej bliskiej Ci dziefczynce...
i Garipie... ech, ja cały czas potrafię przywołać zapach i czucie sierści i mokrego nosa Luleczki, więc Cię rozumiem- żal , żal i nigdy mi nie przejdzie
Obawy mam te same, wqrf też ten sam
Dobrze, ze w tym wszystkim widzisz to co dobre, że chcesz pracować nad sobą i dla siebie, to daje nadzieję na zmianę, której pragniesz
Tupajko, życzę Ci więc spokoju, zdrowia i więcej szczęścia w Nowym 2017 Roku. Niech Ci się darzy Dziefczynko :* !!!
I wzajemnie Soniku!
UsuńMus pracować, bo laury w doopę cisna i nic nie dają, a szkodzą czasem nawet bardzo;)
Do siego!
Piekny, wzruszajacy, pełen prawdy tekst. Przeczytałam go znajdujac wiele odniesień do samej siebie. Cięzko nieraz nam, wrażliwcom znieść to wszystko, co przynosi życie, ciezko znaleźć uśmiech i sens, ale gdy mimo wszystko znajdujemy pojawia sie takie cudowne uczucie spokoju i ulgi.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno Tupajo w końcówce starego i na początek Nowego Roku. I zycze by Twoja wrazliwosc napotykała podobna wrażliwosc, by Twoje dobro znajdowało odbicie w cudzych oczach. A w ogóle to zdrowia i usmiechu ponad wszystko. Tak, jak zauwazyłaś - bez tego usmiechu to by człowiek zwariował!:-))***
Ode mnie również pozdrowienia i najlepsze życzenia na nadchodzący rok. Niech darzy spokojem, miłoscią i zdrowiem!
UsuńNiech ten Nowy Rok będzie pełen radości a wszystkie troski niech omijają Twój dom i zagrodę.Wszystkiego co najlepsze życzę.
OdpowiedzUsuńWzajemności Halszko!
Usuń"Najważniejsze to być silnym, wicher silne drzewa głaszcze, hej" jak to śpiewałam kiedy byłam małym chłopcem. Do siego Tupajku.:-)
OdpowiedzUsuńWicher dobry, bo przewietrza, byleby tylko nie za dużo dachówek leciało ;)
UsuńDobrego i szczęśliwego 2017!
Szczęśliwego Nowego Roku! Twojego bloga znalazłam niedawno, ale zamierzam tu chyba pozostać na dłużej :). Świetnie piszesz. No i fajnie, że jest jeszcze ktoś, kto potrafi dostrzec w kurach coś ciekawego i wyjątkowego, a nie traktuje ich jedynie jako składnik rosołu... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWzajemnie :) Dzięki za miłe słowa. Witam w Tupajowisku ;)
UsuńNiech Wam się darzy, wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńOby same dobre rzeczy się działy w tym roku. ... Pamiętam i Olkę, i Garipa ! Bo jak nie pamiętać. Najlepszego Tupajko !
OdpowiedzUsuńNiechże ten rok będzie szczęśliwszy, nowy, świeży, nich się przewietrzy, wytrzepie i ułoży na nowo! Mimo wszystko. Najlepszego Tupajko!
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńPisałaś o mnie? ;)))
niewesoło, no. Szkoda Garipa i Olki, drzew i zwierząt "łownych" szkoda... i zdrowia na to wszystko szkoda, ale co zrobisz, nie siądziesz i nie będziesz udawać, że wszystko jedno jest... dla tych Absorberów choćby przecież.
OdpowiedzUsuńLepszego roku, mimo wszytko, Tupajku kochany.