Lubię tę jego kwiecistą pupę.
Jak wielka larwa ciągnie za sobą odwłok wegetacji. Tak źle kojarzone słowo- w przypadku ludzkiego- tu- marnego żywota. Perystaltycznego.
A rośliny?
Wegetacja to święto życia. Pełnia życia, wchodzenie w dojrzałość, rozmnażanie.
Kocham ten zapach- tę orgię zapachów- od ziemistego, świeżo po deszczu, przez kwieciste do zapachu roztartego ciała trawy. Soki płyną, soki ciekną. Istna rozpusta.
Ogródek mały Tupajowiskowy, pełen życia.
Ziołowe chwasty pospołu z zasiewami.
I tak ma być.
Po mojemu.
Ku chwale Życiu.
Glistnik i jasnota- nieodłączni przyjaciele w moim ogrodzie |
A tak kwitnie jarmuż |
Znajdzie się miejsce także dla babki lancetowatej |
Lekko kserotermiczne klimaty i przetacznikowo |
Lilaki |
Bratki w objęciach kurdybanka i glistnika |
Glistnik |
"Mokradła" Tupajowiskowe z wierzbą, kurdybankiem, trędownikiem bulwiastym i krwiściągiem |
Zawsze zapominam jak się nazywa i wołam na nią "kapusta" |
Skalniak "a kurdybanek dominanta" |
Siła przetrwania |
Zawsze będę wielką orędowniczką kolorowych trawników.
Choćby z mniszkiem. Chociaż!
Golone co sobota, abiotyczne monokultury trawiaste są dla mnie ohydą. Tak brzydką i tak nienaturalną.
Obkaszam kępy krwawników, bylic, kurdybanków, mniszków.
Jest więcej roboty.
I cóż z tego, jak lubię?
Kapusta czyli bergenia. Na herbatkę ��
OdpowiedzUsuńZa mało mam, to i tylko zmysły wzrokowe cieszy ;)
UsuńChciałam się popisać, ale Megi mnie wyprzedziła:(
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię trawników koszonych do gołego jakby zaraz miało przez nie przebiec stado piłkarzy.I do tego tuje...jakby już inne rośliny nie istniały.Podoba mi się Twoja dzika różnorodność ogrodzie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę wielogatunkowość. To też lekki przymus w obliczu pracy na etacie poza domem. Nie ze wszystkim zdążam, czasem rośliny same sobie wytyczają ścieżki. I dobrze. Z umiarem wszystko :)
UsuńTupaja co majem się upaja
OdpowiedzUsuńpo zielnych łąkach się szlaja.;-)
Usiłuję pokochać jaskółcze ziele, ciężko mi idzie. Pewnie dlatego że glistnik żółto kwitnie, z takim przetacznikiem ożankowym to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiadomo, niebiewski. :-)
Przepraszam, że się wtrącę, ale milość do jaskółczego ziela pojawia się wraz z posiadaniem osobiście tudzież u kogoś bliskiego kurzajki, która to małpa jest utrapieniem skóry :D
UsuńA upajam się, upajam :)
UsuńGlistnik mi nigdy nie służył do kurzajek, ale wewnętrznie czasem. Z ostrożna jednak ;)
Ja tam nic bym nie kosiła sama. Są naturalne kosiarki np kaczki lub gęsi. Kup jedną choć a trawa będzie pięknie wystrzyżona.
OdpowiedzUsuńTeż o kaczusze myślałam, ale samej jej smutnawo, a dwie? Wydepczą zasiewy i zjedzą co chcą :)
UsuńA widzisz te zawzięte spojrzenia kur na kaczkę co ma wolny wypas a one za siatką? :D
Jaki ładny ten ogródek!
OdpowiedzUsuńTeż się majem upajam:)
Upajajmy się zatem! :)
UsuńU mnie na gumnie podobnie. Z dziką swobodą rośnie wszystko co chce. W tym (i nie tylko) aspekcie różnię się od wspomaganych dofinansowaniem unijnym gospodarskich gumien wybrukowanych betonową kostką do imentu...
OdpowiedzUsuńMaju, trwaj!
Nic dodać Izo:)
UsuńBuhahahahahahah 'kwiecista pupa'. :D Pięknie wszystko u Ciebie kwitnie. Tak ma być, po Twojemu i ma się podobać Tobie...choć i mi się podoba. hehe Cudowny post, z przesłaniem, z wdzięcznością. <3 Niech ten weekend będzie dla Was naprawdę udany. Pozdrawiam cieplutko. :)
OdpowiedzUsuńu mnie też ziół nie brakuje ale... niestety nie mam Twojej wiedzy więc... nic mi po nich
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Oooo! Podpisuję się obiema rękoma. Miałam pisać oddzielny komentarz ale jak tu nie skorzystać z cudzego a jakby z moich myśli napisany :D
UsuńPozdrawiam :D
u mnie też zioła tylko podagrycznik i perz mnie złoszczą
OdpowiedzUsuń