Gdzieś w sieci natknęłam się na obrazek z napisem:
" Kiedy jest ci źle- pomyśl, że wszystkie komórki twojego ciała robią wszystko z myślą o tobie".
Ktoś powie- co za bzdura, a ja- im więcej mam lat, tym bardziej takie właśnie słowa do mnie trafiają.
Cóż, kiedy my, w codziennym życiu tak o tym nie myslimy.
Mało tego- często myślimy o sobie źle, z wyrzutem, z niechęcią.
Jak siebie traktujemy- tak widzą nas inni.
Mądrala, co?
Takie tam przemyślenia Tupajowe, ale od początku.
Czemu owsianka?
A to temu, że musiałam z lekka przełamać monotonię poranka pod znakiem kromki chleba z serem białym. Co poradzę- chyba uzależniona jestem od nabiału w tej formie. Jednak teraz, co drugi dzień- leci owsianka. Z bakaliami i koniecznie z wiórami z kokosa i cynamonem. Łyżeczka miodu.
Absorbery nawet nie spojrzą.
To znaczy- spojrzą, wykrzywią się; "wygląda jak zwymiotowana kupa".
I tyle w temacie.
Owsiankę jem dość długo.
Jedno- gorąca i długo trzyma temperaturę, drugie- płatki górskie, nie błyskawiczny szit, aja długo nie gotuję więc jest co przeżuwać.
I dobrze.
Bo po cholerę się śpieszyć?
Zwłaszcza z jedzeniem?
Nie, nie chodzi mi o celebrę, bo na to nie mam czasu, ale o spokojne podejście do tematu wstępnej obróbki pokarmu. Klapnięcie zadkiem na krzesło, pomyślenie lub nie o czymś miłym, a nawet o sobie. Dobrze. Tak na początek dnia ( o ile nie zrobiliśmy tego patrząc na swoje odbicie w łazienkowym lustrze).
Oczywiście nie dane jest długie kontemplowanie ciszy, bo ... Absorbery, bo Masza, bo Jagoda. Ale- staram się.
Świat wariuje, ludzie (?) wraz z nim. Samonapędzająca się maszynka do mięsa.
Nie chcę i nie zamierzam w tym uczestniczyć.
Co będzie trzeba- minimalnie- wiadomo, ale bez przesady.
Co ma Lowen do owsianki?
Ano tak mi się skojarzyło. Bo takie wolne (slow) pochłanianie to kontakt ze sobą, ze swoim organizmem.
Takie życie- spokojne, bez pędu, a przynajmniej staranie się żyć w swoim tempie, bez oglądania się na innych.
Własna nisza.
Lowen łączył choroby ciała z chorobami duszy. Przywdziewanie pancerzy, usztywnienia, spłycanie oddechu- wszystkie te akcje z ciałem, mające na celu "ochronę" przed światem, życiem, wkładamy na siebie, w siebie.
Niestety. Najczęściej z konsekwencjami zdrowotnymi.
Dotarcie do przyczyn, rozwiązanie kłębka zależności- trudne.
Terapeuci? Mądrzy. W porządku.
Ale można po trochu samemu.
Kiedyś oddychałam tylko klatą.
Przed porodem pierwszym ćwiczyłam przeponę- a jakże.
Przed drugim - nie musiałam.
Pół ciąży niemal dychałam przeponowo.
Teraz, jak już zlegam w barłóg, to też głównie przepona.
Staje się samo?
Nie wiem ile w tym świadomości, ile podświadomego działania, które ma pomóc.
To samo z ciałem.
Jakoś tak też bardziej rozciągnięta jestem; bez rozgrzewki nawet.
Móc się z lekka przeprogramować. W tę dobrą stronę.
Pomaga- i to bardzo.
Nie, nie wyleczyłam się z przeżywania pewnych spraw.
Szyszko.
Myśliwi.
Rzeźnie.
Także drzew.
Wiele tematów jednak umiem już skanalizować.
Spuścić z deszczówką lub- jeśli trzeba- z gównem.
Ale bez większych emocji.
I przyjmowanie większości spraw takimi jakie są.
Nie, to nie boski plan.
Tak nie myślę.
Po swojemu.
Ale to pomaga.
I nie chodzi o to, by mieć wy..bane na wszystko.
Bo taka nie jestem, ale na wiele rzeczy wpływu nie mamy, a energia potrzebna dla Nich, dla siebie, po co ja marnować na byle kupę?
Jest dobry film.
Pisałam o nim na swoim innym blogu.
Jak kto nie oglądał- polecam
klik klik klik
klik klik klik
Modne slow.
wszystko wolne.
Tylko ile w tym autentyzmu, a ile pogoni za kolejną modą?
Czekam slow przyklejania tipsów, normalnie.
A chodzi o spokój- swój, bliskich, istot. Czyli harmonię. Koegzystencję.
Tylko, że najpierw trzeba umieć żyć z sobą samym w zgodzie.
A jeśli już się zacznie to idzie jak pozytywna lawina.
Kto nie wie kim jest Lowen- może poczytać tutaj.
Lowen łączył choroby ciała z chorobami duszy."" = jest taka metoda, dla niektórych ok. dwupunkt się nazywa
OdpowiedzUsuńcoś w tym wszystkim jest
OdpowiedzUsuństaram się myślec o sobie dobrze, ale to niełatwe, zbyt wiele mi się w sobie nie podoba
no i tez staram się odcinać od rzeczywistPISdości , cięzko, ale staram się, bo się wykończę
Ten etap mam za sobą. Teraz wystarczy mi chód małymi krokami do przodu i razem z innymi- coś się jednak udaje zrobić- choć z oporem, bo opornie idzie zmienianie świadomości. Wszystko przemija - i to zło przeminie- to polityka.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś, po raz pierwszy od ponad 6 lat zjadłam owsiankę. :) Nie gotowaną - fermentowaną. Dobra była, spróbuj. A że ta dusza i ciało tak razem?... No jasne. Inaczej się nie da. Dlatego nie warto nakręcać się, tłumić uczuć, ekscytować rzeczami, które nas nie dotyczą, robić tego, czego nienawidzimy, bo potem to wyłazi w ciele właśnie.
OdpowiedzUsuńod lat uważam, że w zdrowym ciele zdrowy duch i odwrotnie ! płatki owsiane lubię... może nie jem je często ale jem
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Tupajko