Mamy nowy, 2024 rok. Negatywy około Sylwestrowe- huki wystrzałów petard. Mam wrażenie, że na Polakach nie robią wrażenia teksty w prasie, Internecie, trąbienie naokoło, że to nic dobrego. Wiele zwierząt przeżywa w tym czasie wielki stres, często kończący się tragicznie. Dzikie ptaki i inne zwierzęta giną wskutek kolizji kiedy uciekają przerażone lub po prostu stres jest tak wielki, że giną!
Takiemu bałwanowi jednak czy innej bałwanicy to nie zraża. Dalej kupują, odpalają, wywalają w powietrze hałas i porażające efekty świetlne. A potem- wszędzie zalegające śmieci, bo jak już się odpaliło to trudno już pozostałość wyrzucić.
Żadne zakazy w naszym kraju nie poskutkują. Jako naród mający chyba we krwi omijanie przepisów i pysznienie się byciem wolnym- już słyszę, jak mówią czy wrzeszczą nawet, że żyją w wolnym kraju i nikt im nie zabroni.
Tak, kwękam, bo nie mogę radykalnie wsadzić tym osobom tych petard w zad. To sobie ponarzekam.
Nina bardzo się boi, także w kulminacyjnym momencie musiała czas spędzić z nami. Masza też, choć już może nieco przywykła. Bonita, jako że właściwie głucha i ślepa- więc uratowana odcięciem od tych dramatycznych efektów ludzkiej głupoty i samolubstwa.
Tupaja i pompon |
Dziefczynki w kurniku na pewno też to przeżywają, ale są w stadzie i zaciemnione więc rano zwykle nie widać większych objawów stresu.
Na osłodę- udało mi się w okresie świątecznym przeczytać dwie książki. Jedna z nich to opowieść o Simonie Kossak pióra jej partnera. Książka lekka, bogata w zdjęcia, ale i ciekawe, ciepłe historie o badaczce puszczańskich zwierząt, wielkiej jej miłośniczce. Przy okazji czuć jak Lech Wilczek miał zbieżne uczucia dla przyrody. Nie dziw, że się dobrze dogadali.
Drugą lekturą, którą szybko pochłonęłam są opowieści Szarego Wilka czyli Darka Karpia. Lekka lektura, sporo ciekawostek o naszych leśnych zwierzach- w tym moich ukochanych łosiach.
A w nowym roku- życzę Wam zdrowia, miłości i ...determinacji
Kosarz po przejściach |
Sama kiedyś wychodziłam z Jackiem i dziećmi i puszczałam fajerwerki w sylwestra. Dopóki nie dowiedziałam się, jak koszmarne skutki to wywołuje. Mam poczucie winy z tego powodu, bo nawet do głowy mi nie przychodziło, że komuś mogę w ten sposób zaszkodzić. Teraz bawię się czasem zimnymi ogniami tylko.
OdpowiedzUsuńW tym roku na naszym osiedlu nie widziałam, co zaskakujące, posylwestrowych śmieci i ciekawi mnie bardzo, czy sprzątnęli sami, czy miasto już zdążyło. Co prawda wychodziłam dopiero 2 stycznia, ale zwykle te śmieci walały się wszędzie co najmniej przez kilka dni.
Ten kosarz... Mam nadzieję, że jest młody i nogi zdążą mu odrosnąć.
Muszę sprawdzić, czy książki, o których napisałaś, są w mojej bibliotece :)
Oj, ja też we wczesno- późniejszym dzieciństwie pamiętam zachwyt nad fajerwerkami. Jednak dość szybko przyćmiła go panika u naszych psów, jeszcze w rodzinnym domu. Do tego rosnąca świadomość, że ptaki i zwierzęta dzikie tego się boją wystarczyło by znienawidzić cały ten szoł...
UsuńA książki- miłe dla oka i duszy.
A mła to myśli że zakaz by poskutkował gdyby wsparty był odpowiednią wysokością mandatu. Napiendralanie petardami to nie jest prawo obywatela, to nawet nie jest swoboda bo zbyt mocno włazi w prawo do świętego spokoju inszych obywateli. Cóś jak te emisje. Zdaniem mła można już teraz drążyć w sprawie całkowitego zakazu używania środków pirotechnicznych do pokazów i innych zabaw. To przeca nie jest broń i do obrony koniecznej nie służy, obronić logicznie tych napiendralań się nie da. Mła zauważa w warunkach miejskich pewien postęp. Jeszcze dziesięć lat temu to dwa tygodnie przed Sylwestrem i dwa tygodnie po Sylwestrze w młowej okolicy huczało. Teraz huczy z rzadka wieczorem w Sylwka i solidniej po północy, no i tylko troszki w Nowy Rok. A tak to cisza. Znaczy dało się ograniczyć, więc pewnie da się zamienić ten huk i błysk na cóś innego. Jestem w tym względzie optymistką. :-D Do siego.
OdpowiedzUsuńByć może część sie zmieni, część należałoby zmieść , hre hre
UsuńNajlepszego!
Już widzę to nakładanie mandatów w sylwestrową noc.
OdpowiedzUsuń