W przyrodzie zwykle panuje równowaga.
W społeczeństwie ludzkim też. Czasem- niestety przewaga starych przekonań, przyzwyczajeń lub po prostu poczucie dziwnie pojętej- a właściwie chyba typowo ludzkiej- estetyki.
Jedni lubią patchworki - inni tuje i pole golfowe.
Jedni lubią patchworki - inni tuje i pole golfowe.
Dziś w Trójce słyszałam krótką audycję na temat łąk w mieście ( z udziałem Fundacji Łąka).
Dobrze, że się o tym mówi; fakt, że 9:40 i świąteczny dzień- może więcej osób usłyszy.
Sama lubię różnorodność właściwą danemu siedlisku. Mądrość przyrody jest zawsze.
Wystarczy ją zauważyć, poczekać, zaniechać.
I tu nasuwa mi się coś w co ostatnio zaczynam wnikać- uważność w życiu. Tu i teraz - ale to dobre, bez zachłanności na zapas. Bezpieczne carpe diem, bo jutro może nie nadejść, więc doświadczam, kocham, patrzę i widzę, daje, ale i biorę, bez zachłanności. Spokojnie.
Tyle możemy wziąć, nie niszcząc i nie nadwyrężając.
Wystarczy ją zauważyć, poczekać, zaniechać.
I tu nasuwa mi się coś w co ostatnio zaczynam wnikać- uważność w życiu. Tu i teraz - ale to dobre, bez zachłanności na zapas. Bezpieczne carpe diem, bo jutro może nie nadejść, więc doświadczam, kocham, patrzę i widzę, daje, ale i biorę, bez zachłanności. Spokojnie.
Tyle możemy wziąć, nie niszcząc i nie nadwyrężając.
Siebie i innych.
Przechadzam się po Tupajowisku i patrzę.
Trochę utnę- gdzieniegdzie tylko, bo sucho i te 5 godzin deszczu to kropla na Saharze.
A Sahara już u nas. Nie tyle z pyłów, bo one nie z niej, ale z naszych gleb.
Odsłanianych bezmyślnie. Prześladujemy drzewa, zadrzewienia śródpolne....
A ja?
Można powiedzieć, że ścieżkę sobie do kompostownika wyrąbałam w trawach.
Przed domem kosze dwa razy.
Przyjdzie czas, że to będzie chrzęstowisko.
Niewiele przetrwa. Więc chronię glebę. I to co jeszcze tu rośnie.
Przechadzam się po Tupajowisku i patrzę.
Trochę utnę- gdzieniegdzie tylko, bo sucho i te 5 godzin deszczu to kropla na Saharze.
A Sahara już u nas. Nie tyle z pyłów, bo one nie z niej, ale z naszych gleb.
Odsłanianych bezmyślnie. Prześladujemy drzewa, zadrzewienia śródpolne....
A ja?
Można powiedzieć, że ścieżkę sobie do kompostownika wyrąbałam w trawach.
Przed domem kosze dwa razy.
Przyjdzie czas, że to będzie chrzęstowisko.
Niewiele przetrwa. Więc chronię glebę. I to co jeszcze tu rośnie.
Cały pas równoległy do drogi to suchy teren. Od dwóch lat spędzam sen z oczu niektórych koszę dwukrotnie.
Po zeszłorocznej suszy wypadło nieco trawy. Przetasowały się gatunki.
Mam, prócz kurdybanka przetacznik i - ku w sumie mojemu zadowoleniu, rozpełza się lebiodka. Roślina lecznicza i miododajna. Nie mam jej za złe. Późniejszy czas będzie należał do dziurawca, który sam przywędrował. I bardzo dobrze!
Czas suchy i ciężki nastanie pewnie, może i niebawem.
Karagany też ledwo zipały.
Czas suchy i ciężki nastanie pewnie, może i niebawem.
Karagany też ledwo zipały.
Za to poszerzył się "asortyment". Wilczomlecz. Który? E. verrucosa? Niepewnam.
Dziury po wypalonych słońcem trawach pięknie zabliźniają inne rośliny z bazy nasion w glebie. |
Poduchy lebiodek |
A gdzie nie mogą - tam poślą melisę i poziomki. I dobrze. |
Kurdybanek okrywowy |
Wyka. Miał być nawóz zielony. Będzie fitomeliorant i miododawca. |
W części ogródkowej radzimy sobie jakoś, wspólnie z roślinami ;)
Górą- okrywowy bluszczyk kurdybanek. Wśród traw też przenika, plus płożący gatunek pięciornika, który mnie zawsze wkurzał (bo to potrafi) na grządkach.
Ponieważ nie walczę już o każdy skrawek skopanej gleby, kępami zostawiam "zatrzymywacze" wilgoci- mierznicę czarną, jasnoty ( w tym roku sporo białej też).
Jesienią posiana wyka ładnie się rozrasta.
Podwórko to obecnie królestwo mniszkowe.
Kurdybankowe też.
Boski glistnik |
Nieperfekcyjny skalniak. Misz i masz :) |
Cieszę się, że jeszcze zielono. Kosaćce, krwiściąg.... |
Póki mieszkam- będzie dziko i różnorodnie.
Tyle mojego.
I... Ich.
He, he, he, jako nieperfekcyjna pani domu i zapuszczona ogrodniczka ( powinno być zapuszczająca ogród ale zapuszczona to jakoś tak dosadniej ) rozumiem a nawet podzielam. W tym roku pielenie wiosenne wykonałam tuż przed kwitnieniem konkretnych kfiotów na które lubię sobie popaczeć. A poza tym gleby nie tykam bo suchości strach się bać. Co do drzew to uważam że kara za ten masowy, kretyński wyrąb z epoki wczesnego Szyszki jest niestety jak najbardziej należna i jedyne co mła dziwi to że tak szybko następuje. Mam wrażenie że to efekt śnieżnej kuli, coraz szybsza i coraz większa ta degradacja wszystkiego wokół. Niestety tak to jest jak się czasem demokracja zwyrodni i przelezie w ochlokrację. Wszystko jednak wskazuje na to że naturalne następstwo ochlokracji jakim jest terror raczej nam nie grozi bo: każda władza z definicji jest nienawidzona przez zaciekłych ochlokratów ( taka niespójność systema ), uwłaszczeni ochlokraci jako nowobogaccy są szczególnie nielubiani przez tych którzy też by chcieli a nie mogą. Rewolucjoniści, czy tam inni miłośnicy sanacji, odnów moralnych czy inszych gwałtowności systemowych nie chcą pamiętać słów Dantona - "Rewolucja, jak Saturn, pożera własne dzieci." Szkoda tylko że zanim dobierze się do potomstwa to narobi szkód jak cholera. No ale bądźmy optymistami i uważajmy z pieleniem. :-)
OdpowiedzUsuńW samo sedno, choć obawiam się czasem, że głoopi ludzie nas jak te drzewa kiedyś wyrżną.
Usuńpozdrówki
Dobrze piszesz Tupajo :) ja mam za malo ziemi, zeby cos odlogiem zostawic, ale... mam mniszki kwitnace, mam glistniki i pokrzywy, mam wilczomlecza i niestety mam perz, ktory demoluje mi moje male "uprawne kawalki".
OdpowiedzUsuńW tym roku nie walcze zbytnio w ogrodku, poustawialam sobie wszedzie donice i wiadra z kwiatkami i na razie jestem szczesliwa :)
Ale trawnik musze wreszcie skosic!
Moje krzewy i drzewka owocowe pieknie kwitly, a jak beda owoce, to i tak wszystko ptaki zjedza, dla mnie zostawiaja regularnie owoce josty (agresto-czarnaporzeczka), ktore nawet golebiom nie smakuja, a mnie i owszem :))))
Pozdrawiam serdecznie :)
Minimalizm jest dobry :)
UsuńA josty nie znam, smak bliżej agrestu czy porzeczki?
Też odnoszę wrażenie, że degradacja przyspiesza. Na moim gumienku nawet tzw. chwasty nie rosną. Tylko mech.
OdpowiedzUsuńBu....
UsuńWielkopolska stepowieje; już na studiach mi tluczono do głowy. U nas chyba już też. Z resztą jak te bałwany dalej będą rżnąć wszystko co przypomina im drzewa i krzewy to będzie totalna Sahara Rzeczpospolita.
No to powiem co u mnie. Mam miejski ogródek, z kostką brukową na podjeździe i chodniku wokół domu, ale trawnik opanowany przez roszalały kudybanek, mniszki i koniczyny, żywopłot z daglezji w parterze zagęszczony przez pokrzywy i glistnik, wokół oczka wodnego istna dzicz, w której rośnie co chce, ku zadowoleniu rozmnażających się tu co roku ropuch, mięta i melisa rosną wszędzie, a najchętniej między kostką brukową. Stara pryzma kompostu nie ruszana od lat, bo mieszkają w niej jeże i padalce. Co do obserwowania i odpuszczania - trzy lata temu była w okolicy inwazja mszyc świerkowych, świerki wyłysiały błyskawicznie, ludzie w panice powycinali drzewa... ja odczekałam, przyszła armia biedronkowych larw, podjadły sobie tych mszyc ile wlazło, świerki po roku odżyły. No i w tym miejskim ogródku mam drzewa owocowe (czereśnie ledwo zdążyłam spróbować, ptaki zjadają prawie wszystkie) i grządki warzywne (zaciszna okolica, mało pojazdów, więc mam nadzieję, że bardzo zatrute toto nie jest), podczas gdy sąsiad wyciął stare jabłonki, żeby wsadzić sumaki. Kłujący straszliwie i rozrastający się nadmiernie berberys zostawiam dla pszczół, miododajnych mam zresztą więcej. No w każdym razie nie wszyscy jeszcze oszaleli, niektórzy chcieliby jednak trochę na tej planecie pomieszkać.
OdpowiedzUsuńNo i tak trzymać :)
Usuńpozdrawiam
No cóż, wszystko dostosowuje się do zmieniających warunków. Tak ma być. To dobre. Tylko człek zagubił się. Nie każdy, ale większość...co zrobisz. Robim co możem, i tyle. Ziemia sobie da radę. Śliczny masz ogród, ja nieogródkowa, ja oglądam. I się cieszę. I pozwalam :-)
OdpowiedzUsuńMy na wiosce mamy naturalna zieloną dzunglę i busz, wiec dokladam sie do dbania onaturalne zasoby natury.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z tak zwanego zapuszczonego gospodarstwa, gdzie trawę koszą konie a chwasty ( które częściowo zjadamy my) mają się dobrze, wręcz są pod ochroną : )
OdpowiedzUsuńNa razie pozdrawiam :) Tyle co przeczytałam ale jeszcze przede mną wgapianie się w twoje zdjęcia, które zaliczam do relaksu... ale żeby był relaks to musi być najpierw praca... :)
OdpowiedzUsuńTeż pielę z rozwagą bo można więcej zniszczyć niż poprawić.
:)
UsuńPozdrówki i uściski
Miód na moją duszę... Oby jak najwięcej było takich miejsc jak twoje a ludzie mięli twoją mądrość do natury. Amen
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zarażam. Choć trochę. A najlepiej jakbym była jako ten wąglik :D
UsuńPozdrowienia od czytelniczki Pani bloga, mieszkam stosunkowo niedaleko i chętnie zwiedzam nasze okolice. Jednak wydaje mi się, że ludziom, sąsiadom jest obojętne, czy ktoś kosi czy nie, mają swoje sprawy i problemy. Ewa.
OdpowiedzUsuńDziękuję i odwzajemniam :)
UsuńZ tym co kto ma w ogródku to różnie- w zaleznosci od człowieka- jest solą w oku, bez wartości lub wywołuje miłe uczucie.
pozdrawiam