Święta stwarzają okazję do bycia razem.
Do wspólnych wypraw, spacerów. Zostawiamy stół, zasilamy się śniadaniem i ruszamy Dzikiem w drzewostan Lubańskiego Wielkiego Lasu. Ten niestety, jak w wielu miejscach w Polsce, przestaje być wielki. No, może powierzchnia się nie zmienia, ale skład wiekowy- jak najbardziej.
Oczywiście wiek rębności, las gospodarczy, bla bla bla.
Wszystko to jest dla mnie jasne, nie jestem laikiem, ale i tak widać skalę cięć i dewastacji. A jadąc parę dni temu minęło mnie na odcinku 40 km 10 ciężarówek drewna.
Co zaczęła poprzednia władza ta dalej kultywuje. Trwa mydlenie oczy, wypieranie się, oskarżanie innych.
Niezmiennie lasy- borykające się jak wszystkie ekosystemy z brakiem wody, są niemiłosiernie osuszane. Idąc wczoraj mijaliśmy wydzielenia bardziej wilgotne oczywiście z pokopanymi rowami odwadniającymi.
Widać też pazerność.
Sposób pozyskania drewna często wygląda tak, jakby tłuszcza wbiła się do marketu i depcząc innych, niszcząc półki sklepowe i resztę asortymentu, dobierała się do wybranego celu.
Tu są to buki, bo odwiedzany przez nas drzewostan jest na złożu bazaltowym. Niektóre z drzew miały ponad 100 lat. Miały, bo już ich nie ma. Wyrżnięte i wywiezione.
Jak wiemy, ssanie na drewno jest. Chiny dalej kupują a my- dalej chętnie rżniemy i wysyłamy. Eksport wcale nie zmalał.
Niemiaszki bardzo chętnie kupują polskie drewno. U nich powstaje sporo stref wolnych od wycinek. Sąsiedzi równie chętnie pozbywają się swoich odpadów i lokują je u nas. Oczywiście- gdybyśmy tego nie chcieli- musieliby sobie radzić inaczej.
Dlatego dewastacja lasów, niszczenie krajobrazu czy zawalanie kraju odpadami to nie wina ICH, OBCYCH nacji. To często zwyrodnienie i brak moralności naszych władz, a także to, że może w naszym? kraju nie mamy za wiele do powiedzenia, bo już większość podlega kontroli nie naszej.
Bogate ziemie Pogórza Izerskiego- Kaczawskiego także, są narażone na degradację. Mamy u nas złoża bazaltów. Powiecie- drogi budować trzeba to i złoża należy eksploatować.
Ja się pytam czy wszędzie i czy za wszelką cenę? Za cenę utraty drzewostanów i innych zbiorowisk, siedlisk, które są miejscem życia roślin i zwierząt, chroniąca zasoby glebowe i wodne szata roślinna jest usuwana, dziury w ziemi powodują zmianę stosunków wodnych na dużych obszarach. Do tego dochodzą zanieczyszczenia pyłowe, zwiększony ruch samochodów ciężarowych z urobkiem. A potem, po zamknięciu, nierzadko brak rekultywacji lub wykorzystanie wyrobiska na składowisko odpadów, nierzadko niebezpiecznych!
Miał być miły spacer i w sumie był, bo z najbliższymi. A jednak świadomość tego, że za miesiąc, dwa czy nawet tydzień wszystko co zobaczyliśmy może zniknąć, zostać zniszczone, przeorane ciężkim sprzętem... budzi we mnie smutek.
Czasem większa świadomość powoduje u człowieka więcej bólu i niezgody, a to rodzi napięcia, choroby jeśli nie umiemy sobie z tym radzić. Po innych to spływa. Mają to głęboko. Lasy, drzewa, nasz wspólny świat.
Dlatego ostatnio rzadziej bywam w lesie. Z jednej strony cholernie mi tego brak, z drugiej- kiedy trafiam na zręby, zwłaszcza w czasie sezonu lęgowego, gdy widzę zniszczone runo, odwodnione drzewostany- robi mi się tak źle, jakbym odwiedziła rzeźnię.
Wielkim wyzwaniem jest widzieć, kontrolować emocje i umieć odpowiednio je kanalizować. Mieć w sobie spokój do podjęcia decyzji co zrobić. Czy płakać, czy się wściekać, czy może działać. Radykalnie? A może bezpieczniej... sukcesywnie, długofalowo.
Powiedzmy szczerze- nie każdy jest wojownikiem. Ale każdy może stać się walczącym.
Po drodze, jak widzę z własnego doświadczenia, niektórym potrzebne jest zrozumienie siebie. Swoich zasobów, swoich mocy. Określenie co mogę robić bez zabicia siebie. Brzmi mocno? A tak- bo tak jest właśnie. Kiedy jest coś co powoduje, że skręcają ci się w środku trzewia, serce bije szybciej, gardło się zaciska, a w głowie rodzi się chęć robienie złych rzeczy- w obronie słabszych, przeciwko złym ludziom- zabijasz siebie. Osłabiasz, kiedy niczego z tym nie robisz. Nienawiść nie karmi. Ona nas pożera. Mało tego- energia podążą za uwagą, zasilamy naszymi emocjami to zło.
Nie mówię, że należy wszystkim złym życzyć dobrze. Tego nie umiem jeszcze i nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała. Chyba nawet tego nie chcę. Jestem ze sobą szczera. Wiem jednak, że złomyślenie do niczego nie prowadzi, a tylko zabija nas w środku, powoduje choroby.
Co zatem robić?
Jedni mówią- módl się za nich.
Inni- pobłogosław to co zginęło.
Jeszcze inni, przyjmij to co jest i działaj aby tego było mniej.
Bo nie wszystko od nas zależy. Ale zależy sporo.
Stąd ważne jest działanie lokalne, ważne jest utrzymywanie się w sile ducha by móc być gotowym na wyzwania.
Uczenie innych, uświadamianie wagi życia innych istot- tak samo ważnych jak my. Działanie drobnymi krokami, czasem na prawdę małymi w sytuacjach, gdzie dzieje się źle.
We wsparciu siebie pomaga mi joga, Reiki i praca nad sobą w duchu praktyk i nauk Wschodu właśnie.
Co pomoże Wam?
![]() |
Buczek. A miał być kopytnik. Minus wstawiania postów na telefonie....dziękuję za uważne czytanie |
![]() |
Absorberka nad wodą w dawnym wyrobisku |