Wiosna pomału zagościła we wszystkich pobliskich kątach. Kwitnie ziarnopłon, zawilec gajowy, młode pędy podagrycznika śpieszą ku słońcu. Żółto od tulipanów, kolorowo od hiacyntów. Lepiej, że kwitnie już bluszczyk kurdybanek, dzięki niemu trzmiele i inne pszczołowate mają pożytek. puściły swe pąki śliwy, wczoraj wiśnie. A zaczęło się od brzoskwiń.
Nie wiem jaki to będzie rok. Obawiam się, że kolejny nieprzewidywalny. Suchy, gorący, z burzami i gwałtownymi opadami. Skoro to wiemy, powinniśmy działać. A tego, jak widzę się nie robi. Z oporem, albo wcale nie pozostawia się miejsc naturalnie wilgotnych naturze. Dalej z nienawiścią tnie się drzewa, pogłębia i czyści rowy i strumyki, niszcząc przy okazji miejsca tarlisk ryb, ostoje bezkręgowców.
Przepędza się bobry, niszcząc im żeremia i tamy. Mądrych w tym biednym kraju się nie słucha. Naukowców, przyrodników. Samych bobrów.
Co rusz czytam o kilometrach zniszczonych cieków wodnych, okolicznych lasów łęgowych.
Widzę wycinki zaczerwień śródpolnych. Jakby te kilka metrów miało zbawić tego człowieka, bo dosieje jeszcze wysysającej wszystko z ziemi kukurydzy lub rzepaku. Serce boli, kiedy patrzę na gleby. One nie są uprawiane. To grabież, to wyzysk. Pompowanie nawozów mineralnych, herbicydów. Pozostawianie gołej gleby, przeoranej, pozbawianej często resztek pożniwnych. Traktowanie gleby nie jako żywego organizmu- biomu- a jedynie jako podłoża do upraw.
Wiem- są rolnicy, którzy mają wiedzę. Czują ten swój zawód, działają w zgodzie z potrzebami gleby.
Niestety część z nich to typowi ludzie tych czasów. Egoiści. Tylko JA, MOJE, DLA MNIE.
Widać to po ogrodach, właściwie terenach przy domach. Trawa, koszona nawet w grudniu- niestety, takie przypały w moje wsi....Z drzew- tylko tuje. Drzewa liściaste takim wadzą. Śmiecą liśćmi. Niektórym nawet zabierają tlen nocą, a stare, sędziwe drzewa- jak to pewna głupia baba powiedziała, to więcej wydzielają CO2 niż pochłaniają. Im ktoś bardziej tępy, ale głośno gada- tym więcej podobnych go słucha i przyklaskuje.
Ludzie nie widzą potrzeby ochrony przed upałem- nie sadzą, nie chronią drzew, nie utrzymują zakrzaczeń. Golą do ziemi te swoje murawy. Smutek mnie ogarnia jak widzę te domu- z kulkami w donicach lub posadzonych tych niby-drzew... Nie ma kwiatów, bylin.
Owady to zagrożona grupa zwierząt.
Ale co takiemu bezmyślnemu konsumentowi po tej informacji. Skoro tylko najważniejsze wyspać się, nażreć, kupić nowe auto, polecieć na wakacje... Motyle? Chrząszcze? Po co to takim? Zerowa wiedza, zerowa empatia..
To może tak- dla nich takie owady mogą nie istnieć. Dla mnie- tacy ludzie. Nawet nie powinni.
Chwała, że nie wszyscy tacy.
Poniżej przykład rewitalizacji- tfu! terenów zielonych w Lubaniu. Szmata, pomiędzy wymęczone kocimiętki i jakieś trawy. Na wszystko rzucona kora....Pieniądze w błoto. Niczego wspólnego z upiększaniem czy - jak to szumnie się teraz zwie- zwiększaniem bioróżnorodności- to nie ma wspólnego. Ale- kogo to?
A co u mnie? Przygotowania do sezonu w toku. Skrzynie dorobione. Wyściółkowane.
A w niektórych miejscach- samo się dzieje. Trzeba zweryfikować co będzie tam żyło.
|
Obok szałwii i mierznicy wysiała się naparstnica. |
|
W skrzyni, gdzie słońce tylko do 14stej, wylądował kozłek. Z kompostu- z kawałka korzenia. odbił żywokost. Prawdziwe złoto w ogrodzie. |
|
Wielosił błękitny. Roślina lecznicza, roślina dla owadów. Sama się sieje. |
Aby zachować spokój- uziemiam się. Pogoda sprzyja.
Wiosna to czas dobrego jedzenia z podagrycznikiem, pokrzywą, liśćmi młodych lebiodek i poziomek...Plus pieczone buraki , tofu z olejem lnianym i octem ziołowym
Lub kotlety jajeczne z jaj biegusów