.

.

piątek, 11 lutego 2022

Misz-masz z kutaskami leszczynowymi w tle

 No cóż. Pogoda nie rozpieszcza. To znaczy rozpieściła raz, może dwa. Raz jak napadało śniegu na 3 dni, a drugi- kiedy wczoraj było 11 na plusie. Poszliśmy z Absorberem 3 na spacer wózkowy już przed 10-tą. Słoneczko, ciepełko, aż wstyd...!

A dziś- pada mokry śnieg, na wybiegu u kur bagno. Nie dają już rady pędy z winorośli rzucone przez M.

Jedyne co się sprawdza to wycieraczka z gałęzi bożonarodzeniowej jodły, ale niezmiennym pozostaje ciapa na wybiegu. Biegusom to nie wadzi, dalej działają na nim metodą otworową - świdrują dziobami w ziemi, także koło drzew więc musimy je zabezpieczyć, bo w końcu sprowadzi to na zielone jakąś niemoc, w najlepszym wypadku.

Wczorajsze słonko dało też możliwość dozbierania kotków leszczynowych. Sprawdziły się u nas przy infekcjach dzieci i jestem ich wierną fanką. Dobrze też działa na starszych, wzmacniająco. Napar jest smaczny choć jak się przesadzi to czuć delikatną goryczkę. 

Na lipach już pączki. Czekam na liście, bo uwielbiam ich smak. Mogłabym jeść taką sałatę całymi dniami!
Póki co zaparzam napar, równie smaczny i zdrowy. 

Męskie kwiatostany leszczyny- kotki

Pęd leszczyny

Lipa drobnolistna

Sosna zwyczajna


Z sosnowych igieł robię napar już od jakiegoś czasu. Bogaty w wit. C, mikroelementy, świetny na tę porę roku. Poza tym ma orzeźwiający smak. 

Lubię zbierać rośliny na własny użytek. Czasem nawet wolę zbierać niż je potem przetwarzać...Niekiedy długo zajmuje mi zebranie się do rozdrabniania i przesypywania. Dostaję jednak kopa kiedy przypominam sobie, że im dłużej leżą czy wiszą - tracą składniki i czasem nadają się jedynie na kadzidła lub napary do włosów....

Czasem jednak, jak ostatnio, zbieranie leszczynowych kutasków przypłaciłam zapaleniem spojówek. Tak mi się po oczach oberwało pyłkiem, że hej...!



Życie to także siedzenie w garach. Nie przepadam, choć czasem mam do tego większy pociąg, albo świadomość, że będzie smakowało Moim jest wystarczającą marchewką... Zupy gotują co dwa dni. A ponieważ jest zima to często jest to krupnik. My lubimy, choć wiem, że z tą zupą bywa różnie- podobnie mam z grochówką. Generalnie nie znoszę. Zwykle smakowała mi tylko na Hubertusach, z wojskowej kuchni. 
Mój krupnik jeśli nie z pęczaka, jest z kaszą z płaskurki lub jęczmienną wiejską, ale w ilościach, która nie powoduje erekcji łyżki w zupie. Koniecznie dużo warzyw, majeranek, por...podgrzybek suszony.

Był krupnik...

... nie ma krupniku...

Mam też czasem ochotę na sałatki buraczane. Niestety nie zadbaliśmy o jesienne posianie rukoli więc płaczę! Muszę pozostać przy dyni, sezamie, cebulce. Do tego ocet jabłkowy i olej lniany. Mniam!



Muszę też powiedzieć o moim ostatnim odkryciu, choć to nic nowego. Kawy bezkofeinowe są i z cykorii, z żołędzi, o tych mniszkowych też słyszałam, ale pierwszy raz kupiłam i bardzo mi smakuje. Bardziej niż żołędziowa.



Miło napić się takiej, choć pijam kofeinową. 

Myślę już o zasiewach. Niedługo mus posiać pomidory, trochę ziół i roślin niezwyczajnych, których nasiona zakupiłam. Zobaczymy co z tego wyrośnie. W zeszłym roku część się nie udała. Ale nie poddaję się, ha!



Myślę, że jak już się wezmę do siania to spłodzę post o tym. Na razie to nawet już nie pamiętam jakie nasiona kupiłam, hehehe! Tu, na foto wyżej fasola z orzełkiem lub- monstrancją- jak kto widzi. 

A cóż poza tym? 
Forsycje po paru niezbędnych cięciach zakwitła w domu. Jest moc! 




A ja korzystam niekiedy z chwil, kiedy Absorber  śpi. Przyszły książki. O Podlaskich klimatach już przeczytana, teraz weszłam w biografię Fiodora. Nadal jestem zwykle rozczarowana literaturą współczesną, rzadko trafiam na coś co mnie porwie, zadowoli. Dlatego wracam do klasyków i do biografii. A że Dostojewski to jeden z moich kiedyś ulubionych pisarzy tym chętniej złapałam za nową biografię, a właściwie rozważanie na temat kobiet w życiu pisarza. Wcześniej czytałam o kobietach Czechowa, którego kocham miłością 
 nieprzerwaną. Obie książki z wydawnictwa Czarne.

Jak nie czytam- to słucham. Ostatnio niemal wyłącznie czeskiego 2 radia. Fakt- modlą się tam, ale aż tak mi to nie wadzi, a muza- przednia. Folk, jazz, klasyka, jakaś alternatywna, ale ciekawa, czasem i coś mocniejszego. Bardzo smaczna i strawna stacja. U mnie na 97,9. Polskie stacje omijam. Dość mam pieprzenia o umarłych, zakażonych, straszenia ludzi zamiast przekazywaniu rad jak być zdrowym i nie zachorować od samych myśli i durnych pomysłów zniewolonych.


Zdrowia! 
Do przeczytania 😊





9 komentarzy:

  1. Erekcja łyżki...pięknie napisane :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. napar robisz ze świeżych czy suszonych kotków? ile na szklankę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I z takich, i takich. Dla Absorbera3 robię z łyżki na pół litra wody i z reguły jest to mieszanka z innymi.

      Usuń
    2. dzięki, dzisiaj wypróbuję :)

      Usuń
  3. Napiszę tu, troszkę spóźniona, że fajnie, że wróciłaś do bloga.
    Mam nadmiar dyń w piwnicy, więc może kiedyś, będąc w naszej okolicy, wpadniesz na chwilkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to na pewno pomyślimy o odwiedzinach !
      pozdrówy

      Usuń
  4. Witam się!
    Cieszę się niezmiernie, że trafiłam na tego bloga. Lecę dalej się tutaj porozglądać.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      i ja się cieszę, że się cieszysz. Rozgość się
      Pozdrowienia!

      Usuń