Zostawiasz za sobą wiochę, z przygotowaniami do mszy, do komunii dziecków.
Zostawiasz w domu żółtego gila, bo woli z niegilem latać z pistoletami na wodę.
Rude z lekko już pomiętą sierścią, wierne ciało idzie posapując, obok.
Wspinamy się lekko pod górkę.
Wiemy po co tu przyszłyśmy.
Każda z nas ma swój plan i swoje do zrobienia.
Ona poczuje całą przeszłość nocy i poranka.
Mnie pozostaną tylko powidoki.
Zryte marginesy ścieżki, poprzewracane, chronione przez nas- ludzi, miodowniki.
Czarny zwierz gdzieś tam sobie siedzi.
Zapachu nie czuć. Ale ślady zostały.
Zrywam trędownik, repeta z jeszcze kwitnącego gajowca i dąbrówki. Tym razem wszystko do suszenia. Czeremcha już przekwita, ale udało się troszkę zebrać.
Będzie syropo- sok. Zobaczymy jak się sprawdzi.
Łapię słońce, energię od lipy, potem buka.
Ładujemy się wzajemnie.
Starczy na trochę.
Oczywiście, że tak.
Waldermeister czyli marzanka wonna |
Miodownik melisowaty dopiero zaczyna |
Trędownik bulwiasty |
Ruda czosnaczkowa |
Kokoryczka |
Buku |
Żywiec cebulkowy, częściowo żyworodna roślina naszej flory |
Czmielu umęczon |
Czmiel meczennik - jedyny, ktorego rozpoznaje. Reszta to jakies chwasty czy cus. :)))
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, jak wiele wiesz o ziołach! Ukłony w pas!
OdpowiedzUsuńJeszcze dużo praktyki przede mną ;) :)
OdpowiedzUsuńłomatko, wstyd! tyle czasu żyję i nic do tej pory nie wiedziałam o roślinach żyworodnych,a choćby tylko częściowo.
OdpowiedzUsuńbyłabym zapomniała - lubię sposób w jaki opowiadasz.
Człek sie całe życie uczy, goopolem umiera jak mawiają :)
UsuńJak Los da będę jeszcze trochę opowiadać co mi ślina na język i paluchy na klawiaturę...;)
Jakbym Tokarczuk czytała ;) Pięknie piszesz, Tupajko. Zdradzisz, jak robisz sok czeremchowy?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mieszkasz bliżej, razem byśmy chodziły... Może, kiedyś?
Ściskam.
Dzięki Inkwi, pisarstwo raczej średnie, hre hre, co do syropku
Usuńnie wiem jak to wyjdzie, bo robię podobnie jak z bzu czarnego, z kwiatów. Słodka woda i sok z cytryny, wytrawia się przez 2 dni w chłodnym, przecedzę i pasteryzuję. Stężenie cukry robię dość wysokie- choć tu zmniejszyłam i jest jakieś 2/3 szklanki na litr wody. Jak wyjdzie- dam znać :)
A z tym robieniem różności- kto wie co czas przyniesie ;)
Buziaki!
Jejku, wypraw o rosie zazdraszczam. Szczególnie że łazisz w tzw. ostępy i głusze ( prawdziwe głusze, ciche - znaczy żadna "Seksualnie Niebezpieczna" czy tam inne "Oczy Zielone" Cię znienacka w lesie nie dopadną, jak to w podmiejskich lasach bywa ). Żywiec cebulkowy wygląda pięknie, uwielbiam kiedy i u mnie w ogrodzie się pokazuje. Niestety złośliwy podagrycznik usiłuje wpełznąć tam gdzie nie trzeba ( i dlatego tępię gadzinę ręcznie w tym miejscu zanim żywiec zaniknie, coby jego przy okazji nie wytępić ). U mnie zraz będzie przerób mleczy, muszę się pospieszyć zanim dmuchawce zdmuchną moje przygotowania do wyrobu syropku.:-)
OdpowiedzUsuńMagiczne zioła w magicznym opisie...
OdpowiedzUsuńPodobną mamy florę w naszych lasach, mimo że po drugiej stronie. Fajnie masz, że tak patrzysz i wiesz na co :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń