Chłodem powiało.
Wczorajsza noc przybliżyła nas do klimatów zimowych.
Plus pięć.
Rano w pokoju zrobiło się rześko.
Tak...równe piętnaście.
Fajnie się śpi, z łóżka wyskakuje się chwacko.
Szur w drechy, mleko Młodemu, Młodą i Jego ubrać. Jedno i drugie ciepło, cebulkowo.
Potem, jak co dzień- leki Garipowi i szur! psowate na dwór.
Potem moja dobra znajoma Ściera i Wiadro plus woda i detergent i jechane.
Konserwacja powierzchni płaskich.
I tak do śniadania.
Po tak miłej rozgrzewce zwykle jestem już do końca obudzona i załapuję więcej niż średnią temperaturę więc i jajko dla Absorberów mogłabym czasami ugotować sobie w dłoniach.
Jeden z pokątników niestety zaliczył zgon w łazience co wykorzystałam.
Nareszcie, bo już parę trupów nie naruszonych było od czasu naszego zamieszkania w Tupajowisku, a ja nic z tym nie zrobiłam.
Konstruktywnego.
Dziś dojrzałam do decyzji, zebrałam, a właściwie wyciągnęłam swoje zabawki i go sobie rozłożyłam.
Kartoniki już mi się skończyły.
Przynajmniej te większe.
Zostały na drobnicę, a do tej złowieszczki nie należą.
Pomocne okazało się pudełko po papierochach.
Wycięłam ładnie, po linii napis: PALENIE ZABIJA i przysłużyło się zacnie.
Mało profesjonalny zestaw moich narzędzi preparacyjnych i trupek. |
Niestety, przy etykietowaniu potwierdziły się moje przypuszczenia, że oczka mi się popsuły, bo wypisanie podstawowych informacji do mojego zbioru, sprawiło mi lekką trudność.
Nie mogłam zogniskować wzroku na malutkiej karteczce.
A i pismo mi się już rozchwiało, bo i kiedy mam pisać i co?
Ręczne odeszło do lamusa. Mam nadzieję, że nie na zawsze.
Przy okazji przypomniałam sobie ile mam rozłożonych chrząszczy i pluskwiaków, parę motyli, oznaczonych lub nie, a nie włożonych do gablotki.
Dobrze, że ich nic nie pożarło....
Chrząszcz trafił tu, ale mam nadzieję, że znajdę chwilę co by go przełożyć gdzie trzeba.
Rozpinanie przypomniało mi moje wyprawy na owady, obserwacje i zatęskniłam za tym.
Mam nadzieję, że przyszły sezon, może z Młodymi, będę mogła znów poświecić swojej jednej z paru pasji, jakie posiadam.
Ostatnio udaje mi się- o dziwo!- czytać książki.
Co prawda z prędkością około 10 stron dziennie, ale to jak na moje obecne realia absorberowe wyczyn nie lada.
Oczywiście czytam tylko w WC, ale to mały szczegół.
I tu przypomina mi się zdjęcie z którejś z gazet, z półką z książkami w ... ubikacji.
I wiecie co?
Już mnie to nie śmieszy!
Przeczytałam z przyjemnością "Jedz, módl się, kochaj" E. Gilbert, a teraz zaczęłam "Ostatniego Amerykanina" tejże.
Równie gładko, z humorem, dobrze napisana.
Do tego przemyślenia mi bliskie.
Wcześniej naruszyłam "Cukiernię Pod Amorem" z cyklu sagi o Zajezierskich Gutowskiej- Adamczyk, ale jakoś mnie nie pochłonęła.
Biblioteka w Paszowicach jest całkiem fajnie zaopatrzona.
Korzystam często.
Mimo, że mam sporo książek, na które mam ochotę po raz wtóry, ale stwierdziłam , że ileż można taplać się ciągle w tym samym?
Czechow.
Listy Czechowa.
Dostojewski, wspomnienia Anny, listy Anny Dostojewskiej, wywody innych o Dostojewskich...
Hesse, Strindberg....
Nieee....
Czas się odkurzyć.
No i czekają na swoją kolej.
Także baśnie fińskie.
Ech, ta Skandynawia....
Cóż poza tym?
Ano- mały kwiatek z rozmówek damsko- męskich.
Tupaja: Kupiłam sobie wreszcie kapcie! (zajechałam chińskie klapki). W naszym sklepiku, za całe 6,50!
Kamax: No i dobrze.
Tupaja: Ale są męskie. Nie było w moim rozmiarze takich o grubej podeszwie. Duże, ale są bardzo wygodne!
Kamax: Bo męskie.
He, he, he!
Niom....
Drugie z serii poza tym?
Jestem rasistką.
Aktualnie nienawidzę- choć może to zbyt wiele powiedziane, bo nie pozwalam sobie na miotanie złych myśli. Bo...wracają.
A jednak.
Nienawidzę Rumunów i mam ochotę napisać ich nację z małej, gównianie małej litery.
To, co się dzieje z bezdomnymi psami w tym kraju to piekło.
Barbarzyństwo. Po prostu masakra.
z Facebook'a |
Sąd Konstytucyjny w Rumunii orzekł, że zabijanie psów w tamtejszych schroniskach po 14 dniach od ich przybycia jest zgodne z rumuńskim prawem.
UE oczywiście, jak w każdej ważnej, ale nieopłacalnej (finansowo) sprawie milczy.
Podejrzewam, że część miałaby ochotę wprowadzić podobne przepisy w swoich krajach.
Hekatomba trwa.
Nawet już nie będę o tym więcej pisać, bo naprawdę, uczucia jakie się we mnie gotują jak widzę zdjęcia z ulic wystarczą.
Złe myśli, złe życzenia....
Nie mogę zrobić nic więcej niż podpisać się pod petycjami i bojkotować, na swój sposób, ten gówniany kraj.
----------------
Bardzo krótki, ale treściwy artykuł na ten temat na portalu psy.pl wraz z linkiem do petycji jest TUTAJ
------------------
Edycja z soboty i krótki tekst Doroty Sumińskiej na temat :
http://www.psy.pl/felietony1/dorotasuminska/art76,zabic-jest-najprosciej.html