Nie wiem co producent miał na myśli, kierując jogurt z jagodami, porzeczką czarną oraz ziarnem dyni i słonecznika do mężczyzn.
Większość z nich i tak woli piwo.
Nie wiem też czy byliby zachwyceni paprochami ze śruty w ogólnej masie jogurtowej, o dziwo bez syropu glukozowo-fruktozowego.
Nota bene... chłopów się szajsem nie karmi, ale dzieci- owszem.
Eeeee.....
Mnie smakował.
W sumie- mężczyzną nie jestem.
Raczej ;)
Malkontencę sobie trochę, a co...
Weny mi ostatnio brakuje, toteż nie pościłam zeszłej niedzieli.
W sumie znów to samo, z wyjątkiem, sporym nawet, ale to już inna historia.
Stada mechanicznych bizonów i innych- także z wyższej półki dopłatowej i pomocowej (UE) uganiają się po polach, wzniecając kurzawę omłotów.
Słuchać już nie mogę tych złowrogich zgrzytów niosących się po okolicznych polach...
Dawki leków zwiększone.
Spirometria nawet nie taka zła.
Burzowo codziennie.
Garip zdemolował mi schody. Rozebrał łbem tralki.
Tak się boi burzy, że chciał do mnie się na górę przecisnąć, a że bramka antyAbsorberowa zrobiona, zaczął boczkiem szukać przejścia.
Wczoraj wyciskałam mu łeb spomiędzy tralek.
Chyba bardziej bolało go, że wypchnęłam go z powrotem na dół, a nie to, że o mało uszu nie oberwał sobie.
Ostatecznie zaszył się na dole, w kotłowni, gdzie grubsze mury, przy zamkniętym oknie dają mniej wizualno-dźwiękowych atrakcji związanych z burzą.