Sezon słoikowy w toku.
Pomidory koktailowe, moje ulubione, wciskam z solą i bazylią, ścigam się ze szpakami - bez dojrzewa w tym roku bardzo nierównomiernie. Nie narzekam. Owoców jest dużo, słoików już parę jest, a i dla ptaków będzie, bo taka jest idea.
Ostatnie dni latam jak z ogniem w tyłku, bo co chwila coś; a to popierdułki perliczkowe wołają, a to coś mdleje, bo mu turgor w komórkach się drastycznie zmniejsza, a to Absorbery mają problem. I dobrze. Mam dla kogo żyć.
Wczoraj udało mi się uratować gołębia pocztowego. Znaleziony na Jaworniku, naszym małym obiekcie wodno- rekreacyjnym. Jeden z chłopców ze świetlicy go zobaczył, a ja zaraz go chciałam obejrzeć czy nie jest ranny. Nie był; skrzydła całe tylko kompletnie padnięty.
Dwie obrączki, czarna i niebieska.
Zapakowałam do koszyka rowerowego, poowijałam koszyk bluzą co by nie wypadł i- w tak misternym pudełku pojechaliśmy do Paszowic.
Gołąb zniósł podróż dzielnie, walnął tylko jedna kupę, ale była tak luźna, że wyleciała z pędem powietrza poza koszyk. Straty zerowe.
W domu, zaraz obejrzeliśmy te obrączki i jak się okazało, na czarnej był nr telefonu. Zadzwoniłam. Pan na początku jakby nie do końca miał ochotę ptaka odzyskać, ale w końcu stanęło na tym, że gołąb u mnie odpocznie, zje, napije się i jak nie odleci na drugi dzień, pan po niego przybędzie. Nie wiem co sprawiło, że pan jednak się zebrał i przyjechał. W sumie z niedalekiej Złotoryi.
Gołąb tegoroczny, niedoświadczony. Leciał z Niemiec i chyba już mu pary nie starczyło. Niewiele brakowało do celu.
I tak pan odzyskał gołębia, a Absorbery, które już - zwłaszcza Młoda, polubiły ptaka, dostały po czekoladzie.
Nota bene, jeśli znajdziecie gołębia zaobrączkowanego, to tutaj można sprawdzić co to za gołąb. Można też wypełnić formularz kontaktowy, by znaleźć właściciela jeśli oczywiście nie ma jego namiarów na czarnej obrączce.
Młoda chodzi ze mną do dziefczynek, do perliczek też, pilnuje wody w misce Rudej, czy koty mają karmę...Aż miło patrzeć; jakbym siebie małą widziała.
Ciekawe czy jej przejdzie ta sympatia do zwierząt- mam nadzieję, że nie.
A ja znów szykuję się na upuszczanie krwi.
O dziwo mój "lekarz", zgodził się na wystawienie mi skierowania na pobranie. Długo jednak mu to zajęło. Wyszło na to, że zachowuję się tak, jakbym chciała sobie chorobę znaleźć. Że zdrowo wyglądam tylko "brak mi radości w oczach"; w ogóle to wszystkie schorzenia biorą się z naszego nastawienia (psychosomatyka) więc jeśli pokocham wszystko co robię, co mnie otacza i wkurwia- od razu będzie mi lepiej. No i racja! Uczę się tego od paru lat, jakby pan doktor nie wiedział, ale tak, z pewną taką nieśmiałością chciałam po prostu zrobić sobie badania krwi.
Mam tak ostatnio, że zjem śniadanie, wypiję kawę i po 1,5-2 godzinach chce mi się spać, tak że mogłabym się zwinąć koło Absorberów. Po południu też mi się zdarza. Czasem po posiłku, czasem nie. Nie ma reguły.
Ale jak mam dzień zapełniony fajną robotą- akcje odpinania od zasilania nie następują.
Rozważam też metafizykę, ale to już na koniec sobie zostawię.
Hmmm.
Oczywiście bliscy stawiają na co?
Tak, brawo!
- brak mięsa w jadłospisie.
:)))