Ostatnio- jak lubię i nie lubię.
W biegu.
Poranne szarpanie z czasem, naciąganie zbyt krótkiej kołdry.
Szybciej!
Pospiesz się!
No, ruszcie się!
Znów się spóźnię...
"Znów się spóźni."
Ta sama droga codziennie.
Wręcz te same prędkości na niektórych odcinkach.
Wieczne mijanki z innymi "w biegu", a może- "po prostu w drodze".
Ten sam, a jednak uroczy widok pasm wzgórz. Tak zmienny jak lokalne mgły i mikroklimatyczne atrakcje.
Praca- podobna, choć tak inna codziennie, bo zależna od masy.
Młodej, młodszej, najmłodszej.
Preferencji, chłonięcia, a czasem ostentacyjny opór wobec przekazywanej wiedzy.
Wesołe twarze, chochliki w oczach i znudzone oblicza z wydęciem znudzenia- "o czym ty mi tu pitolisz, babo...?".
Zadowolenie, że nie całkiem zwoje mózgowe zamarły, że jest tam jeszcze tego trochę, że tylko odkurzyć trzeba. In plus to wszystko.
Pozostałości inne- jako ten puch marny- zdmuchnąć trzeba; patrzeć do przodu i widzieć.
Oddychać.
Wieczory szybkie jak błyskawica, gonią mnie i zastają przy podjeździe Tupajowiska .
Dziefczynki już grzecznie w kurniku choć Berenika- córka Coli i Titolonga, z uporem maniaka zostaje w pomieszczeniu bocznym, nie w sypialni. Z czołówką na głowie łapię to drobne, puchate ciałko i niosę do reszty. Pierwszy raz płakała i krzyczała, że zabijają, że źle tak, że o matko! Teraz już spokojnie. Nawet jej się już tak to serduszko kurzęce nie tłucze.
Mądre ptaki.
Nie głupie.
Ilekroć słyszę mądrości (sic!) pewnych ludzi o inteligencji zwierząt, a zwłaszcza ich braku, zastanawia mnie ten brak pokory; ta pustka nadętego balonu. Brak wiedzy, niechęć do nauki, do słuchania innych, tępe naśladownictwo i brak krytycznego myślenia. A właściwie brak tego ostatniego.
Inteligencja kur jest taka, na jaką je stać.
Podobnie jak niektórych z ludzi.
Podejrzewam nawet, że część kur ma większe możliwości poznawcze niż niejeden zjadacz hamburgera i chipsów.
O kurach moich pisałam wielokrotnie, także tutaj.
Nie zmieniam zdania, że to ciekawe ptaki; każda ma swoją osobowość, choć nie każda może jest bardzo mądra. Może i nawet zdarzają się kurze "blondynki"- kto wie?
Pepita miała ostatnio kryzys. Udało się jej go pokonać- z moją mała pomocą, ale myślałam, że będzie to najgorsze. Zwłaszcza, że dwa tygodnie wcześniej odeszła Fifi. Młoda kura, tegoroczna, z zawadiackim grzebykiem kładącym się na prawy bok głowy. Fifi była z tych w typie Olkowatym- ciekawska, gadatliwa. Zawsze podeszła, skubnęła w nogę, spojrzała z ukosa, jak to kury mają w zwyczaju.
Szkoda.
Pewnie jeszcze wiele rozstań mnie czeka.
Różne są- jedna bardziej, inne mniej kąsające w serducho. Zawsze jednak smutek zawiśnie nad człowiekiem, a potem jednak myśl, że choć ten rok czy dwa to było dobre życie. Bez cierpień, bez strachu (pomijając Zdzisława i Titolca).
Że miały w sumie dobre życie. A ja dobre jajka...
Czas płynie- Jagoda i Kicia obrastają na zimę. Julian zagryza wszystko co możliwe. Czas mordowania rąk, palców, włosów. Minie. Jak wszystko. Z reguły zachowuję spokój, ale czasem ból ciachania mlecznych szpileczek przezwycięża dobre serce i z paszczy dobywa się ryk. I to jeszcze jaki...;)
Julian bezpieczny |
Słit focia z Jawornika- IX 2017 |
No właśnie- dlaczego? :) |
Manchmal ... Sehnsucht ist so grausam.... |