Megi poprosiła mnie via fejzbuk o tekst przybliżający o masowych pojawach owadów zwanych gradacjami, a wszystko to w kontekście Puszczy Białowieskiej.
|
Kornik - białowieski- chciałoby się rzec. (Wiki) |
O tym miejscu pisało już wielu i skrajne są na jego temat opinie.
Tak. Nasłuchałam się też, że jej rola jest przeceniana i wcale tak ona cenna wcale nie jest, że jej "pierwotność" to wymysł najaranych maryśką czy też obżartych psylocybinkami (pseudo)ekologów, a poza tym są inne, cenniejsze miejsca.
Ofkors. Zgodzę się z tym ostatnim. Też sporo takich miejsc znam. W lasach gospodarczych; nawet niektóre objęte ochroną potem.
Niestety spotkałam się też z akcją w jednym z nadleśnictw dolnośląskiej RDLP, gdzie koleżanka robiła magisterkę. Kiedy ją zaczynała i badała skład gatunkowy drzewostanów w pewnych dwóch oddziałach, "dziwnym" trafem, gdy okazało się, że kwalifikują się do ochrony ścisłej- zanim pracę obroniła przeprowadzono "czyszczenia".
Głownie z grubizny, niszcząc przy okazji runo i cenne gatunki.
Nie. Nie twierdzę, że wszyscy leśnicy to debile widzący w drzewach kubiki drewna.
Niestety dość często populacja ich skażona jest takim syfem; najgorzej jeśli dzieje się to na górze.
Co mnie wkurza w tej awanturze o Białowieżę- to, że przy okazji walki z kornikiem, pozyska się sporo dodatkowego surowca w postaci zdrowych drzew- niekoniecznie świerków.
Do gradacji wracając.
Populacje w przyrodzie podlegają ciągłym zmianom.
Żaden gatunek nie cieszy się stałym szczęśliwym zagęszczeniem osobników w siedlisku. Początkowo liczebność rośnie (przy założeniu, że środowisko jest przyjazne).
W pewnym momencie osiąga stan szczytu liczebności,generalnie wyznaczany przez pojemność siedliska (tyle ile może wyżywić, pomieścić etc.). Jeśli ją przekroczy, a często tak się dzieje- następuje faza spadku, po czym znów wszystko powraca do stanu (względnej) równowagi poprzez odbudowę populacji.
Populacja danego gatunku nie żyje w oderwaniu od innych gatunków (no, chyba tylko poza niektórymi typami ludzi). W przyrodzie wszystko się ze sobą splata. I nie jest to prosty łańcuch jak to nas kiedyś w szkole uczono, tylko sieć zależności i to na różnych poziomach.
Fitofagi mają wrogów- drapieżców i pasożyty (często i nadpasożyty).
Nie zapominajcie, że do tego dołączają się abiotyczne elementy – klimat z całym wachlarzem czynników- temperatura, wilgotność, a także cechy siedliska- gleba, jako podstawa bytu roślin, jej zasobność w składniki odżywcze, dostęp do wody. Wszystko to składa się na warunki w jakich przyszło żyć gatunkowi, osobnikom, całej populacji.
Nie zawsze wszystko przebiega prosto (zwykle nie przebiega prosto), a w przypadku niektórych gatunków- tu owadów akurat, przybiera nieco monstrualne rozmiary.
Masowy pojaw gatunku szkodliwego dla lasu gospodarczego (tak, w naturalnym nie ma szkodników- to wymysł ludzki) nazywany jest gradacją.
Oczywiście przed i po ilość osobników nie jest porażająca (leśnika) więc nie ma powodów do paniki. Taki masowy pojaw to nie kwestia strzału z pazurków kornika czy cetyńca i – WŁALA! Mamy gradację!
Nie, to trwa. Czasem nawet lat kilkanaście. Nie wszystkie fazy narastania "zagrożenia" są łatwe do obserwacji; część oczywiście jest do wychwycenia.
Zwykle ostatnie stadium tzw. "wybuchowe" to spektakularna rzeź roślin przez żarłoczne roślinożerne owady, które w ekstazie wielkiego żarcia niweczą pracę pokoleń leśników....
Co naturalne, gradacji "szkodników" towarzyszy wzrost liczebności populacji drapieżników i pasożytów. Często likwidują one populacje fitofagów (roślinożerców), ale z pewnym opóźnieniem.
Co powoduje gradacje?
Teorii jest parę i temat nadal drążony jest silnie.
Podaje się, że jednym z czynników jest naruszenie równowagi na poziomie pasożyt- gospodarz.
Jej następczynią była teoria biocenotyczna, wskazująca na złożoność przyczyny, a bazująca na zachwianiu całej biocenozy. Wskazuje się także silne znaczenie klimatu i związane z tym migracje owadów i ich wrogów naturalnych, a także wpływ ilości opadów- lata suche i gorące miały by sprzyjać masowym pojawom owadów.
Całe szczęście wymienia się -wg mnie- podstawowy czynnik jakim jest sztuczny charakter drzewostanów.
|
Monokultura świerkowa (internet) |
"Naturalnie" nieodpornych lub mało odpornych. Sadzone w monokulturach (drzewostan składający się z jednego gatunku drzewa- np. sosny, świerka), na dodatek w nie swoim siedlisku (np. drzewostany sosnowe w siedlisku naturalnym dla lipy, grabu), do tego jednowiekowe.
Stworzone przez człowieka w miejscu drzewostanów mieszanych, z bogatym podszytem, różnorodną fauną.
Stan fizjologiczny roślin także wpływa na ich odporność. Logiczne.
Wszystko to w kontekście korników i świerków białowieskich.
Nie wiem czy tamtejsi leśnicy w tym "gówny minister" (małą literą) znają historię lasu bawarskiego- chyba nie, a powinni.
Klik
Obawiam się cięć na taką skalę- raz- erozja, dwa niszczenie siedlisk, trzy- łupienie przy okazji innych gatunków, cennych dla przemysłu drzewnego.
O ile gradacja jest na pewno czymś dla lasu spektakularnym-ale- należy podkreślić, że zniszczeniu towarzyszy tworzenie.
Padają drzewa stanowiące dla owadów żywiących się drewnem martwym siedlisko do życia.
Te z kolei stanowią pożywienie ptaków, drobnych ssaków, innych bezkręgowców. Rozkładające się drewno to nisza dla grzybów i mikroorganizmów.
Do tego- po wypadnięciu starszych- powstaje miejsce dla młodych drzew.
Drewno rozkładana i przerabiane.
Wraca do gleby.
Drugie życie drzewa.
In situ- nie w desce podłogowej czy polanie do pieca.
Podparłam się nieco:
R. Luterek "Entomologia leśna z zarysem ekologii owadów"
L. Drozd, M. Florek "Leśnictwo"