Dzisiejszy dzień zaczął się strasznie.
Nie to, że musiałam wstać wcześniej, a jeszcze bym pospała, nie.
Dlatego, że kiedy wyszłam do Qrowskich (które wypuścił już wcześniej mój Tato), stwierdziłam, że jest ich...6, ale z Brunonem. Jednej brakowało.
Pomyślałam, że siedzi i znosi dzielnie jajo.
Ale nie.
Obeszłam podwórko, zajrzałam w chaszcze- nie ma.
W wiacie, gdzie zwykle sobie rezydują- nie ma.
Byłam wszędzie, gdzie taka już wyrośnięta kura mogłaby wejść.
Nie ma.
Strasznie mi się przykro zrobiło.
Na dodatek...wyszło na to, że to Olki nie ma. Strata podwójna.
Żadnych śladów walki- piór, krwi, urwanej głowy czy czego tam.
Pomyślałam, że po prostu ktoś mi wlazł i ukradł kurę na rosół.
Nie rzucałam klątw, bo już tego jakiś czas nie robię, ale chodziłam jak struta.
Wiem. Ludzie tracą całe stada- lis, kuna.
A ja straciłam JEDNĄ kurę.
Tylko kurę.
I aż kurę.
Może gdybym miała ich dwadzieścia, a nie sześć plus kogut byłoby inaczej.
Strata moja zdążyła już się pućcić w eter, aż niewiarygodne, że media o tym nie pisały...
Jednak, podczas telekonferencji z moją Mamą (czy Wam też tak się czasem długo z Nimi gada? :) ) dostrzegłam swoje kury...
Zaraz...raz, dwa, trzy, cztery,pięć i...sześć! Jest! Jest!
Do tej pory głowię się, gdzie była.
Oczywiście gadać nie chce. Ona sama wie i może innym kurom powiedziała.
Gorzej jak któregoś dnia pójdą w jej ślady...
Dziś święto, Absorbery poza domem, więc robota pali się w rękach.
Przerwa na pastę z tuńczykiem, jakiś earl grey i zaraz wracam do sierpowania.
Na Bazaltowej masa ludzi z psami, także spacer zaliczam do mało udanych.
Widziane za to naparstnice zwyczajne bardzo mnie ucieszyły (kolejny gatunek chroniony na moich ścieżkach)
A tej koniczyny to akurat nie znałam:
|
Koniczyna długokłosowa, jak mniemam |
A co mi lata po podwórku?
Ano, żółtodziobe dymówki . Wczoraj opuściły gniazdo i próbowały skrzydeł.
Nie trafiały w otwór okienny jak ich rodzice dlatego rozwarłam im drzwi do stajni i zostawię, aż odlecą.
Mam nadzieję, że moje łowczynie z wąsami ich nie zeżrą...
A tak, to ogólnie dni podobne do siebie (pomijając postępy Absorbera w mówieniu).
A na to co mam zrobić ze swoim życiem, to chyba konkurs rozpiszę....