Choć chłodny powiew nadal trzyma, pączki pomału puszczają.
Da się podjeść lipę (jak sałata), grab (lekko kwaskowaty), pokrzywić się przy jesionie.
Z Absorberami poszłam na gajowca, bo nie dość, że dla kobiecych spraw to i ogólnie na schorzenia z autoagresją- w tym gościec i problemy ze stawami.
Ogólnie- bardzo pomocne zioło, a ponieważ szybko przemija, musiałam się śpieszyć.
Wczesna wiosna to także czas dąbrówek.
Bardzo ładna i solidna roślinka. Aseptyczna, pomocna w leczeniu schorzeń skórnych, wzmacniająca włosy, a także wspierająca układ oddechowy, moczowy, pokarmowy. Nie wiem czy jest coś, na co nie pomaga ;)
Prócz świeżych listków, podżerałam z Absorberem czosnaczka
A w zasięgu wzroku kwitną groszki i miodunki
Jak na Hausfraua przystało, po powrocie obiadek, a zaraz potem przetwórstwo.
Część do suszenia, część - intrakt (gorący wyciąg alkoholowy).
Zioła mogłabym oglądać, zbierać, przetwarzać godzinami...Satysfakcja gwarantowana.
Do roślin, które dołączyły tego sezonu do fitocenozy Tupajowiska to czosnaczek właśnie.
Na razie jeden, ale może mu się spodoba.
Wiosna nie rozpieszcza, ale nowe życie nie ogląda się na to i Coli i Titolong doczekali się potomka (lub potomkini). Po pewnych wahaniach moich co robić (były podłożone jajka kurek towarówek)- czy kurczaka do domu, czy z Coli- czy osobno, wybrała natura.
Kwoczka zlazła z jajek, zajęła się Popiołkiem. Jajka niestety przemarzły.
Do stada dziefczynek dołączyły 4 remontowe kureczki.
Miały być czarne i białe.
Z czarnych zostały tylko ogonki; są czerwone niestety.
Zmieniłam dostawcę kur i sama pofatygowałam się po nie.
Niestety nie były to miłe wrażenia.
Przeważa przedmiotowy stosunek, ładowanie w wory i komentowanie, kiedy łeb urżną, bo spadnie nieśność.
4 dziewczynom się udało....
Jak wszystkie- mają u mnie dom do naturalnej śmierci.