Na chwilkę dali odpocząć od pompy.
Pewnie nie na długo.
W zeszłą niedzielę zastałam w lesie pełno wody; strumyk płynął sobie drogą.
Las odświeżony, pachnący. Uwielbiam ten chłód, ten zapach życia.
Wszystko mokre. Drzewa - nawet pnie.
Podwórko też mięciutkie od wody. Tu i ówdzie małe zbiorniki wodne...
Dzięki tym chaszczom i wodzie, mam swoją żabę trawną.
Ciekawe kiedy ją któraś z kocich zaraz dopadnie...wrrr...
W suchej części podwórka, mam za to swoją Eutrix potatoria czyli napójkę łąkówkę.
Ładna, wypasiona.
Ma co jeść....
Dzięki nasadzeniom w młakę, a teraz w pełną wody krainę jezior, mam takie widoki:
Kosiarz nie przybył, oczywiście więc rżnę co mogę.
Sierpem.
Dziś, po wypadzie w teren i stwierdzeniu, że miodownik dalej kwitnie....
Nacieszeniu oczu (obydwu naraz) widokami żółtego i fioletowego kwiecia, posłuchaniem wilgi (nota bene pieprzony motłoch z Libii i Egiptu strzela sobie w ramach rozrywki i czego tam jeszcze, do ptaków wędrownych. Dziesiątkują wiele gatunków. I nic gnojom na razie zrobić nie można.
Bardzo chętnie postrzelałabym do tych popaprańców) wróciliśmy do domu.
Po spacerze- jak zwykle masa do zrobienia.
U mnie czynności dzielą się głównie na te, które mogę przy Absorberach wykonać lub nie.
I mam w nosie czy to święto czy niedziela.Oczywiście bez większych ekstremów, ale dziś było odkurzanie Foxa, który biedny woził niedawno słomę, a co niedziela wozi psy.
I mam w nosie czy to święto czy niedziela.Oczywiście bez większych ekstremów, ale dziś było odkurzanie Foxa, który biedny woził niedawno słomę, a co niedziela wozi psy.
A Garip, jako łajza błotna zawsze wróci z błotem po łokcie.
Kołki do pomidorów łup!
Tyczki do fasoli też. Ale chyba za niskie będą.
No i sierpowanie.
Potem lot kosiarką....
Zgłodniałam i w ramach dobroci dla siebie samej zrobiłam sobie grilla.
Wcześniej kawa, bo coś mnie we łbie zaczęło gnieść.
Oczywiście z qbasa robaczywego.
Kiełba upiekła się wyśmienicie.
Popołudniem słonecznym zajrzałam tu i ówdzie.
Stwierdziłam znaczny wzrost trawska i różnego rodzaju chabzi.
Nawet bniec biały u mnie w ogródku, a co!
Wysiane margerytki ładnie się w końcu zadomowiły
A schody mam w doniczkach.
Także po to, żeby Absorbery nie właziły.
O, i huśtawkę wytachałam. Było ciężko.
Wiele ordynarnych w nazwie określeń męskiego członka poleciało, a i panny lekkie, nieobyczajne też.
Po pożarciu gotowanego- czas na drzemkę
A Jagoda pilnuje mnie, żeby wcisnąć się na łóżko lub wyżebrać coś z mojej kolacji
Jak zauważyliście, włączyłam moderowanie komentarzy.
Była taka potrzeba ;)
Mam nadzieję, że Was to nie zniechęci do komentowania.
Napójka łąkówka... jaka ładna nazwa. Mokro tam u ciebie, rzeczywiście. Jak się nazywa fachowo to liliowe co kwitnie przy margerytkach? Mam tego pełno na podwórku, ja to nazywam dzikie floksy, ale zapewne ma jakąś swoją prawdziwą nazwę.
OdpowiedzUsuńNo kruca fiks nie wiem....:(
Usuńwieczernik damski:-) kocham go:-)
UsuńA kijanki masz? W tych zbiornikach wodnych? Matko, a u nas sucho i podlewać muszę. Wczoraj trochę deszczu spadło, ale mało...
OdpowiedzUsuńI te kamloty na gumnie - nieustająco zachwycające.
U mnie tez było sucho do wczoraj.......
UsuńTupajko wiklina ci powinna za to rosnąc, jak oszalała...
U mnie po burzy wypełzły ślimole winniczki, wywalam do sasiada:)))
A ja sobie tak zawsze z zachwytem czytam jak wymieniasz te nazwy- roślin, ptaków, robalków.... U mnie chyba początki Alzheimera bo często zapominam co z torebki wysiałam :P
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam.
UsuńCzęść znam, część nie. Część ukryta gdzieś, bo nie używana :)
Ja, jak nie oznaczę sobie zagonu to też zapominam :)
Piękny jest Twój dom. I te kamienie poprzerastane są też piękne. Gliniasto masz chyba, że woda nie wsiąka w grunt .
OdpowiedzUsuńTaki stary i sporo przeszedł. Zaniedbany. Ciężko nadrobić lata zaniedbań. I czasowo, a tym bardziej kasą...
UsuńAle lubię Go ;)
Tak, tereny gliniaste. Ciężkie, zasobne gleby kompleksu pszenno-buraczanego.
Aktualnie, niestety, wszędzie rzepak...
He, he, Joanna, przybij piątkę!
OdpowiedzUsuńOdkrywam następne...:)
UsuńU nas tez dzisiaj wilgocią pachnie ( nareszcie, bo już mam odciski od ganiania z konewką...). A powiedz, czy te nazwy to pamiętasz, czy lecisz sprawdzać co tam wyrosło albo łazi? Bo ja coś ostatnio sklerozę mam i niestety co i rusz lecę sprawdzać...
OdpowiedzUsuńPozdrówki
Asia
Różnie, część chyba do grobu zabiorę, ale czasem zdarza się zapomnieć. No i przecież nie znam się na wszystkim :)
Usuńpozdrówki!
O tych Francuzach strzelających do ptaków (i łąpiących je w sieci) to ja poważnie, zobacz: http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3382737,wiosenne-ptaki-maja-u-nas-jak-w-raju-na-cyprze-robi-sie-z-nich-pasztet,id,t.html?cookie=1
OdpowiedzUsuń