.

.

niedziela, 25 maja 2014

Mokniemy- schniemy-mokniemy.....

Wiosna monsunowa w pełni.
Na chwilkę dali odpocząć od pompy.
Pewnie nie na długo.

W zeszłą niedzielę zastałam w lesie pełno wody; strumyk płynął sobie drogą.


Las odświeżony, pachnący. Uwielbiam ten chłód, ten zapach życia.
Wszystko mokre. Drzewa - nawet pnie.


Podwórko też mięciutkie od wody. Tu i ówdzie małe zbiorniki wodne...


Dzięki tym chaszczom i wodzie, mam swoją żabę trawną.
Ciekawe kiedy ją któraś z kocich zaraz dopadnie...wrrr...

W suchej części podwórka, mam za to swoją Eutrix potatoria czyli napójkę łąkówkę.
Ładna, wypasiona.
Ma co jeść....



Dzięki nasadzeniom w młakę, a teraz w pełną wody krainę jezior, mam takie widoki:


Kosiarz nie przybył, oczywiście więc rżnę co mogę.
Sierpem.

Dziś, po wypadzie w teren i stwierdzeniu, że miodownik dalej kwitnie....


Nacieszeniu oczu (obydwu naraz) widokami żółtego i fioletowego kwiecia, posłuchaniem wilgi (nota bene pieprzony motłoch z Libii i Egiptu strzela sobie w ramach rozrywki i czego tam jeszcze,  do ptaków wędrownych. Dziesiątkują wiele gatunków. I nic gnojom na razie zrobić nie można.
Bardzo chętnie postrzelałabym do tych popaprańców) wróciliśmy do domu.

Po spacerze- jak zwykle masa do zrobienia.
U mnie czynności dzielą się głównie na te, które mogę przy Absorberach wykonać lub nie.
I mam w nosie czy to święto czy niedziela.Oczywiście bez większych ekstremów, ale dziś było odkurzanie Foxa, który biedny woził niedawno słomę, a co niedziela wozi psy.
A Garip, jako łajza błotna zawsze wróci z błotem po łokcie.
Kołki do pomidorów łup!
Tyczki do fasoli też. Ale chyba za niskie będą.
No i sierpowanie.
Potem lot kosiarką....

Zgłodniałam i w ramach dobroci dla siebie samej zrobiłam sobie grilla.
Wcześniej kawa, bo coś mnie we łbie zaczęło gnieść.
Oczywiście z qbasa robaczywego.



Kiełba upiekła się wyśmienicie.


Popołudniem słonecznym zajrzałam tu i ówdzie.
Stwierdziłam znaczny wzrost trawska i różnego rodzaju chabzi.
Nawet bniec biały u mnie w ogródku, a co!
Wysiane margerytki ładnie się w końcu zadomowiły


A schody mam w doniczkach.
Także po to, żeby Absorbery nie właziły.


O, i huśtawkę wytachałam. Było ciężko.
Wiele ordynarnych w nazwie określeń męskiego członka poleciało, a i panny lekkie, nieobyczajne też.


Po pożarciu gotowanego- czas na drzemkę


A Jagoda pilnuje mnie, żeby wcisnąć się na łóżko lub wyżebrać coś z mojej kolacji


Jak zauważyliście, włączyłam moderowanie komentarzy.
Była taka potrzeba ;)
Mam nadzieję, że Was to nie zniechęci do komentowania.


14 komentarzy:

  1. Napójka łąkówka... jaka ładna nazwa. Mokro tam u ciebie, rzeczywiście. Jak się nazywa fachowo to liliowe co kwitnie przy margerytkach? Mam tego pełno na podwórku, ja to nazywam dzikie floksy, ale zapewne ma jakąś swoją prawdziwą nazwę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A kijanki masz? W tych zbiornikach wodnych? Matko, a u nas sucho i podlewać muszę. Wczoraj trochę deszczu spadło, ale mało...
    I te kamloty na gumnie - nieustająco zachwycające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tez było sucho do wczoraj.......
      Tupajko wiklina ci powinna za to rosnąc, jak oszalała...
      U mnie po burzy wypełzły ślimole winniczki, wywalam do sasiada:)))

      Usuń
  3. A ja sobie tak zawsze z zachwytem czytam jak wymieniasz te nazwy- roślin, ptaków, robalków.... U mnie chyba początki Alzheimera bo często zapominam co z torebki wysiałam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam.
      Część znam, część nie. Część ukryta gdzieś, bo nie używana :)
      Ja, jak nie oznaczę sobie zagonu to też zapominam :)

      Usuń
  4. Piękny jest Twój dom. I te kamienie poprzerastane są też piękne. Gliniasto masz chyba, że woda nie wsiąka w grunt .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki stary i sporo przeszedł. Zaniedbany. Ciężko nadrobić lata zaniedbań. I czasowo, a tym bardziej kasą...
      Ale lubię Go ;)
      Tak, tereny gliniaste. Ciężkie, zasobne gleby kompleksu pszenno-buraczanego.
      Aktualnie, niestety, wszędzie rzepak...

      Usuń
  5. He, he, Joanna, przybij piątkę!

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas tez dzisiaj wilgocią pachnie ( nareszcie, bo już mam odciski od ganiania z konewką...). A powiedz, czy te nazwy to pamiętasz, czy lecisz sprawdzać co tam wyrosło albo łazi? Bo ja coś ostatnio sklerozę mam i niestety co i rusz lecę sprawdzać...
    Pozdrówki
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie, część chyba do grobu zabiorę, ale czasem zdarza się zapomnieć. No i przecież nie znam się na wszystkim :)
      pozdrówki!

      Usuń
  7. O tych Francuzach strzelających do ptaków (i łąpiących je w sieci) to ja poważnie, zobacz: http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3382737,wiosenne-ptaki-maja-u-nas-jak-w-raju-na-cyprze-robi-sie-z-nich-pasztet,id,t.html?cookie=1

    OdpowiedzUsuń