.

.

wtorek, 24 maja 2016

Po przerwie

Raduje się serce i wszelkie członki, które posiadam, gdy wracam do domu. Nie było nas z Absorberem 9 dni. Zdążyliśmy zatęsknić za wszystkimi i wszystkim.
Opadłostan rąk jednak u mnie nastąpił po odpaleniu lapka i otwarciu poczty. 
Nie ma to jak 250 powiadomień z fejsbuka....Reszta spamowa, trochę ważkich tematów z cyklu co znów rozpieprza Szyszka, gdzie wtykają głąbów, co zniszczą lub zniszczyli w polskiej przyrodzie. 

Ale...najważniejsze, że Młody już ze mną w domu, niewiele nawet widać, tylko trauma jest. A za tym idzie poszukiwanie domu dla Garipa, bo zostać z nami nie może. 

W szpitalu męczyliśmy się każdy na swój sposób; Młody, bo bolało, bo kroplówki, bo kaszka "z kupą". Ogólnie personel fajny, nie możemy narzekać. Jadło- wiadomo- szpitalne. Bezsmakowe.
Dla siebie kupowałam suche i niegotowane w pobliskim Kauflandzie, gdzie zatrzęsienie pasztetów sojowych ;)
Z głodu nie umarłam.

Kuchnia dostępna dla matek, z mała lodówką, w której trwała w pewnym czasie wojna kto kogo wywali, ale nie dałam się. Czajnik niebezpieczny, z popsutym wyłącznikiem. Całe szczęście nie doszło do spektakularnego pożaru na oddziale czy stopienia urządzenia, choć niektóre osobniczki stale nad tym pracowały (4 próby spalenia czajnika udaremniłam- brawo ja!).

Jakież to spostrzeżenia mam?
Ano takie choćby, że w oczywistym dla wszystkich dramacie dziecka na oddziale i uczuć jakie towarzyszą matkom i rodzinom, ogólnie panował dziwny, mało sympatyczny klimat. Nie wiem czemu, ale gross osób zdawało się zapominać, że na oddziale są inni ludzie, absorpcji uległo używanie zwykłych, codziennych pozdrowień, empatia zdechła.
Czepiam się?
Być może.

To nic.
Najlepsze były "kfiatki" w kuchni właśnie, gdzie co prawda ręcznika papierowego nie uświadczysz, ale jak już się jakiej coś wylało, nie posprzątała po sobie. Łazienka- obraz nędzy i rozpaczy czasem. 
I im bardziej wyfiołkowana chodziła po oddziale tym większy sajgon po sobie w łazience zostawiała. Woda na podłodze (mop stał do użycia gotowy), kłaki w wannie, sedes olany ciepłym moczem. 

Być może te panie uważały, że skoro szpital pobiera od nich (ode mnie też) opłatę 6 zł dziennie za media- są zwolnione z utrzymania czystości? 
To samo z porządkiem w pomieszczeniu, z którego pobierałyśmy co wieczór (o 22:00) coś w rodzaju łóżek polowych z obrzydliwymi co prawda, ale materacami (w kwocie 5 zł). Rankiem (6:00), kiedy trzeba było klamot odstawić większość bab wrzucała jak popadnie, zamiast pilnować porządku. 
Sama jestem lekką (powiedzmy...;)) bałaganiarą, ale w takich przypadkach strasznie mnie to wkurwia.
Dupy pełne pretensji, szacunku żadnego.

Sortowanie odpadów. To kolejny temat.
Nie wiem. Chyba jesteśmy narodem tępaków. Albo debili, albo płączenia tych dwóch.
Skoro mam pojemniki, na których jest jasno napisane co do nich wrzucać, to co robią resztki chińskiej zupki w koszu na papier i plastik?

Skracałabym o głowę, bo jak widać nieużywana.

Dość narzekania.
Takie dwa kfiatki w postaci zdjątek:

Wypasiona pościel Absorbera

Obrazek na ścianie sali naszej,  ku uciesze dzieci.
Ja miałam skojarzenia ...;)

W Tupajowisku wszystko rozkwitło, ogarnięte, bo Mama była. 
Wracamy do codzienności...

Pranie non stop....


Coś zeżarło jedną młodą kurę...Za dnia, na beszczelnego. Tylko pióra zostały.

Kosaćce niedługo zakwitną...

Goździki też....



Lubię łubiny bardzo, jak Denis Moore :)
--------------------------------------

Garip. Szukam domu dla chłopaka.