.

.

wtorek, 20 stycznia 2015

Co mnie czasem dusi? Post nieco osobisty.

Natchnął mnie ostatni post mamalinki i sobie pomyślałam - też ogólnie o przypadłości alergicznej i ciężaru jaki noszą ci, co ją mają.
Oczywiście- jak większość chorób, takie mam przeświadczenie, ma swoje źródło w psychice.
Niestety.
Nie jestem wolna od tego.
Zryte w jakimś rejonie gary, dają o sobie znać czasem.

Biorąc moje poczynania, na przestrzeni ostatnich lat oraz kwiatków z rozdawaniem za niemal darmo kogutów, których nie pożarłam (nota bene obiecanki cacanki, podpałki jak nie ma- tak nie ma) nie mogę być zdrowa.
No, sami przyznajcie...

Przecież z takim wyrazem twarzy to nie może być ktoś normalny! :)

Zatrzymując się na tym, co mnie od lat gnębi, w porywach, z różnym nasileniem.
Alergie, duszności.
Wszystko co kocham, co lubię, można by rzec mnie atakuje. 
A właściwie mój nadgorliwy system immunologiczny traktuje jak wroga wgryzającego się we mnie.

Siano, omłoty, sierść kocia, królicza, pyłki traw...

Jak pogodzić miłość- tak to nazwę, może zbyt egzaltowanie, ale to w końcu mój blog, do szwendactwa po łąkach kwitnących z kichaniem i bąblami na nogach (krótkie spodnie, bo lubię być opalona; czasem tylko kiedy wiem, że mam wniknąć w chaszcze i las, zasłaniam kończyny przed komarami czy jusznicami)?
Ano- za pomocą blokerów histaminowych.
Na dłuższą metę oczywiście niezdrowe.
Jak każda chemia.

Konie...
Moja druga miłość, w której poległam.
Odpuściłam, przestałam walczyć.
Choć i prześmiewcze, ale serdeczne rady wdychania woni końskiego obornika brałam sobie do serca i wdrażałam przy czyszczeniu boksów.
Nie minęło.

Minęło z kotami.
Dzięki Iwanowi.
Iwan mnie wyleczył.
Edit- tak, Kamax, dzięki Tobie, bo w tym uczestniczyłeś.

Śpię z Jagodą niemal codziennie. I nie tylko ja.
Chcę Absorbery jak najczęściej stykać z sierściuchami, żeby im tego oszczędzić. 

Futrzasta poducha; ekspozycja na alergeny- 100 % :)
Geny swoje niosą, jakaś skłonność jest, niestety.
Co jednak czytałam w alternatywnych źródłach?


" Alergia, to nadwrażliwość na czynniki uznawane przez daną osobę za wrogie. Pomyślmy chwilę. System obronny jest jak najbardziej uzasadniony, gdy chodzi o zdolność organizmu do przeżycia. System immunologiczny wytwarza antygeny przeciwko alergenom i w ten sposób - z punktu widzenia naszego ciała - stanowi sensowną obronę przeciwko wrogim intruzom.

O ile normalna agresja wyraża się w działaniu na zewnątrz, o tyle w przypadku alergii, agresja przemieszcza się ze świadomości zewnętrznej w obręb ciała i tu się wyładowuje. Innymi słowy, alergik toczy wewnętrzna, nieświadomą walkę.

Wiadomo, że agresji zawsze towarzyszy strach. Człowiek zwalcza tylko to, czego się boi.

Wspierając alergika w jego działaniach obronnych, oddaje się mu niedźwiedzią przysługę. Powinien on pojednać się ze swoimi wrogami, pokochać ich, a alergia minie. Nawet najbardziej zagorzały materialista musi zrozumieć, że alergeny oddziaływają na alergika wyłącznie symbolicznie, a nie fizyczno-chemicznie. Przyczyna alergii jest przede wszystkim w głowie alergika, w jego psychice, podświadomości, a skutkiem tego jest objaw skórny, czy jakikolwiek inny odczyn alergiczny, tu także można zaliczyć astmę."

Problemy z oddychaniem to problemy z łącznością ze światem, obawa przed ludźmi, izolowanie się.
Tja...;) Skądś mi to znane jest.
Problemy z dawaniem (wydech) i braniem (wdech).
Brak poczucia bezpieczeństwa (świat jest wrogi, niebezpieczny, uaaaa!) i konieczność walki, a przynajmniej przyjmowania postawy obronnej- spina, sztywność, wygląd w stylu- "nie zaczepiaj mnie, bo pożałujesz", w sytuacji, że tak na prawdę to jesteś fajna i nie chcesz nikogo zabić. Przynajmniej nie od razu.

My i rozsadniki alergenów; na godzinie 7 do 9- Garip, Ruda na godzinie 11, Jagoda na godzinie 2.
Czytamy o przygodach Martynki (z wiadomego Źródła ;))
Trochę już zrozumiałam, ale część jeszcze nieopanowana.
Zrozumieć siebie, przegryźć tego robala i się uwolnić.
Może z wiekiem?

Koty tulę, nic mnie nie swędzi, nie kicham.
W świeżej słomie mogę się już zdrzemnąć (próbowałam i nie umarłam z powodu spazmu oskrzeli).
Cóż jeszcze muszę pojąć...?

Chyba więcej spokoju, otwartości i wiary, że świat zewnętrzny to nie tylko ci, których należy się obawiać choć należy zachować zdrowy rozsądek.
To także poczucie, że blokowanie własnych pragnień, obawy, sznurowanie się (rozrośnięty krytyk wewnętrzny, że nie wspomnę o wewnętrznym rodzicu) to prosta droga do trwania w tym bagnie.

Kto nie zna uczucia, kiedy brakuje tchu i marzy się, żeby przestać oddychać, nie zrozumie.
Wersja light to zalewanie się własnymi gilami w momentach, w których wcale nie chciałoby się wyglądać jakby nam kipiał kisiel zamiast mózgu w czaszce.

Nie chce się tego przeżywać, nie chce się truć lekami, bo nie tędy droga.
Trzeba coś robić.
Próbuję.

Tjaa....
Zapomniałam.
Ważne, ale zapomniałam, może dlatego, że rzadko jem pizzę.
Z uczulenia na oregano wyleczył mnie Kamax.
Dosypując do potraw to zioło, aż w końcu mogłam zjeść pizzę... z przyprawą (powiedział mi o tym kiedy zjadałam i mi nic nie było).









16 komentarzy:

  1. Tupajo! Twój post dał mi nadzieję... Po wyprowadzeniu się z domu rodziców, całkiem nagle pojawiło się u mnie MEGA uczulenie na mojego ukochanego Rysiaczka (nasz kot, najlepszy przyjaciel całej naszej czwórki). To było dla mnie baaardzo bolesne i niezrozumiałe. Nie mogłam się z nim już widywać, a i wizyty u rodziców były trudne... 3 lata później Rysiaczek odszedł... Będąc już jakiś czas na swoim postanowiłam zastosować metodę odczulania i wzięliśmy z mężem kotka. Po tygodniu dostałam strasznych duszności i kotka (Mizię) oddałam teściom (całe szczęście kochają koty). Mimo tych wszystkich traumatycznych wydarzeń ja cały czas sobie powtarzam, że się wyleczę... Tylko, że po historii z Mizią boję się zaryzykować. W jaki sposób Iwan Cię uleczył?Przy nim nie miałaś objawów uczulenia w ogóle??
    Pozdrawiam gorąco,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie przy Iwanie minęło. Nie wiem jak to wytłumaczyć, może tym, że ja się w środku zmieniłam? Daleka jestem do namawiania do leczenia za pomocą zwierząt- w takim aspekcie, bo nie wiadomo czy czasem znów kuracja nie wypali, a dla zwierzaka nie znajdzie się dom (u Was się udało, bo teście wzięli). Kiedyś wizyty u teściów to było kichanie i jak kota wzięłam na kolana, przy odkrytym rękawie zaraz niema pojawiało się zwędzenie i lekka pokrzywka. Teraz - po tym wszystkim ani śladu. Magia :)

      Usuń
  2. Tupajo! Twój post dał mi nadzieję... Po wyprowadzeniu się z domu rodziców, całkiem nagle pojawiło się u mnie MEGA uczulenie na mojego ukochanego Rysiaczka (nasz kot, najlepszy przyjaciel całej naszej czwórki). To było dla mnie baaardzo bolesne i niezrozumiałe. Nie mogłam się z nim już widywać, a i wizyty u rodziców były trudne... 3 lata później Rysiaczek odszedł... Będąc już jakiś czas na swoim postanowiłam zastosować metodę odczulania i wzięliśmy z mężem kotka. Po tygodniu dostałam strasznych duszności i kotka (Mizię) oddałam teściom (całe szczęście kochają koty). Mimo tych wszystkich traumatycznych wydarzeń ja cały czas sobie powtarzam, że się wyleczę... Tylko, że po historii z Mizią boję się zaryzykować. W jaki sposób Iwan Cię uleczył?Przy nim nie miałaś objawów uczulenia w ogóle??
    Pozdrawiam gorąco,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem coś o tym...
    Zawsze gdy świat zewnętrzny jest bardziej groźny, mój system obronny nawala, a świat groźny jest coraz bardziej, w każdym wymiarze!
    I nie ma znaczenia, czy to stres, kurz, psy, koty, trawska czy inne chemiczne alergeny.
    U mnie testy na różne takie nie wykazały nic! Co oczywiście nic nie znaczy, bo testy są do bani.
    Jak się przed tym obronić, kiedy praktycznie nie da się nie jeść zartutego, zmodyfikowanego żarcia? Jeśli się samemu zdrowo nie wyhoduje, to praktycznie kicha :(
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie tam kiedyś na pająki dusiło, ale odpukać przestało jak na razie. Tylko w świeżym sianie nie drzemaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tupajko, mam alergika w domu, więc wiem coś o tym .....
    Moja starsza Córka zmaga się podobno z astmą. Ale jak do tej pory żaden lekarz nie postawił 100% diagnozy, po wizytach mam tylko mnóstwo recept na sterydy i zalecenia - unikać alergenów!!!!
    Od 2 miesięcy dojrzałyśmy obie ( ja i córka ) do poważnej decyzji - odstawiamy wszystko !!! I cóż się okazało - duszności czasem jeszcze się pojawiają, ale likwidujemy je stosujący metody relaksacyjne z jogi. Czyli mogę powiedzieć, ze podłoże duszności leżało w psychice, bo prawdziwej duszności alergicznej nie usunie się spokojnym oddychaniem.
    Córa teraz intensywnie ćwiczy zumbę - pracuje nad ciałem, bo zaczęła tyć po sterydach, jeździ konno już bez wysiłku ( wcześniej po 30 minutach jazdy była mokra jak po prysznicu ).
    ja się tylko ciągle zastanawiam, gdzie popełniłam błąd, ze doprowadziłam do takiego stanu własnego dziecka.
    popieram Twoje spostrzeżenia - problemy zawsze zaczynają sie w naszej głowie - myśleniu i podejściu do świata.
    buziaki :**
    A zapach końskich odchodów, naprawdę wspiera pracę oskrzeli tak samo jak zapach sosnowego lasu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie opisane, znam osobę która jest alergiczką
    i jednocześnie takie właśnie podejście do świata jak tu opisujesz.
    Świat jest wrogi , zły i alergia okropna...
    Całe szczęście,że ja nie mam alergii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiele mogę powiedzieć, bo nigdy nie byłam alergiczką i nie mam alergików w rodzinie, ale mój przyjaciel ze szkolnych lat miał alergię niemal na wszystko i zawsze zamawiał pizzę bez sera i czarną kawę, kiedy inni jedli np. lody z czekoladą. On tylko prosił żeby dać mu powąchać. Na szczęście już jako dorosły człowiek poszedł na odczulanie i w tej chwili może jeść niemal wszystko. Pozdrawiam ciepło i życzę owocnej walki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Walcz dzielnie. Wysyłam pozytywne fluidy, coby Twoje ciało i psychika ciut wiary nabrało :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie bardzo jestem skłonna uwierzyć w psychosomatyczne podłoże alergii, a już na pewno - nie każdej. Jako małe dziecko miałam uczulenie na niektóre owoce, potem przez wiele lat był spokój, ale niespodziewanie na studiach spuchłam jak bania po antybiotyku, potem to samo działo się po salicylanach i kiwi. Ponieważ nie mam duszności, staram się tylko unikać alergenów i na wszelki wypadek mam przy sobie tabletki, poza tym alergią się nie przejmuję. Niestety, wyzdrowienia to nie spowodowało :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyczny wpis! Mnóstwo ludzi nie wierzy w psychogenne podłoże chorób i ufa jedynie farmaceutykom. Dobrze jest pisać o takich sprawach jak najwięcej.
    Ciężko jest samemu "grzebać w sobie" w poszukiwaniu przyczyn, bo umysł, nasz największy oszust, będzie ściemniał dopóki mu sił starczy.
    Ja jestem właśnie w trakcie odczulania się na koty. Katar, zapalenie spojówek, żadnych leków. Jedyne, czego się boję to świsty oskrzelowe i płucne. Gdy się pojawiają, to z trudem zachowuję spokój. Od dwóch miesięcy już wszystkie objawy w zaniku! Jest prawie idealnie!
    Oj, żeby się tak dało zbiornik na agresję, opróżnić jak szambo, trujące myśli na śmietnik, lęki do ogniska ... A rozhulanego wewnętrznego prokuratora, od czasu do czasu kopnąć w dupę. Człowiek by wtedy nie okaleczał samego siebie i nie ranił innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a najciekawsze są badania nad osobowościami wielorakimi - znane są przykłady jak osoby, gdy zmieniała się im osobowość to zmieniała się też choroba - raz byli chorzy na astmę, a po chwili na cukrzycę.
      Ja jako wieloletni alergik mogę tylko potwierdzić, że czynnik psychiczny jest bardzo ważny - u mnie jakoś tak ze 40%, reszta to alergie wziewne i pokarmowe. Zaobserwowałam, że muszą zaistnieć przynajmniej dwa czynniki jednocześnie, aby organizm oszalał. Mam astmę od wielu lat i właśnie ten strach, że zacznę się dusić też jest częścią problemu :(

      Usuń
    2. Ech, no właśnie to dłubanie czasem zawodzi, czasem sami przed prawdą zmykamy...

      Usuń
  11. Pozdrawiam Cię, właśnie próbuję przeprowadzić podobne rozważania nad własnymi negatywnymi emocjami czy myślami. Wcale mi to nie wychodzi. Nie mam alergii ale dopadło mnie jakieś coś bolesnego ni to reumatyzm ni to nerwobóle w barku, łokciu i czasem całym ramieniu. Nie chcę zażywać środków przeciwbólowych, szukam w internecie pomysłu na naturalne leczenie. Napotkałam filmiki z audycji z panią Stefanią Korżawską. Tutaj jest np o alergii https://www.youtube.com/watch?v=Kb53WDE3m_g&list=PL1LJvJOrlXvSghrUCLwLqanNG0sztqnnY
    Zastanawiam się nad tym czy rzeczywiście spożywanie rosołu z kaszą jaglaną może wyleczyć z alergii. Ostatnio zaczęłam częściej gotować kaszę jaglaną, rosół rzadko. Nie mogłabyś tak na sobie wypróbować? Przynajmniej zmotywowało by mnie to do gotowania rosołu energetycznego. Na razie brak mi systematyczności. Muszę też dobrać sobie odpowiednie zioła. Czekam na wiosnę i lato. Otaczam Cię dobrymi myślami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo dobrego o jagłach się już naczytałam, póki co tylko krupnik na nich gotuję. Moje Absorbery za kaszami nie przepadają- chyba, że jęczmienna ( w tym pęczak) do sosu.
      Może czas pomyśleć o tych zupach.

      Usuń
  12. Ojoj, no to niefajnie masz. Ale z tym podłożem psychologicznym to chyba w dużej mierze prawda. Dawno, dawno temu czytałam gdzieś bardzo mądry wywód, że alergię tak na prawdę mamy nie na coś, tylko na kogoś, Zastanów się Tupajko, kto Ci tak na nerwy "robi" (może trzeba będzie zrobić listę, jak więcej sztuk...), potem weź poręczne narzędzie... i posprzątaj w swoim otoczeniu (z nieznanych przyczyn jest to nielegalne, choć czasem baaaardzo kuszące!). A z uczuleniem na koty jest tak, że te, które maja mniej barwnika najmniej uczulają (jest o tym gdzieś mądry artykuł naukowy - bez picu!). Czyli dla alergików najlepsze byłyby białe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń