Ja mentalnie już trochę.
O nasionach myślę, o tym ile wyoram perzu, co posieję, co posadzę, co mi ślimole zeżrą.
Będę działała na ile mi czas i Absorbery pozwolą.
Będę roniła pot z czoła, będę słyszała trzaski w kolanie, luzujace się tarczki międzykręgowe.
Wiem jedno, na pewno nie będę jako ta Bekhamowa:
Nie zdobędę się na zakup takich kaloszków- wersja dla fetyszystów
Hmmm....?
Nieee...wiązane odpadają.
Muszą być szybko wsuwane i szybko wysuwne.
?
Ani takich bucików ogrodowych- z prostej przyczyny- zlatywałyby się do nich słodyszki rzepakowe.
Sielskość i niesielskość
Piękno katalogowe i pot i błoto wieśniaczki.
Kwiatki w kaloszkach, malowane konewki w żuczki i bławatki.
Siekierki w kolorze lila.
No...może być biała.
To jest zestaw od Fiskarsa ,a źródło tu |
Że to nie do końca to.
Że czasu brak, że błoto, że mało ogródka, że kozy nie ma, czy że bym chciała coś tam jeszcze, że na te one i onych- jak mawia Absorberka nie mam dutków (poszukiwania pracy w toku).
Dlatego czasem mi się zgryźliwy uśmiech na twarzy pojawia przy lekturze "Sielskiego Życia" i fragmentach typu:
" (...)Położony u podnóża Gór Izerskich dom to idealne miejsce, żeby odciąć się od miejskiego zgiełku i nabrać nieco dystansu do codziennych problemów" .
(najlepiej, gdyby głosu użyczyła pani Krystyna Czubówna)
Co można na dwa sposoby odbierać.
Mieszczucha co trafia w sielskie życie, o którym nie wie, że znojne i gnojne, bo bywa na wakacje i okazjonalnie.Ten rzeczywiście może odpocząć.
Albo dla tych wsioków przesiedlonych jak ja, którzy w obliczu większych problemów, mając tyle do zrobienia w domu i wkoło niego - nie mają czasu na zastanawianie się, dyrdymały i mędzenie.
Mój nie w Izerach, ino na Pogórzu Kaczawskim, bardziej plaskato niż górzyście.
Może dlatego tak czasem ciężko się odciąć od tych problemów.
Takich tylko i wyłącznie egzystencjalnych.
Bo widoki, kufa, to ja mam w sumie fajne :)
Popołudniem |
Z psami chodząc |
Nie chciałabym skończyć jak ten twór z mojej teczki z rysunkami, z młodości
Nie daje się czarnym wizjom.
Utrącam garb smutny, bo boję się go.
Pomocne domowe czynności, ruch, zabieganie.
Absorbery.
Sierściuchy.
W koło Macieju.
Z tym rąbaniem drewna, wrzucaniem wągla, lataniem ze ścierą, wycieraniem kudłatych brzuchów, wybieraniem jaj, gadaniu do kur...
Ostatnio widzę, że martwienie się na zapas nic nie daje. Odkrywcze, co?
Tylko pozbawia sił.
Dlatego, może nie jest to super alternatywa, staram się żyć i cieszyć tym co mam.
Też mi odkrycie.;)
Mam kalosze!
Mam czym zająć myśli (trzeba uważać na ręce i nogi)
Dzióbek i- trzeba sobie jakoś radzić.
Torując sobie drogę przez życie.
Siekierą..?
:)))
E tam, kaloszki Twoje zwyklaki takie. Ale spodzienki z lampaskiem - miodzio! No i dzióbek. Ta Bekham nie ma szans. W takich dyrdunach? Z toczkum? Ady mi pyndź!
OdpowiedzUsuńMoże sobie te chabazie wetknuńć :)
UsuńJa juz nie mam dzisiaj sily! Na wszystkich blogach spleeny, smuty, gluty i kalosze w kwiatki, rabane fioletowa siekiera.
OdpowiedzUsuńUmrzec mi sie chce. Chyba wiosny nie doczekam...
Eee, bo nie masz kaloszków i siekierki- to Cię boli! :)
UsuńMam kaloszki, ale takie calkiem zwykle gumiaki, a nie takie wypasione w kfiatki. :)
UsuńKaloszki som, siekiera jest, dziubek piękny jak z Pudelka jest ! Znaczy na wegetacyjny bój gotowaś ! Wiosno przychodź ! Tupajka gotowa !
OdpowiedzUsuńZ rozwartymi ramionami oboma :)
UsuńJa mam taki plus, ze w lipcu moj sie do mnie wprowadzil i on teraz drewno rabie, a nie ja ;)
OdpowiedzUsuńA widoki to na prawde masz ladne!
Selfi z siekireą , której nie widać jest cool :)
OdpowiedzUsuńJak kalosze są i siekiera to człowiek przygotowany. Chaszcze wyrąbie i w błocie się nie nurza. A po robocie, po siekierezadzie swojej można kaloszem cisnąć i kawy spokojnie się napić:)
OdpowiedzUsuńJa mam kalosze czarne bez odzobników, typowo ogrodnicze, ale brakuje mi siekiery. No i rąbać jeszcze nie mam czego, a bym chciała...
Zawsze można rąbnąć kogoś bez łeb - nie znasz dnia, ni godziny. Albo do mnie przylataj Kalipso. Właśnie srucili przyczepę do porąbania. Użyjesz sobie za wszystkie czasy:)
UsuńDobrze gadasz dziołcha, za mało rąbniętych sporo lata. Można robótkę dokończyć ;)
UsuńI rozładować emocje! Rąbanie siekierką to piękna rzecz, ale trzeba umieć to robić:)
UsuńProszę nie odrąb sobie nóg tą siekierą ;-) Kalochy fajne wersja codzienna. A rysunek mnie przeraził.... o czym myślałaś rysując go ??? brrr........... Ciepłe pozdrowionka
OdpowiedzUsuńRaz już leciało ostrze w stronę jednej goleni, ale umknęłam :)
UsuńRysunki, w czasach nastoletnich miałam takie właśnie; fascynacja mrokiem w duszy, ciężkimi klimatami...
Przeszło :)
Z wiekiem.
:)
Świetny rysunek!
OdpowiedzUsuńA co do reszty - też mi odkrywcze:):):)
Jeszcze tyle przygód przed Tobą, nie wiadomo gdzie i jak ....
Tja...zapewne jeszcze trochę się wydarzy o ile nie ściągną mnie przedwcześnie kury w zaświatach macać :)
UsuńWiem co to życie na wsi....
OdpowiedzUsuńJakim cudem tam wylądowałaś ?
Tereny piękne, nie da rady coś z tym zrobić ?
Nie cudem tylko wyborem.
UsuńTereny wkoło fajne, tylko usytuowanie chałupy trochę z dala. Trzeba w "fajne" miejsca podjechać rowerem lub autem (3-5 km). No i mało przestrzeni raczej dla ludziów. Chyba, że Tylko noclegownia, ślizg na błocie podwórkowym czy uciekanie przed Garipem :)
A do wszystkich plusów poza kaloszkami i spodenkami oraz dwojgiem kochanych riebiatek przy boku dodam jeszcze, żeś młoda Tupajko! I wszystko jeszcze zdarzyć się moze! Ho,ho!:-))*
OdpowiedzUsuńTak, znam; życie potrafi zmieniać scenariusz jak wariat skarpetki ;)
UsuńOby nie były ciągle na lewą stronę :)
Też mam kalosze i też nie w kfiatki-niepraktyczne są bowiem szalenie. Moje czarne są i wysokie, żeby mi woda nie wpływała jak z oczka szlam wybieram tudzież kłącza tataraku rwę:) Siekierę mam, drwa rąbię (nauczył mnie ojciec jak miałam 11 lat jak stać przy pniu i siekierę trzymać, żeby nogi sobie nie odrąbać). Ładne są te pierdółki ogrodowe i do noszenia i do pracy, ale wszystkie się równo pobrudzą, zachlapią, farba i malunki kfiatków zejdą i rdza wybije się na pierwszy plan:) Wiem Tupaja, że Absorbery małe jeszcze i masz na głowie cały świat (swój i ich), że kawa stygnie za szybko (termos już masz???), że w plecach trzaska jak diabli i tak dalej...ale to przejdzie, przeminie, będzie tylko wspomnieniem. Dzieci rosną, świat się kręci, a dobre wychodzi niespodziewanie zza rogu. Wiem co mówię, na serio:) Przyjdzie wiosna i słońce zaświeci, to 20% problemów odejdzie. Chcesz tę kozę??? Kupa przy nich pracy, ale perzu to na bank się pozbędziesz - co wyjdzie to zeżrą:)Może do Magody się zgłoś, ona będzie miała wkrótce wysyp koźlątek?
OdpowiedzUsuńTak, wiosna mnie zregeneruje, podładuje. Ja tak mam. Wystarczy, że znów skowronki usłyszę, klucze gęsi na niebie zobaczę, żurawie. Może mi znów bocian na kalenicy usiądzie jak w zeszłym roku, a czarny nad głową śmignie...:)
UsuńJa o tych kozach ciągle, bo to niespełnione marzenie, ale na razie to nie, na pewno. Ale będę pamiętać :)
Wpadam po raz pierwszy i z pewnością zostaje. Kaloszki suuuuppeerr fachowe nie takie fiu bździu dla mieszczuch w bratki i bławatki. Sprzęcicho dla drwala konkretne. Co do mobilizacji wiosennej to u mnie również z dnia na dzień niecierpliwośc narasta. No a jeszcze pozwiedzałam parę stronek w necie z pomysłami ogrodowymi i teraz mnie nosi. Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://dompodskrzydlemaniola.blogspot.com/
Witam w moich z lekka błotnistych progach !:)
UsuńSiekiera wymaga wymiany, bo coś stylisko niepewne, stąd ta taśma...
pozdrowienia :)
Normalnie kobitko życie mi wracasz.Kaloszki masz pierwsza klasa.Moje też coś w ten deseń ino bardziej ugnojone.Coś ostatnio zaniedbałam mycie.
OdpowiedzUsuńMoje ablucji zaznały w kałuży. A błoto- odlatało :)
UsuńZawsze w moich wyobrażeniach (zanim zamieszkałam na wsi) byłam modną wieśniaczką. W fajnych kaloszach i rękawiczkach do pracy ogrodowej w kwiatki, w dżinsach i koszuli w kratę. Teraz wiem, że najlepiej czuję się w zgniłozielonych kaloszach kupionych w GSie w Jezioranach (nie rozwalają się po miesiącu jak te kolorowe w kwiatki) i w rękawiczkach wampirkach, a na tyłku stare dresy, jakaś koszulka. Nie jestem modną wieśniaczką, ale za to szczęśliwą w swojej wieśniaczości :)
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że to nie fajne. Ojej, no ja z kolei bym się widziała, głownie wiosną i jesienią w bryczesach (jak dla mnie są to najwygodniejsze spodnie; posiadam już tylko jedna parę, niestety mało praktyczne, bo białe), a do tego jakiś fajny sweterek i pulowerek zamiennie w dni wietrznie z pikowaną kamizelą :)))
UsuńMoje gumiaki mi na razie wystarczają, ale jakbym gdzie dorwała gumowilcaki na swój rozmiar i takie bardziej przylegające- na zimę jak znalazł :)))
:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNa blogach tak już jest, że każdy woli pochwalić się czymś miłym i ubrać to w ładne słowa. Więc nie ma się czemu specjalnie dziwić, że ludzie piszą o sielance. Pomijając swego rodzaju autoreklamę w wypadku niektórych blogerów to prawdą jest, że pomimo wielu trudów mieszkanie na wsi daje dużo radości.
OdpowiedzUsuńPrzy tym "wieśniaczki" w takich szarych gumiaczkach od biegania po zagrodzie potrafią wyglądać bardzo powabnie. Bo pięknej kobiecie to nie zaszkodzi. Zresztą gdyby któraś kobieta miała przysłowiowego doła z powodu takich kreacji jak ta z drewutni. To proszę opublikować podobne zdjęcia na agrofoto.pl . Tam aż będzie huczało od zachwytów i każdy z komentatorów będzie od razu gotowy do ożenku i będą w tym na prawdę szczerzy :)
Ten dzióbek z siekierką robi wrażenie ;)
Oby do wiosny, sam też czekam na nią z utęsknieniem.
Pozdrawiam, Tomek :)
No i kurde o te kaloszki jesteś do przodu przede mną. Bo ja kurna od półtora roku kupić nie mogę. Chodaki ogrodowe z Lidla mnie ratują ciut. Ale rószofe za to ;) Do dresu mi pasują idealnie :D Robota się znajdzie w końcu. Moja po odchowaniu Młodego też długo się szukała. I teraz na nią przeklinam, bo na ogród i dom - czyli te ważne rzeczy - czasu brak. Wiadomo, że pieniąs potrzebny, ale jak wiosna przyjdzie, to jak w robocie usiedzieć? Przynajmniej czasu na głupotę brak :D
OdpowiedzUsuńale masz zasobów do palenia!!!
OdpowiedzUsuńA ja mam aż dwie pary! Jedne dla gości :) A siekierkę to mi ukradli :(
OdpowiedzUsuńNo chyba, że tak schowałam żeby nie ukradli, że teraz znaleźć nie mogę...
Piękny dzióbek :)
Bo wieś najbardziej sielska jest na zdjęciach w kolorowych pismach. Te cudne kaloszki i tak po wyjściu w pole, czy do ogrodu z reguły natychmiast oblepiają się błotem i ziemią, bajeranckie rękawiczki szarzeją i zielenieją, a my z wyfiokowanych ogrodniczek zamieniamy się w odgarniające włosy, zmęczone i spocone, postękujące kobiety pracujące.
OdpowiedzUsuńMA wracając do tematu - my w ramach przygotowań do sezonu szukamy kosiarki. Ale takiej fest, bo w stodole już się zrobiło małe cmentarzysko kos i kosiarek poległych na żuławskiej roślinności...
Pozdrówki
Asia z Siedliska pod Lipami
Tupaja, dzióbek wymiata, niech się schowają CharlizyMistery;))))
OdpowiedzUsuńJa mam hipsterskie kaloszki, włoskie (przyszpanuję, a co;) - pamiętają miastowe deszcze, ale na wsi służą już ponad 4 sezony - do wszystkiego, zawsze stylowe, w kfiaty i aniołki (do odszukania foto na blogu) - czyli: dobrze zainwestowane pieniądze;))))
Siekiery mam dwie - jedna taka "poręczna", druga maxi do większych akcji;))
Głowa do góry;) A widoki masz superowe;)))
PS. Przeraża mnie myślenie o ogrodzie w tym roku...
Ossstrrrrrry dzióbek wygrywa :D
OdpowiedzUsuńMnie rozmiękczają tego typu gadżety (bo to nie narzędzia) w kfiatushki, ptashki, motylki i inne taki słitaśne wzorki... Jak coś jest narzędziem, to ma działać, jak należy, a wygląd jest tu sprawą x-rzędną (bo nawet nie drugorzędną).
Mnie się udało dorwać kalosze wysokie, na grubej podeszwie i... wiązane. I ocieplane ;) Zacznie się sezon, to będę je testować. Na razie stoją czyściutkie i lśniące i czekają na sprawdzenie się w boju :)
Też już układam w myślach co i gdzie nasieję. Za chwilę siądę do płodozmianu i naszkicuję plany bitwy ze ślimakami w tym sezonie ;) Bo też nam zeżarły mnóstwo dobrych warzyw :( Trzy i pół grządki w sumie ogołociły ze wszystkiego, co żyło posiane i posadzone, bo zupełnie niepotrzebnie plewiłam ścieżki między grządkami. Tam, gdzie nie zdążyłam (albo mi się nie chciało :P) wszystko urosło piękne, wielkie i dorodne. Chyba w tym roku będę ograniczać plewienie do samych grządek, a wszystko wokół zostawię, przycinając sierpem od czasu do czasu, żeby nie wybujało ponad miarę.
Pozdrawiam cieplutko!
tatsu (https://smoczyblog.wordpress.com/)
Słitfocia z siekierą wymiata :))) Trzymam kciuki za poszukiwania roboty, bo taka zawsze się przydaje. Po pierwsze - bo te kilka złociszy wpadnie (za dużo by umrzeć, za mało by przeżyć, ale jednak); a po drugie - czasem jednak miło gębę otworzyć do ludzia w przedziale wiekowym powyżej pierwszej dekady. Pal licho, że ludź zwykle coś od nas chce, ważne, że nie jest to: jedzenie, picie, wytarcie nosa, kupra, gębusi usmarowanej czekoladą, opowiadanie bajki, rozstrzygnięcie braterskiego sporu, interwencja w świecie zabawek, odpowiedź na całodobową serię pytań "dlaczego" :)
OdpowiedzUsuń