Dziś nastąpiło kolejne zetknięcie się życia wirtualnego z realnym.
Odwiedziła mnie Danka, która czyta mojego bloga, a mieszka całkiem niedaleko. Wystarczy się mocniej beretem zamachnąć.
Pierwsze zdziwienie- że nie zimno w Tupajowisku!
Rzeczywiście, nie zawsze mam tak jak pisałam, czasem nawet mus się rozebrać do podkoszulka, bo- jak ostatnio napaliłam, bo musiałam, a tu 13 stopni za oknem.
W domu zrobiło się okrągłe 20.
Masakra, powiem Wam.
Gościniec się pojawił, koty normalnie chyba wyjdą z siebie.
Już na suche nie chcą patrzeć tylko gały wytrzeszczają czy puszunia będzie.
Absorberostwo zadowolone też.
I ja,bo gości wielu nie mam.
A taki klimat, że spotyka się kogoś kto wie o nas wiele, bo piszemy o sobie, o naszym życiu to już insza inszość.
Megi już o tym niedawno pisała; o blogowaniu. O tym co daje, po co to robimy.
Czasem myślę sobie, że to swoistego rodzaju ołtarzyk.
"Ołtarzyk"- wersja parapetowa |
Taki osobisty- o ile ktoś pisze w ten sposób, a nie zarabia na blogu tworząc marketingowe potworki (choć niektórym udaje się połączyć jedno i drugie wydając z siebie całkiem smaczne coś).
Wypisujesz się, obnażasz często, dzielisz przemyśleniami, czasem wiedzą, spostrzeżeniami.
I tak ktoś, kto nas czyta wie o nas sporo. Jeśli nie prowadzi bloga, a ty w odwecie swoistym go nie czytasz- nie wiesz o tej osobie nic. Bo to ona, ten czytacz bezblogowy jest anonimowy. Ty- już nie.
Czy to złe, czy groźne?
Pewnie, mając manię- można powiedzieć, że tak.
Ja nie mam manii.
Cieszy mnie, że ktoś mnie czyta.
Że spotykam się z życzliwością, a ostatnio z pomocą.
Nie mam dołów z powodu ociekania mojego bloga w codzienność, choć początkowo miałam więcej pisać o pasjach, wrzucać trudne tematy, prowokować dyskusje.
Tylko, że życie zweryfikowało to, a na dodatek pisanie o problemach codzienności zbliża nas- piszących i czytających siebie.
Czy blog jest ucieczką od rzeczywistości?
Pewnie trochę tak.
Choć tylko trochę, bo pewnie gdybym nawet wpadła w wir towarzysko- zawodowy chciałabym o tym wspomnieć, bo to miejsce ma już jakiś klimat.
Te blogi- nasze domy, choć ich nie pokazujemy w szczegółach są, istnieją.
A my wszyscy w nich- odwiedzamy się, komentujemy, doradzamy, pocieszamy lub jak w Kurniku u Hany i Miki- wszystko do kupy razem z charytatywnymi akcjami na dodatek.
To nic, że może nie do końca to co chciałam.
To nic, że nie tak, że coś ważnego nie wyszło.
Cieszę się, że popełniłam kiedyś tego pierwszego swojego posta i wniknęłam w tę przestrzeń.
Nie żałuję i oby ta przygoda, bo tak to traktuję trwała dotąd, dopóki będzie chciał ktoś to wszystko czytać.
Pidżamowy luz z książką i Jagoda u mych stóp |
Ja chcę czytać!
OdpowiedzUsuńBlogi - domy, też tak często o nich myślę.
Uściski!
Pozdrowienia!
UsuńTakie połączone portale by nam się przydały :)
Ja tez lubię czytać i to te prawdziwe , a nie te o życiu w pięknej złotej kuli które nijak maja sie z rzeczywistością - sama nie mam odwagi pisac , wiec tym bardziej dziekuje ze jestes taka naturalna , normalna :)
UsuńWłaśnie blog daje ten margines, dystans dla tych którzy obawiają się przemówień na żywo :)
Usuńpolecam :)
Ja też chcę czytać!!! Blog to kawałek domu, no chyba że o tylko kreacja
OdpowiedzUsuńCzasem pewnie zdarza się czarować i kreować swoją rzeczywistość...
UsuńTylko nie każdy tak umie, nie każdy chce.
Osobiście wolę natural :)
eee, chyba na tych, na których bywamy to kreacji nie ma. Samo życie, czasem lekko cenzurowane:)) Też chcę czytać, idąc do Was, czuję się, jak na spotkaniu z przyjaciółkami:)))
UsuńNo wlasnie, nic dodac nic ujac, " dopoki bedzie chcial ktos to wszystko czytac", ja o codziennosci lubie czytac...
OdpowiedzUsuńBlogi to siła;))) Ja jestem zaszczycona Twoim/Waszym Towarzystwem;)
OdpowiedzUsuńDokładnie Krecie.
UsuńDrugie zdanie- vice versa(l)!
:)))
...hmmmm...światy równoległe....dobrze, że istnieją...można się wygadać :)
OdpowiedzUsuńAle Cie wzielo przy niedzieli na rozwazania filozoficzne. Lubie u Ciebie goscic, tu jest tak swojsko i bezpretensjonalnie. Nie wymyslaj, tylko pisz i juz! :)
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że ciągle o jajach, Olce i Absorberach...;)
UsuńMoga byc jaja, psy, koty, kury i Absorbery w niedogrzanym Tupajowisku. I tak fajnie sie czyta. :)
UsuńAbsorbery zwłaszcza;)))
Usuńw DOGRZANYM !
UsuńTeraz, dzięki aurze- nawet przegrzanym. 20 stopni to masakraaaa.....:D
UsuńHowk. Lubię do Ciebie wpadać. Nawet jak jest o robalach !
OdpowiedzUsuńNo, ale bez przesady z tymi robalami;)))
UsuńPoprawię się, dla Ciebie Krecie! :))))
UsuńChyba raczej coś ważnego wyszło:-) mimo, że coś nie wyszło.
OdpowiedzUsuńDobre to porównanie blogu z domem.
My też się wybieramy, tylko wciąż mamy zajęte niedziele;-) i oczywiście cały czas kombinuję.
A czasem, tylko czasem, myślę o tym, że ktoś wie tyle o nas, a my o anonimowym ktosiu- nic. Nie mam manii, przyjmuję z radością wszystkie dobre rzeczy, jakie to z sobą niesie. Gdyby nie pisanie, to dobro by nas nie znalazło.
Ściskam.
Tak, Megi, to prawda!!! jak to się można znaleźć w takim wielkim wirtualu;)))
UsuńPisz, pisz, chętnie czytam. Ja też miałam pisać zupełnie inaczej, a blog poszedł w jakimś swoim kierunku, którego jeszcze w pełni nie widzę. Jest pewnie w nas jakaś potrzeba, żeby pisać właśnie o tym, o czym piszemy. A Twoja codzienność jest ciekawa:)
OdpowiedzUsuńMój blog chyba powinien nazywać się "Z kamerą wśród kur i absorberów", albo "Ile dziś stopni u Tupai" :)))
UsuńTupaja, ja właśnie z tej grupy bardziej anonimowych. Często odwiedzam Twoje Tupajowisko, martwię się, cieszę, śmieję, przerażam, uczę, kibicuję - zależy od tematu. I mam to poczucie "znajomości", o którym piszesz. Rzadko zostawiam komentarze, u Ciebie chyba nigdy, bo nie wydaje mi się, że mam coś mądrego do powiedzenia, a nie zawsze lubię gadać po próżnicy. Ale wiedz, że z mojej strony to jest życzliwe milczenie, a nie patologiczne podglądactwo:)
OdpowiedzUsuńJa czasem też nie komentuje u innych tylko czytam; czasem komentarz zdaje się być zbędny. Niekiedy po przeczytaniu tylko się uśmiecham, także rozumiem Cię doskonale!
Usuńpozdrawiam
Z przyjemnością czytam :)
OdpowiedzUsuńPisz, opisuj, bądź w blogowym domu.
Pozdrawiam.
Cieszę się, pozdrawiam :)
UsuńA może ważne jest to, że pisząc o życiu codziennym znajdujesz ludzi, którzy mają podobne problemy, czy przygody, a nie dyskusje na poważne tematy, które zostały już dokładnie przedyskutowane przez wielu. To takie małe, wielkie sprawy. Ja czytam z przyjemnością, chociaż nie zawsze komentuję, ponieważ nie mam w domu internetu, tylko w pracy, a w pracy nie zawsze jestem i nie zawsze mam czas, to czasem jak już ten czas jest nadrabiam kilka wpisów.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Tematy sie u nas wszystkich w podobnym klimacie często powtarzają.
UsuńCzekam, aż zacznie się wiosna, sianie, plewienie, a potem deszcze i.....
ślimooooleeeee!!!! :)
Ja myślę, że pisanie o swoich zwykłych sprawach i przemyśleniach ma większą wartość niż wypracowania "na temat".
OdpowiedzUsuńWłaśnie się dowiedziałam, że to z Twojego udostępnienia Janek znalazł dom. Ciekawe czy pamiętasz kto to jest Janek? :)
Gosiu, co Ty prawisz, naprawdę? Tyle zwierzaków udostępniam, że nie pamiętam...:(
UsuńNapisz coś więcej proszę, możesz na priv.!
Wkrótce będzie post o tym kotku. Nie pamiętasz Janka z historią jego nieudanej adopcji? Janka złapanego zamiast Kayrona?
UsuńZaglądaj, niebawem będzie.
Aaaa, to już mi świta, jasne, że pamiętam :)
UsuńCzekam zatem :)
Tupajko, my też przyjedziemy. Czego potrzebujesz najpilniej, pomyśl. Będzie duży facet do użycia ;-) z narzędziami.
OdpowiedzUsuńMoże być na priv, jeśli wolisz.
Uściski i trzym się ;)
Ja z przyjemnością Ciebie czytam. Ten blogowy świat choć często o codzienności odrywa od własnych spraw, czasami sprawia, że na własną codzienność spogląda się zupełnie inaczej. W przeciwieństwie do książki tu spotykamy się z innymi żywymi ludźmi i chyba to jest w tym wszystkim najważniejsze. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOstatnio też przyłapuję się na tym, że wolę utonąć w Waszych blogach niż sięgnąć po nową książkę. Bo u Was wiem co zastanę, a z tymi nowościami wydawniczymi różnie bywa ;)
UsuńJa też chcę czytać! Najpierw zaczęłam czytać, a potem odważyłam się pisać. Kilka takich blogów-domów odwiedzam regularnie, niektóre sporadycznie, czasem na dwa-trzy posty, na większość wpadłam przypadkiem ale wspólne w tym wszystkim jest jedno - wszędzie się czuję mile widziana. Czuję się swobodnie, bo wiem, że nikomu nie wpadłam "nie w porę". Nikt się nie stresuje moimi odwiedzinami, że ma nieposprzątane lub leży niewyjściowo z grypą, czerwonym nochalem jak po kilku głębszych i akurat nie ma ochoty na podejmowanie gości. Bo w naszym zabieganym realu różnie bywa, nawet jak się bardzo chce życie towarzyskie przy żuciu utrzymać. Dlatego wpadam, czasem się przywitam i dorzucę coś od siebie w komentarzach i szerokim gestem zapraszam również do siebie :)
OdpowiedzUsuńNo i bardzo sie cieszę.
UsuńA ja do Ciebie teraz będę wpadać, jeśli pozwolisz :)
Będzie mi niewysłowienie miło :)
UsuńCzytanie i pisanie bloga, to jak odwiedzanie się na herbatkę niemalże ;) Nie zawsze ma się to szczęście, że pokrewne dusze w "realu" w pobliżu się znajdą. Chwała z blogosferę, gdzie można ze sobą "pobyć" :D Jak Kretowata, Inkwi, Megi, czy ostatnio Ty coś wysmażą, to muszę przeczytać choćby się waliło i paliło ;)
OdpowiedzUsuńTja...ja ostatnio zaczynam wolny od Absorberów wieczór od wyczytania co reszta napisała. Czasem na książkę czy gazetę już czasu i sił brak, a 24-ta mnie zwykle zastaje :)
Usuń