O moim (naszym) zachwycie końmi rasy śląskiej już pisałam. Czas wrócić do tematyki hipologicznej i wspomnieć o drugiej rasie rodzimej, na którą sobie ostrzymy zęby. I to nie rzecz jasna w sensie kulinarnym...!
Hucuły. Małe ciałem, ale wielkie duchem koniska o nieprzeciętnej urodzie, dzielności, charakterze.
Swego czasu miałam okazję poznać paru reprezentantów rasy; bywało różnie- od krnąbrnych i - jak to nieoświeceni o inteligencji tych koni- "tępych złośliwców", po cudownych, nieparzystokopytnych przyjaciół.
Te pierwsze, w miejscu, gdzie raczkowałam jako amazonka. Stajnia średnio zadbana, część koni znarowiona; "instruktor", o niewysublimowanym poczuciu humoru, gęsto zaprawionym zaklepką szowinizmu, delikatnie mówiąc- szorstko obchodzący się z końmi.
Nie dziwie się, ze tamtejsze konie, w tym hucuły były znarowione bądź wykazywały nałogi. Atmosfera w stajni była średnia. Budowały ją oczywiście także osoby jeżdżące, ale...No właśnie.
W drugiej stajni spotkałam - nie przesadzam! same spokojne, bez narowów konie. Konie, które ufał ludziom, bo były przez nich dobrze traktowane.
Tam też były hucuły. Dwa- Len i Aster.
Len miał posturę konika w bardziej prymitywnym typie, taki sam charakter. Zastanawiam się czy wymyślający mu imię nie zapomniał znaku zmiękczenia nad "n". Konisko, generalnie, lubiło dobrze zjeść, pospać i odpoczywać. Czyli taki sybaryta w końskim wydaniu.
Był potwornie łakomy. Tylko dzięki wrodzonej odporności tych koni i zdrowiu, nie padł na morzysko czy nie dostał ochwatu, po zeżarciu połowy skrzyni owsa.
Len był, jak chyba każdy hucuł inteligenciakiem, któremu ludzie (zwłaszcza ci mniej inteligentni) przypinali łatkę złośliwego gnojka. Lenek potrafił w terenie (niosąc początkującego jeźdźca), galopować prosto miedzy blisko rosnące miedzy sobą drzewa. Delikwent w siodle, z wizją roztrzaskanych kolan czy wyłamanych nóg sam z siodła wyskakiwał, a Lenek...? Cóż. Zatrzymywał się i ... wracał do stajni lub brał za skubanie trawy.
Len i jego kolega stajenny - Aster, pochodzili z Gładyszowa (http://www.huculy.com.pl/). Jednak Aster był innym zupełnie koniem.
Był ładny, zgrabny, szlachetniejszy, aczkolwiek nie utracił urody hucuła. To był koń, który lubił ludzi i pracę pod siodłem. Wielką radością było dla mnie jeździć na nim- czy to skokowo czy też wyprawiać sie w teren. Na dodatek był miły w obsłudze; człowiek wręcz zapominał u niego w boksie o przepisach BHP.
Lubiliśmy się bardzo. Kontakt z tym koniem był dla mnie szczególnie miły. Chyba też mnie lubił, bo kiedy wołałam rano od progu stajni: "Asterku!"- odpowiadało mi jego charakterystyczne rżenie....
Trochę o hucułach
Hucuły
niewielkie, prymitywne koniki górskie są jedną z najstarszych polskich
ras o skonsolidowanym genotypie. Wytworzone zostały na terenie Bukowiny
oraz Karpat Wschodnich tzw. Karpat Lesistych, w górnym biegu Czeremoszu,
Prutu, Putilli, Mołdawy, Suszawy Tissy. Najprawdopodobniej są potomkami
różnych typów koni, jak tatarskich, orientalnych, arabskich, tureckich,
koni Przewalskiego, a także koni z krwią norycką. Wydaje się również,
że rasa ta kształtowała się głównie pod wpływem środowiska- ostrego
klimatu górskiego, przy ubogiej paszy i bardzo prymitywnych warunkach
bytowania.
Do dnia dzisiejszego nie wiadomo jednak jakie jest pochodzenie rasy koni huculskiej.
Nazwę swą wywodzą od górali ruskich- Hucułów, ludności o specyficznej
kulturze dla których koni odgrywały bardzo ważną rolę w życiu
codziennym. Pierwsza wzmianka pisemna o koniach huculskich pochodzi z
1603 roku i zamieszczona została przez Drohostajskiego w „ Hippice”.
Autor opisuje tam doskonałe konie górskie, wspaniale sprawdzające się w
najtrudniejszych warunkach.
Hodowla
na Huculszczyźnie prowadzona była zawsze bardzo prymitywnie. Konie
przez większą część roku przebywały na połoninach i tylko w czasie
dużych mrozów i śniegów chroniły się do szałasów górskich lub brano je
do stajenek przy zagrodach. W lecie żywiły się trawą, w zimie natomiast
wypuszczano je do stogów siana, poustawianych na połoninach, przy
których pozostawały dniem i nocą. Tylko wyjątkowo w okresach ciężkiej
pracy, dokarmiane były owsem lub kukurydzą. Bytowanie w surowych
warunkach górskich, stale pod gołym niebem, ciągły ruch w terenach
górzystych oraz dalekie marsze pod ciężkimi jukami- wszystko to
hartowało konie przez całe pokolenia i wyrobiło w nich zdrowie,
odporność, niewybredność i wielką żywotność.
Konie huculskie od lat znane są ze swej dzielności, sprawdzającej się w
różnych formach ich użytkowania. Początkowo juczne w okresie po II
Wojnie Światowej, przez wiele lat zdawały egzamin w regionach górskich i
podgórskich jako konie zaprzęgowe (np. w SK Siary pracowały w
zaprzęgach wszystkie klacze matki, w PSO Klikowa większość prac polowych
i gospodarczych wykonywano ogierami huculskimi).
(źródło: http://www.huculy.com.pl/)
Mądre, dzielne, wytrzymałe i ... rodzime.
O hucułach można by w samych superlatywach chyba pisać. Piękne, dzielne koniki, radzące sobie w ciężkich warunkach, odporne. dlatego to o nich myślimy, żeby jako pierwsze zagościły w naszej stajni. Wykształcenie-wykształceniem, nieco praktyki, ale trochę czasu minęło i myślę sobie,ze hucuł lepiej zniósłby nasze błędy czy niedociągnięcia niż np. przerasowany folblut....
Konie huculskie, podobnie jak śląskie, objęte są programem ochrony rodzimych ras zwierząt.
http://www.bioroznorodnosc.org.pl/2/index.php?m=rolnictwo1
http://www.ozhk.rzeszow.pl/pl/biuro/programy_ochrony/ochrona_koni_rasy_huculskiej.html
Tak, tak. Mam nadzieję, że już w tym roku do nas zawitają.
OdpowiedzUsuńJa zastanawiałem się nad kupnem hucułów, są to konie na pewno wytrzymałe i proste w hodowlii, ale pod siodło nie sa najlepsze (tzw. maszynka do szycia), najlepsze to stare polskie małopolskie konie. Choć ostatnio jeździłem na haflingerach, są znacznie uległe i dość inteligentne konie
OdpowiedzUsuń