.

.

sobota, 24 marca 2012

Dom o sześciu nogach

Uwielbiam owady...

Śmiano się ze mnie, jak zapałałam miłością do hodowli motyli i w hodowlarce trzymałam gąsienice rożnych gatunków.
Z koni- na robale się przerzuciłaś? Pytano.
Nie zupełnie, ale...

O mojej pasji- obecnie w lekkiej odstawce, w wyniku hodowli innych stworzeń, bynajmniej nie sześcionogich- opowiem kiedy indziej.

Teraz o kolejnym problemie starych domów.
Nie będzie o kołatkach, kornikach, spuszczelach, nie.

Będzie o mrówkach.
I to nie tych, o których zwykło mówić się w przypadku inwazji na siedzimy ludzkie- "faraonkach" Monomorium faraonis.
To nie one. 
Naszą jadalnię, sypialnię i pokój dziecięcy w jednym zaczęły odwiedzać mrówki...hmmm... no właśnie. Binokular u rodziców i nie ma jak usiąść i oznaczyć, z resztą- nie znam się na mrówkach, niestety.
Przyjmuję jednak, po wstępnym rzuceniu okiem na robala, że to jeden z gatunków spokojnie żyjący sobie w ogródkach i (być może) hodujący przy okazji mszyce, ku utrapieniu nas- ludzi.




Wkurzyły mnie na maksa...
Powłaziły w pudła z zabawkami młodego, chyba szukając tam miejsca na gniazdo.
Przyczaiłam się i znalazłam miejsca, którymi przyłażą- ha! Mam was!
No i co z tego...
Krwawo rozprawiłam się ze zwiadowcami, co by żaden (żadna) do mrowiska nie powrócił (a).


Przejrzałam internet... i co znalazłam jako antidotum na niemiłych gości?
Cynamon!
Oczywiście są różnorakie chemie, patenty oparte na insektycydach, ale... chciałam zacząć mniej drastycznie. W końcu tu toczy się nasze życie, jest Młody, w fazie eksploracji świata.
Jeszcze by coś zjadł z  podłogi i dopiero bym miała.

Posypałam wiec listwę miedzy podłoga a ściana, nadwątloną wiekiem i rozpadającą się sproszkowanym cynamonem.
W duchu śmiałam się nieco z siebie....Ale- warto spróbować.

I wiecie co?

Wczoraj przelazły może 2-3 mrówki.
Dziś rano- a jest już 10:40 nie odwiedziła nas żadna!
Albo poszły szukać szczęścia w ciepełku słoneczka, albo być może jak ja przepadam za cynamonem te mówki go po prostu nie znoszą?!

6 komentarzy:

  1. Dobrze wiedzieć :)
    Ja w zeszłym roku prowadziłam wojnę z mrówkami. Chemiczna wojnę niestety. Kiedyś słyszałam, że proszek do pieczenia je odstrasza. Nie wierzcie. "Moich" nie odstraszał ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Cynamon? O tym nie słyszałam. Moja babcia sypała na mrówcze trakty sól. A leśne mrówki uwielbiam obserwować - są zadziwiające!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nas czasami latem nawiedzają takie mrówki, które potem mają skrzydełka i sobie odlatują :)))
    O cynamonie nie słyszałam, wysypie go jak się moje pojawią :)
    Nawet nie wiedziałam, że to pakudne ziólko co mi spędza sen z powiek to podagrycznik. I do tego jeszcze takie ma cudowne właściwości.
    Ale fakt, że kury go uwielbiją ... widziałam, potwierdzam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja też dzięki cynamonowi pozbyłam się mrówek. Działo się to 24 lata temu, na wiosnę. Mieszkaliśmy wtedy w 150 letniej kamienicy, na drugim pietrze. Spałam na materacu na podłodze i taka wielka mrówka weszłam mi do ucha. To był horror. Myślałam, że zeświruję. W szpitalu wyjęli mi to coś, stąd wiem, że mrówka. Po powrocie do domu zastałam ich tabuny. Znajomi i sąsiedzi mieli różne sposoby na pozbycie się tych intruzów i ktoś powiedział o cynamonie. Spróbowaliśmy i poszły te mrówki sobie od nas. Potem okazało się, że do sąsiada, a on też zawalczył cynamonem. Kamienica wkrótce była cynamonowa, ale mrówki zniknęły. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja polecam rozsypanie cukru za oknem pomieszczenia w którym pojawiają się mrówki. Kiedyś przed laty w ten sposób przepędziłem je z domu moich rodziców.
    Cukier należy rozsypać na ziemi za oknem i utworzyć małą kupkę którą dobrze jest przykryć kawałkiem jakiejś płytki żeby deszcz go nie wypłukał. Po kilku dniach mówki go całkowicie oblezą i nie będą się interesowały niczym innym.
    Pozdrawiam, Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gorzej, jak ściągną kumpli z okolicy i po zjedzeniu cukru ruszą do domu;)

    OdpowiedzUsuń