Mamy 2012 rok, a ja, w niektórych aspektach zatrzymałam się gdzieś daleko... Czasem więcej czuję, widzę.
Z Naszym Domem też było tak, ze jeden z pokojów nie za bardzo nadawał sie do zamieszkania. Czuć go było zła energią. Nie tylko to, ze śmierdział.
Nie był to smrodek stęchlizny, pleśni czy "starego domu".
Tam czuło się coś jeszcze, coś, co przeszkadzało, żeby ten pokój lubić, przyjąć do siebie. On tego nie chciał, albo...był wyłączony, wręcz martwy.
Dziwne to, bo posiadał 3 okna, był jasny.
Kolorek- siny, też nie dodawał uroku...
Został na razie na ścianie, do czasu zbijania tynków i spinania ścian, które niestety idą w swoje strony...
Jednak, po moich czarach, zamieszkaliśmy właśnie w nim, bo...ma piec. Jedyne źródło ciepła w niemal 300 m domiszczu.
Podłogi- do wymiany, jak w niemal każdym pomieszczeniu także...będzie się działo.
A czarujemy w sposób niezwykle prosty- wykorzystując sól (posypujemy progi oraz framugi okien) wypowiadając swoje, magiczne formułki wyrzucające co złe a wołające do nas dobro.
Na koniec dobrze jest dom okadzić ziołami. Tutaj też podpowiada mi intuicja i... trochę botanicznej wiedzy.
Wybieram szałwię,
http://bi.gazeta.pl/ |
Jałowiec (www.swiatkwiatow.pl) |
i tymianek
Rytuał trzeba powtarzać co jakiś czas. Na pewno zrobię to przed narodzinami Młodej.
Czarownica mała ze mnie? Ano.. trochę tak ;)
www.kinopodbaranami.pl |
Hehe. Siny nie jest zły. My mieliśmy, w naszym pierwszym pokoju, biskupi fiolet dookoła (włącznie z piecem). Czary nic nie dały, trzeba było zbić tynki.
OdpowiedzUsuńo, Ty czarodziejko :)!to córka będzie :)? macie imię?
OdpowiedzUsuńAleż tu u Ciebie miluchowo :) ja z takim czymś "fe" w moim mieszkanku walczyłam, wszystkich poprzednich właścicieli przepędzało. Pomogła sól, wymiatanie i palenie białej świecy na środku pokoju - w miarę regularnie :)
OdpowiedzUsuń