.

.

środa, 8 lutego 2012

Bioróżnorodność w rolnictwie- rzecz o rodzimych rasach zwierząt gospodarskich. Wstęp.

Zaczynam nowy wątek, który- mam nadzieję rozwijać- tak w blogu, a może i wcielić w życie? Kto wie?
 Ze swoim wykształceniem rolniczym- hodowla zwierząt ze specjalizacją hodiowli i uzytkowania koni, studiując na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu (ówczesna Akademia Rolnicza), miałam okazję, jako mieszczuch z urodzenia, zetknąć się z wsią, nie tylko w teorii.
Nabywajac wiedzy praktycznie, jeżdżąc po upadłych PGRach, czytając, wchodziłam w bardzo ciekawy dla mnie nowy świat.
Znane z wypraw w plener owce, krowy, drób, oblekały się w konkretne nazwy ras, poznawałam przeznaczenie ich użytkowania, właściwości- brzydko mówiąc.
W miarę poszerzania wiedzy, w silnym powiązaniu z rodzajem chowu (ekstensywny, intensywny, pośrednie), mogłam zaznajomić się tak ze szczegółami wspomnianych warunków, jak i ras zwierząt do nich predestynowanych.



W obecnych czasach- kulcie pieniądza, oszczędnosci czasu i traktowania zwierząt jak maszynki do produkcji mięsa, mleka, jaj (nazwa produkcja zwierzęca mówi chyba sama za siebie, co?), mamy do czynienia głównie z chowem intensywnym lub średnio intensywnym.
Wybierane do tego rasy, są odporne na stres, dobrze przyrastające, o cechach dobrych matek. Najlepiej żeby świetnie wykorzystywały paszę, szybko rosły lub osiągały wiek, w którym ich wykorzystanie przynosi maksimum zysków.
Nie każda z ras nadaje sie do tego typu chowu co silnie ogranicza jej wsytępowanie w puli ras użytkowanych w rolnictwie.
Wybór rasy i jej charakterystycznych cech determinuje także rynek i popyt. Sztandarowym przykładem jest trzoda chlewna, gdzie z typów uzytkowania słoninowych czy mięsno- tłuszczowych zrezygnowano na korzyść typu mięsnego (bekonowego).
Są także rasy, które nie są w stanie znieść silnie stresogenne warunki utrzymania w hodowlach wielkotowarowych (duża obsada zwierząt)- te także eliminowane są z puli.
Gdzieś tam, na głębokiej wsi, ludzie chowają sprawdzone regionalnie rasy- głównie drobiu, kóz. Gdyby jednak udało się na szerszą skalę zadbać o propagowanie problemu i ułatwianie dostępu do zasobu zwierząt ras polskich, zapewne byłoby to z pożytkiem dla tych ras, dla naszego zdrowia, dla satysfakcji, że mamy coś swojego, że nie tracimy naszej tradycji, wieloletniego wkładu pracy wielu hodowców w warunkach klimatu naszego kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz