.

.

sobota, 11 lutego 2012

Miało być chyba jakieś ocieplenie czy jak?

Jeśli ociepleniem nazwiemy spadek temperatury nocą do - 25 i utrzymujące się - 18 w dzień...to ja się chyba nie znam na meteorologii...

Mój Domowy Złotoręki zabrał się za odmrażanie kranów; palniki, butle, lut do zaciapania rur, które nie wytrzymały starcia z - 3 w pomieszczeniu na dole. Co z tego....kiedy okazało się, ze przymarzło przyłącze wody.
Zagrożona jest hydrofornia, która zasila naszą część wsi.
Jak nie urok to... kurok.

Powiem tak- zdaje się czasem, że wieś z kanalizacją jest bezpieczniejsza,odpada troska o wodę, ścieki.
W przypadku biednych gmin, jak nasza, to utrapienie. Rury w stanie agonalnym, nie ma funduszy na remont.
Miałby człowiek studnie w domu, własny hydrofor, byłby samowystarczalny. A tak?

Dobrze, że piec nasz jedyny kaflowy grzeje.
Jagoda się grzeje.
Na chwilkę ułuda szczęścia...bo ciepło, przytulnie. Bałagan spory, bo nasze życie- Mojego, Młodego i Lilith ( 5 ms. koteczka) toczy się w jednej izbie.

W reszcie pomieszczeń minus 3. Choć, przepraszam, jak dogrzeje farelką, kiedy robię strawę- jest koło zera.
Lodówka się wyłączyła. Standard.
Tylko kwiatków żal. Nie wszystkie doniczkowe znalazły miejsce w naszym pokoju. Zamarzły. Smętnie zwiesiły liście z porozsadzanymi w środku komórkami, żal....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz