No i stało się.
Ciążący brzuch skłania nie tylko do refleksji nad tym ile organizm samicy może i chce znieść, ile nad sprawą mojego towarzyszenia K. na wystawach z naszym Garipasem.
Ostatnio, co prawda, ledwo zipałam, bo mój organizm toczy bój z zatruciem czy też pospolicie zwana jelitówką, ale jeszcze rok temu, w styczniu, na 2 tygodnie przed terminem porodu pierworodnego, byliśmy na zimowej wystawie w Głogowie. Dawałam radę. Teraz, z drugim już gorzej. A tylko rok starszy organizm...
Nasze cielątko, które 24 maja skończy 2 lata, zdobyło I lokatę, CWC.
W finale na wybór najpiękniejszego championa jednak odpadło w rywalizacji. Nie ma szans w szrankach z pudrowanymi i strzyżonymi canisami.
Nam rasa się bardzo podoba, jest taka inna- nawet w stawce psów rożnych ras się wyróżnia- i to nie tylko wielkością, ale "tym czymś".
Cóż... może nawet lepiej, że nie jest aż tak popularna. Zwykle nie pomaga to psom. Zaraz do boju ruszają pseudo hodowcy i produkują szczenięta, w barbarzyńskich warunkach, bez oglądania się na dobrostan zwierząt.
Co się dzieje z samą rasą także widać. Wystarczy przytoczyć przykłady owczarków niemieckich- obecnie, jak dla mnie kalek i eksterierowych, i pod względem charakteru, że nie wspomnę o rasach psów do towarzystwa, takich jak yorkshire terier czy inne.
Nie skończyliśmy wyjazdów po wystawach. Mamy w planach jeszcze parę; póki co K. będzie jeździł sam. Ja- tylko w sytuacji, kiedy będzie miał się kto zająć dwójka berbeci, a jak będą większe to wspomniane T4 jest jak najbardziej pożądane...
oj, współczuję Ci ciężkości...ale tak to chyba jest przy drugiej ciąży. Ja mam koszmarne wspomnienia z drugiej,bo pierwsza to była bajka:))
OdpowiedzUsuńGarip faktycznie ma coś w sobie - taki szlachetny rys, lubię go też w owczarkach niemieckich