Z ruchem ulicznym- w niektórych momentach- rodem z całkiem sporego miasteczka (droga na Lipę, w kierunku Jeleniej Góry).
Marzenia- marzeniami, ale gdy siedziałam z Młodym w domu, sama- nie licząc obstawy psów, a byłam świeżo po opowieściach znajomej o jej przebojach na "zadupiu", pomyślałam, że może nie jest źle...
Musimy tylko i aż zadbać o odcięcie się od sąsiadów remizami z naszych rodzimych krzewów, jakoś zadrzewić podwórze, bo wieję przez nie wiatry, ze hej! A zimą śniegu zawiewa z okolicznych pól chyba!
Przeglądając internet znalazłam trzy pocztówki z dawnych, niemieckich czasów Poischwitz, bo tak brzmiała nazwa Paszowic.
Aż mi serce zabiło mocniej, bo na jednej z nich widać... nasz dom!
http://file1.npage.de/001861/30/bilder/06-poischwitz.jpg |
Tak, datowany na 1772 r. W tamtych, świetnych czasach, jeszcze z widocznym murem pruskim na ścianach. Teraz zapaćkany różowawym, odpadającym tynkiem, z którego mamy nadzieje odkuć go już niebawem...
Poprzez bliskie sąsiedztwo kościoła (po drugiej stronie ulicy), co jest dla nas raczej wadą niż zaletą , łatwo go zidentyfikować na fotografiach.
http://petertscherny.pe.funpic.de/jauer/poischwitz/poischwitz1.jpg |
łał! to ten koło kościoła? widzę,że i Waszej chałupie udało się załapać na pocztówkę:) Super!
OdpowiedzUsuń