Zastanawiam się jak to będzie z tym marcem. Ile jeszcze tego śniegu spadnie.
Tak mi się marzy...
Mój stary malunek plakatówką. Prawdopodobnie około 1992-1993 |
Póki co u nas przed dni najbliższe ma oscylować miedzy zero a minus pięć, z wszelkimi przejawami opadów i osadów atmosferycznych.
Duży wybór przysłów ludowych na marzec znajdziecie na ciekawym blogu Naturowierstwa o tutaj .
Tak na marginesie - bardzo ciekawa stronka- polecam! :)
Wyszło nam słoneczko na chwilę, chyba tylko po to, żeby roztopić resztki zmarzliny na podwórku, która umożliwiała nam jako takie funkcjonowanie.
Niestety, lekkie- delikatnie mówiąc- rozmiękczenie podwórka spowodowało, że zostałam zawezwana przez Kamaxa na dół co by mu pomóc wyjechać do pracy.
Żeby mógł sobie tak zaśpiewać
wyległam z łoża, pozostawiając Absorbery z wyrazem zaciekawienia i zaniepokojenia szybkim ubieraniem spodni na pidżamę.
Po lekkim zatańczeniu dupskiem sierry po błocie, paru qwach rzuconych na wiatr dujący między budynkami Tupajowiska, po paru minutach wycia na jedynce, po kilkunastu zapieraniach (nie zaparciach! :)) Kamaxa o dupsko sierry- ta wreszcie wytoczyła się z naszej specyficznej młaki....
Oczywiście, jaki początek dnia, taki i ciąg dalszy...
Unical od rana współpracować nie chciał. A może i by chciał, ale wiatr wciskał dym z powrotem do komina i nasz kocioł po prostu się dusił.
Kamaxowi udało się go w końcu rozpalić na dobre.
Naładował całą węglarkę.
Miałam dziś mieć dostawę węgla. Oczywiście, doświadczeni wieloma razami, kiedy to kierowca miał utrudniony wyjazd z naszej posesji, z rana zadzwonił telefon.
Okazało się, ze dzwonią ze składu, że może dzis jednak nie przywiozą, bo u nas błoto na podwórku na pewno i boją sie, ze nie wyjadą.
Spokojnym tonem odrzekłam, że folię, na którą wysypują węgiel, przesuniemy tak, żeby nie musieli wjeżdżać zbyt głęboko w nasze błota. A generalnie to bać się będą mogli jak mi tego węgla nie przywiozą....
Pan kierowca, młody i sympatyczny, przyjechał o czasie i pomógł mi rozścielić folię, a potem szurnął pół tony na nią. Podziękowałam, zapłaciłam, zapłakałam.
Zaszłam na chwilkę skontrolować proces spalania w piecu made in Italy...
A tam- echo!
Noż, qwy chyba ze cztery poleciały w komin!
Szukam ci ja czegoś na rozpałkę- nie ma.
Wiecie co...jak się wściekłam, tak porąbałam drewno, którego w humorze utaplanym w milutko- rozrzewniającym bla-bla, nie byłabym w stanie.
Adrenalina i kortyzol robią jednak z Tupai Horpynę.
Coś tam udało mi się uzbierać na rozpałkę i tak myśląc co Młody na górze wyprawia- czy nie spadł z krzesła, czym walnął w głowę Natkę, co wylał etc.- walczyłam o ogień.
Było ciężko i bardzo przydała mi się flaszka rozpuszczalnika.
Poczułam się jakoś tak dziwnie mocząc znaleziona w pralce ściereczkę do wycierania naczyń.
Nic mnie nie powstrzymało, żeby to uczynić.
Tak nasączoną, kraciastą szmatkę cisnęłam w czeluść unicalowej komory spalania.
Narzucone drewno zajęło się, a ja- po kolejnym kwadransie czuwania, wrzuciłam duży klocek czereśni i wróciłam na górę.
Siekiera, jeszcze ciepła, została w "rębałku".
Nota bene...Siekiera to zespół, którego płytę analogową mieliśmy z bratem w domu i bardzo ją lubiłam, co z resztą zostało do dziś.
Nota bene...Siekiera to zespół, którego płytę analogową mieliśmy z bratem w domu i bardzo ją lubiłam, co z resztą zostało do dziś.
Tekst pasuje do wcześniejszych zmagań.
Trochę :)
Aaa!
Chyba domyślacie się jaka piosenka pojawia się w wynikach, jeśli w You Tube wpiszecie:
"siekiera baby"?
No właśnie! :)
... i wszystko jasne ...
OdpowiedzUsuńja nie palę węglem ale tylko drewnem i mimo, że dostajemy już porąbane to i tak trzeba czasami rąbać ...
jak jestem wkurzona to tylko huk leci z siekierki ... hihi
Beatlesi - mój najukochańszy zespół ... swego czasu ( dawne dzieje ) znałam całą dyskografię na... pamięć
My palimy eko groszkiem. Teraz kupiliśmy trochę w workach bo PODOBNO KONIEC ZIMY i tak to w nocy z niedzieli na poniedziałek, mróz -15 a tu zimne grzejniki.. okazało się, że w węglu był kawałek drewna i zapchał ślimak w piecu.. mąż mój przez 2 godziny siedział i walczył.. trzeba było wysypać z podajnika węgiel, jakieś 4 worki po 50kg, potem wygrzebać w ślimaku drewno i znowu zasypać, rozpalić.... ach.. kiedy KONIEC TEJ CHOLERNEJ ZIMY?????
OdpowiedzUsuńNa koniec, kocham Beatlesów. Muzyka moja z dzieciństwa ;)
Ja mam piec bez podajnika, robiony za miedzą, w małej manufakturce - gro i gwizdo, póki co nie narzekam;)
OdpowiedzUsuńa u mnie błoto, które przeraża wszystkie dostawczaki i terenówki;)
Już dwa razy kupiłam tej wiosny "ostatnie" pół tony węgla...
Ja palę tylko drewnem w kominku i piecu kuchennym. Nie mam żadnych problemów od dwunastu lat, ani z piecem, ani z kominkiem. Drewna wcale dużo nie zużywają oba. Mam zapas spory na lata, bo co roku wycinamy, tniemy i suszymy, aby mieć naprawdę suche drewno do palenia i dużo, na każdą okoliczność. Jak tak czytam te Wasze mordęgi z piecami, to się dziwię, żeście się uparli na ten węgiel, miał, ekogroszek, etc. Nikt, nigdy, za żadne pieniądze, nie namówiłby mnie na węgiel i kotły. Może i dlatego zima mnie nie wkurzała, ani nie wkurza. Chcę mieć ciepło, to mam bez wysiłku, bo przyniesienie kosza czy nawet trzech, pachnącego drewna nie jest żadną pracą. The Beatles to moje dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci, domyślam się tylko jak możesz mieć dość. Pozdrawiam ciepło
Owieczko, nasz kocioł jest na węgiel i drewno. Z tym, ze u nas o drewno- mimo lasów dość trudno. Może inaczej- gdybyśmy mogli kupić na całą zimę póxną wiosna, latem- to O.K., ale zwykle mamy z tym problem natury portfelowej;) Więc łatwiej kupić co 2 tyg. pół tony węgla, bo ten jest na składach dostępny właściwie zawsze.
UsuńJest cieplo, swieci slonce, kwitna kwiaty, sniegu nie ma.
OdpowiedzUsuńJest cieplo, swieci slonce, kwitna kwiaty, sniegu nie ma.
Jest cieplo, swieci slonce, kwitna kwiaty, sniegu nie ma.
Mantra...
Przeciez jest wiosna!
Chyba trzeba rzeczywiście zaklinać no i spalić kukłę marzannową :)
UsuńO rany , ja Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńZnam te stany uczuciowe :-)))
Drewno wypaliłam , nie kupiłam następnego ,
bo miała być wiosna.
I jadę na gazie.
Ciekawe ile zapłacę ??
Ale dałaś radę, Babo-z-siekierą! Czasem przydaje się "trochę" adrenaliny ;))
OdpowiedzUsuńMy w tej chwili ciągniemy już na brykiecie (drzewnym) i belkach z rozbiórki, drewno się już skończyło, a nie kupiliśmy więcej, no bo przecież mamy nadzieję spędzić następną zimę już gdzie indziej ;)
Pozdrawiam i ściskam czule ;)
ps
Nie odzywałam sie, bo byliśmy za granicą. Zbieram się napisać maila w najbliższym czasie...;))
W naszej mazurskiej okolicy w większości ludziska palą drzewem:)
OdpowiedzUsuńCudny malunek, ja takie uwielbiam.
Serdeczności
Najlepsza na oporny ogień jest podpałka do grila, taka zielona. Spryskasz trochę drewienko do podpałki, gazytę i idzieee! A uważaj, jak jest żar, na żar nie polewaj, bo bucha.
OdpowiedzUsuńTupajo - widzę że Ty to bys mogła książkę napisać o urokach zycia na wsi ;) Pozdrawiam pięknie
OdpowiedzUsuń