.

.

niedziela, 9 marca 2014

Spacerek, sianie i butelka po syropie (?)

W taką pogodę żyć się chce. 
Mimo, że znów mnie noga lekko mrowi ( nie dodzwoniłam się ostatnio do magika z Krępy) i lekko podpucha, udałam się z ferajną psią na wietrzenie.
Musieliśmy pojechać w dwukrotnie dłuższą trasę, bo auta poupychane w naszych miejscach, a nie chcę spotykać po drodze ludzi.

Wylądowaliśmy, już niemal do znudzenia, na trasie Siedmica- Grobla.
Sucho jak pieprz; gdzieniegdzie tylko trochę błotka, w które oczywiście pierdoła musi się wtarabanić.
Garip, znaczy się.
Po drodze zawsze mijam starą brzozę.
Bardzo lubię te drzewa.


 To przy okazji przypomina mi to, co widziałam jadąc na spacer.
Qwa, chyba wytną wszystkie drzewa przy drodze Paszowice- Siedmica!
Na to wygląda. 
Wszystkie z czerwonymi numerami. Na zielono te, na których wymalowano szlaki turystyczne i rowerowe.

Aż mi gul skacze.
Takie stare, piękne drzewa.
Pewnie jakiś bałwan chce dobrze. 
Znane są przecież przypadki rzucania się drzew pod nadjeżdżające samochody.
Na trasie obowiązuje słuszne 60 km/h, momentami 40. Kto zna tę drogę, ten wie, że to prędkości na wielu odcinkach maksymalne. 
No, ale jeśli ktoś chce zapieprzać osiemdziesiątką czy więcej, no to dawaj, poszerzy się drogę kosztem leciwych, ale w dobrym stanie drzew.

Pooddychałam trochę, naładowałam akumulatory na nadchodzący tydzień...

Łobrazecek


Garip się gapi

Garip niucha ciągnąc za sobą  uwiąz koński

Trochę poganialiśmy, ale już wracamy

A w domu przesadziłam cisusa, zielistkę, mała różyczkę doniczkową, posiałam do doniczek (na rozsadę) rzodkiewki, majeranek, moją ulubioną maciejkę i nagietki.
Do długiej donicy posadziłam dymkę.

Przy okazji, na blogu Sielski Dom i Ogród , bardzo ciekawe pomysły na domową produkcję ogrodniczą. Polecam!


Chyba jednak tyłu ogródka, tam gdzie miałam kopać i walczyć z perzem i innym tałatajstwem chlorofilowym, zaoram i potraktuje kultywatorem. 
"Somsiod" sam zaoferował pomoc, także raczej skorzystam. Sama nie dam rady przerobić tej wojny o czarny ugór... 
Przy okazji powyrywamy większość odroślowych śliwek no i część czarnego bzu poleci, ale tylko część, bo chcę mieć swoje krzewy na sok z kwiatów.

Potem, jak zwykle połaziłam po Tupajowisku.

Wlazłam na galeryjkę jednego z budynków; trzeba odbudować barierkę i podeprzeć balkonik

Bardziej dla homosapiensów, bo felisy sobie poradzą

No i ciekawostka mała.
Już kiedys pisałam, że nie mam szczęścia do znalezisk w Tupajowisku , ale dziś na osłodę (?)- taram!


Butelka po syropie Guajazyl.
Pamiętacie to ohydztwo?
Nie wiem z którego roku moze być.
No, chyba, ze istniało coś jeszcze pod tą nazwą?


16 komentarzy:

  1. U mnie też piknie, z braku laku przestrzeni, uprzednio zaopatrzywszy w co trzeba połamańca, poszliśmy na Cytadelę, ale zrobili nam psikusa, bo wejść nie szło, zamknięte, trwa budowa, z opisu wynika, że na potrzeby muzeum katyńskiego. Skończyło się spacerem wzdłuż murów, też fajnie. Stary krzyż spotkałam i kociambry mieszkające w zakamarkach fortecy. Poczytaj o uprawach permakulturowych, nawet kopać gleby nie trzeba. Ja jakąś malutką grządkę zrobię w Kaczorówce, na dynie i cukinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. faktyczne, ta trasa-jeśłi dobrze kojarzę (od strony Jelonki wjeżdża sięw nią przez Lipę?) nie daje szans na piractwo drogowe, masę zakrętasów, ale w jakiej fajnej okolicy!wczoraj wysiałamw długich donicach pomidorki cherry i ostra paprykę-do rozsadu o uprawy na balkonie, papryki potem do ogrodka ruderyjnego trafią.Wsadziłam tez do doniczek szczepki grupsza-o dziwo, puściły korzenie, nie na końcu gałązki, jak się spodziewałam, ale przy listkach na łodydze-chyba dobrze im będize w ziemi?jeszcze raz dzięki za szczepki! Kupiłam meżowi książkę p.Łuczaja ("Dzika kuchnia'")- i są w niej dość fajne przepisy na potrawy z tzw.popularnych chwastów-tej wiosny planuję popróbować tego i owego:)
    Czekaj, pewnie jeszcze niejedne fanty wyjdą z ziemi i pomieszczeń gospodarczych:) Znalazłam kiedyś w stercie śmietniowej (sterta butelek-taki dziki przydomowy śmietnik) dwa karczmiaki, u Ciebie też mogą być różne ciekawe przedmioty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grubosze można też rozmnażać z liści. Nigdy nie za często zbierałam opadłe listki, także po czasie w donicy miałam pełno "maluchów".
      Jeśli chodzi o wartościowe śmieci to obawiam się, ze raczej u mnie jest słabo w "tem" temacie ;)

      Usuń
  3. Ja pamiętam guajazyl, ale w takich typowych, ciemnych, aptecznych butelkach. Ten to chyba dużo starszy jakiś.
    Pogoda u nas przepiękna, wszędzie stada gęsi, żurawi, łabędzi i innego ptactwa. Dziecioki ganiają po boiskach w gatkach tylko i koszulkach, ludzie! Idzie lato!

    OdpowiedzUsuń
  4. Było pięknie, u mnie zaś antybiotyki i chusteczki... Ch...usteczka;) Guajazylu nie ma, za to jest inne dziadostwo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łomatko...co za wirusowe szaleństwo? Paszczowo- nosowe?

      Usuń
  5. Dziękuję za miłe słowa i reklamę mojego artykuliku :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę :)
      Ciekawie - to warto rozpowszechniać;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Guajazyl - pamiętam, piłam, fuj !!
    Dobrze, że się somsiad znalazł i zaorze - zobaczysz jakie piękne warzywka wyrosną.
    Już byłam u Anivirt, dzięki za polecenie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam ten syrop pamiętam, jak to dawno było ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Guajazyl to było okropieństwo i zmora mojego dzieciństwa. Babcia zawsze to miała w swojej apteczce, więc ukrywałam przed nią ból gardła :-), ponoć to było skuteczne ale czy to jest argument dla dziecka.... (?) hahahaha
    Ciekawy spacerek wiosenny i domyślam się, że Wam także taka aura dodaje moc energii. Ściski

    OdpowiedzUsuń
  9. Fuj, guajazyl, toż to jeszcze w gardle czuć to ohydztwo! Ale flaszeczka fajna, nie powiem.
    Niestety wycinanie drzew to jakiś cholerny trend naszych czasów- jak większość przedsięwzięć z doopy za przeproszeniem wziętych. Wściekam się bo przy naszej chałupie wycieli dwa klony słusznego wieku. Dlaczego? Bo planując kanalizację nie uwzględniono ich w planach...Ech opada mi czasem wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas w mieście kiedyś był doktorek, nazywaliśmy go "Gwajazyl", bo tak mówił na ten syrop i na wszystko przepisywał oczywiście "gwajazyl"; rzodkiewek nie siej na "rozsadę", tylko od razu na grządki; Garip ma takie ludzkie oczy; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Posiałam do jednej doniczki, bo nie wiem, kiedy te grządki będą...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co to jest, ale na naszych hektarach co rusz znajduję jakieś buteleczki po syropkach i koreczki. A garnca ze złotem jak nima, tak nima.

    OdpowiedzUsuń