Dziś gil przyleciał.
Nie taki zwyczajny gil, choć ptak to nieczęsty i bardzo go lubię.
Kiedyś widywałam go jedynie będąc u Babci w Kowarach.
Teraz i na niżu jest częstszy.
To gil od Jareckiej z Deszczowego Domu .
Czyż nie jest piękny?
(owszem, czyż też jest piękny :))
To tak na osłodę moich ostatnich przepraw życiowych ;)
Będzie dobrze!
Pozdrówki!
Z takim gilem na pewno.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że sama chwyciłaś za szydełko i dziergnęłaś ptaszę; pewnie, że będzie dobrze, zawsze nie jest źle, to mija, jak mawiał mój ojciec; słonecznych myśli życzę, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudny!
OdpowiedzUsuńŚliczny.Słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńjaki słodki, myślałam, że to trzmiel! Oglądałam już te ptaszki u Jareckiej, piękne są!
OdpowiedzUsuńZ innej mańki- pisałaś kiedyś, Tupajo, o tragedii w... no właśnie? to było gdzieś w... Gruzji? w latach 50tych, w zimie, grupa studentów zginęła lub zaginęła... i nie pamiętam nazwy miejsca, i nie mogę znaleźć. Taka straszna historia btw aktualnego zaginionego samolotu.
Przełęcz Diatłowa.
Usuńdzięki:-)
UsuńAleż cudaśny! :)
OdpowiedzUsuń