Nie mam telewizora, ale na lapku oglądam to i owo.
Ostatnio uderzyła mnie reklama jednych z często reklamowanych czekoladek.
Synek ma pasję herpetologiczną, córka bije rekordy, tatę też coś zajmuje, a mama?
Cóż.
Ona się cieszy chwilami z rodziną. I czekoladkami oczywiście.
Maniana....
Jak to niewiele babom do szczęścia potrzeba....
Wszystkiego dobrego i jeszcze więcej!
Ano niewiele ;-)))
OdpowiedzUsuńnajlepszego!
Kurki, gęsi, parę robali i zdatny chłop, co drewna narąbie. I jeszcze jeż w w oborze i bażant, co przechadza się po gumnie (dzisiaj się przechadzał)!
OdpowiedzUsuńTrza było zaciukać, upiec i podać do stołu, a pióra wetknąć w kapelusz i wyjść z domu, wszak mamy dziś święto!!!!!!!!
UsuńAle bażant nic nie wie o święcie! I był piękny, w godowym stroju! Prawie mnie wyrwał!
UsuńDobry bażant nie jest zły, jak na dodatek cesarski to już "wogle"!
UsuńMnemo Ty kilerko jedna:D
UsuńSą takie dni, że zaciukać bażanta to pryszcz, szczególnie po kilku godzinach spędzonych na ostrym dyżurze..........
UsuńOrdynatora zaciukaj, będzie mniej szkody...
UsuńTjaaa, tylko co z ordynatora można sobie przy kapeluszu miast piórka doczepić?
UsuńAmerykanska chyba ta reklama, czworo dzieci najlepiej, pies-koniecznie jakiś golden retriver, ze 4 metry kwadratowe ogródka a szczęśliwa mamusia z mikserem w ręku......
OdpowiedzUsuńA mężuś?
Usuń- w mikserze?
:D
amerykanski to z teczusią do korpo na większy dom i ogródek zasuwa, aaaa i na drugiego psa........
UsuńTupaja, chyba Ci nadojadło, co? Jasne, że w mikserze!
UsuńŁo matko...:) Dobrze że nie mam telewizorni. Idę na czekoladki i grzańca:)Najlepszego Babeczki!
OdpowiedzUsuńJa dziś meczę się z nerami. Coś mi chyba złazi, jaki piach czy co. Od trzech dni wstaje z twarzą jak człowiek słoń, znaczy opuchniętą. Nera mnie gniecie. Fitolizyna i furagina, do tego zioło się naparza w postaci skrzypu, lipy i pokrzywy, ale coś słabo...
UsuńLekki piwny grzaniec też nie pomógł ;)
Wode Jana mus Ci pic :) I ciepla kapiel se wez :)
UsuńTak ciepłą, długą kąpiel i no-spę, koniecznie. Jeszcze wywaru z korzenia pietruchy, a jak masz schody to po schodach, albo z braku poskacz na skakance. Pij musisz tyle, żeby Ci uszami wychodziło. Trza sikać, sikać i jeszcze raz sikać..........może potrwać kilka dni nim zejdzie.....
UsuńJeśli Wasza diagnoza jest dobra. Ja obstawałabym przy bardziej fachowym badaniu, z nerami się nie żartuje.
UsuńNo ostatecznie tak, ale doraźnie nie zaszkodzą domowe sposoby.....
UsuńTupajko - do lekarza ! Pewnie białko Ci ucieka, temu puchniesz. I jak masz gdzie, to podstawowe badanie moczu zrób. Nawet prywatnie. To 9 zł kosztuje .
Usuńoj, szybko badanie moczu i z wynikiem świńskim truchtem do lekarza! wiesz, jest teoria,że kłopoty z nerkami (jeśli nie ma wad wrodzonych układu moczowego) to efekt długotrwałego stresu.Nie wiem czy to prawda-moja mama prze wiele lat miała kłopoty nerkowe (kiedyś kolekcjonowała urodzone kamienie...), po dużych zmianach (in plus) w życiu nerki się uspokoiły...
UsuńTak czy siak - szybkie badanie moczu i kontakt z lekarzem!
Wodę Jana chyba sobie gdzieś zamówię i będę chlała. Z nerami zawsze coś było. Długi okres czasu nic, a tu nagle taki zwał. Dziś lepiej. Mam w planie wizytę u nefrologa, usg, bo biorąc pod uwagę te akcje, plus moją Mamę :( , muszę dmuchać na zimne.
UsuńDzięki za rady, dziewoje! :)
Kyja- nerwy to chyba bardzo możliwe, kortyzol w nadmiernej ilości, spinanie się i gotowe. Potem trochę złej diety lub czegoś w nadmiarze i dzieje sie. Najgorsze, że przepadam za solą. Wim, że to mój wróg, ale ...no nie mogę...
UsuńA wody to u mnie i tak dużo wciąganej poprzez usta, bo Absorberka dalej ciągnie cycucha więc i dla laktacji, ale i sama wiem, że powinnam dużo pić, no i chce mi się. Znaczy- pragnienie jest.
Ja w pocie czoła posta produkuję, a tu takie frywoliki.
OdpowiedzUsuńTupajo - w poniedziałek idź lepiej do jakiegoś konowała, a może i lekarz jaki Ci się trafi, co zajmie się produkowanymi przez Twój organizm materiałami budowlanymi, w tym wypadku piasku.
Najlepszego, bo jeszcze się święci ten dzień.
W poniedziałek nie da rady. Podejrzewam, że teraz zacisnę pośladki i przeczekam do wizyty u specjalisty. Pierwszokontaktowiec powie to co już wiem.
UsuńTaaak :-)))
OdpowiedzUsuńMamy hobby to rodzina :-)
... a jak pisklęta wyfruną, mężuś znajdzie młodszą, z pasjami, to jej już tylko terapeuta zostanie :)
UsuńOj, jak mnie wkurza ta reklama! Wszyscy mają swoje pasje tylko nie mama... żałosne.
OdpowiedzUsuńMoże chociaż zbiera wytłoczki po tych czekoladkach...?
Usuń