.

.

czwartek, 6 marca 2014

Komu skorucha do ucha?

Ciekawe stworzenie.
Niektórych przeraża, bo ma "szczypce"(przysadki rylcowe) na końcu odwłoka. 
W ogóle,to dla niektórych nie jest owadem, bo nie wygląda jak owad.
Na dodatek, niektóre ludzie gadają, że włazi do ucha i przegryza się przez błonę bębenkową...do samego mózgu! Uaaaa!!!!
Skorki.

Forficula auricularia- skorek pospolity (Wikipedia)

Skorek włazi do ucha :)
(allmystery.de)
Zwane szczypawkami. "Szczypce" pełnia rolę obronną, ale i pomagają przy kopulacji oraz rozwijaniu skrzydeł (tak, skorki potrafię latać, tylko czynią to raczej niechętnie). 
Są owadami wszystkożernymi. 
Dzióbną i roślinkę,i mszyczkę.

Są ciekawe ze względu na ich wygląd, ale i daleko rozwiniętą opiekę nad potomstwem. 
Samica opiekuje się jajami, a potem larwami. Wychowuje od 30 do 60 młodych, pielęgnuje je i karmi.
Okazało się, że różniące się między sobą zapachem młode zdrowe i prawidłowo rozwijające się oraz  chore i niedożywione- te pierwsze preferowane są przez matkę. 
Słabeuszom nie poświęca tyle czasu co skutkuje z reguły ich śmiercią. Nie ma czasu i sił, żeby marnować je na młode nie rokujące...Wszak nie przekażą jej genów...

Okrutne? Eeeee.....przyroda. 
Poza tym, w sumie nie dziwię się- dajcie spokój- tyle dzieciaków? 


Mama skorek z jajkami (naturfoto-cz.de)

Mnie, moje Absorbery w ilości sztuk dwie,pozwoliły dziś tylko na przesadzenie trzech krzaków jeżyny.

Wysiały się na kupie z gruzem, chwastami i "czymtamjeszcze". 
Wsadziłam pod płotem i wplotłam w siatkę.
Coś mnie ciągnie do wyplatania...Hmmmmm.....

Farbę do kurnika dostałam. Na dniach pomaluję.
Jak się okazało pan T., od ptactwa, będzie miał też pisklaki zielononóżek!
Także w czerwcu jak dobre wiatry dopomogą, będą u mnie. 


Tu zielononóżek nie ma, ale "coś się dla mnie kolorowego znajdzie" 

Chciałam, jak to ja szybko, szybko, ale rzeczywiście trzeba zrobić im jakiś wybieg mały, bo lepiej jak się do miejsca na początek w mniejszej przestrzeni przyzwyczają. 
Poza tym,jak będę musiała gdzieś pojechać na parę godzin to nie zostawię tałatajstwa na pastwę losu, a tak będą miały świeże powietrze, a nie zamknięte w kurniku.


Ciężko, bo się tak na te kury nakręciłam, że czas wydaje mi się bardzo odległy.
Ale... nie ma tego złego.
Może uda mi się grządki przygotować, choć dziś przegrały z jeżynami....

22 komentarze:

  1. Skorki trochę mnie brzydziły, bo pod szmatami starymi lubiły siedzieć i faktycznie bałam się ich jako dziecko przez ten strach, że do ucha wlezą. Mówiło się na nie "uszole", ale potem przeczytałam o ich mocno rozwiniętych instynktach rodzicielskich i polubiłam skorki. Do ucha mi żaden nigdy nie wlazł, ani nawet gęby, co w przypadku muszek zdarzało się wielokorotnie. Nie lubiłam też kowali, choć to ładne żuczki, a to dlatego, że najczęściej je spotykałam na cmentarzu, jakoś tak mi się zawsze cmentarnie kojarzyły.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie czasem można się ich spodziewać, to prawda :)
      A kowale to pluskwiaki różnoskrzydłe ;)
      pozdrówki!

      Usuń
  2. Skorki jakoś mnie nie obrzydzają. Latem gdy dojrzewają czarne porzeczki to przy zbieraniu zawsze do michy wpada mi kilka skorków - chyba lubią owoce :))) U mnie mówi się na nie szczypice.
    Tupajo, a może masz gdzieś w pobliżu gospodarza z koniem - mógłby Ci zaorać te grządki i pociągnąć bronami - dużo mniej roboty, a ziemia lepsza bo głębiej ruszona i wszystkie korzeniowe ładnie rosną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koń, koń...? A co to za zwierzę? :)
      U nas nikt nie ma. Najbliżej we wsi, całe 5 km od nas :)
      Byłabym chyba pierwsza z końmi, gdybym miała gdzie je trzymać. Znaczy- pomieszczenia są, ale nawet małego kopla nie dałoby się zrobić. Chyba, że na podwórku,dla jakiegoś skarlałego hucuła :D

      Usuń
  3. Mnie tam szczypawki nie brzydzą. Zwinne, suchutkie, smukłe. Glizdów raczej nie lubię, ale nie, żebym zaraz na krzesło wskakiwała!
    A zajrzyj no do DAT's, może coś na poprawę humoru znajdziesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że wszystko co bym chciała już zaklepane, albo zakupione....BU...

      Usuń
  4. Jesuuu. Co za zboczenie! Robalami sie zachwycac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprost orgiastyczne przeżycia ! :D ;)
      Co ja poradzę, że tak mam.
      Gorzej,jak mi jeszcze drób do tego dojdzie...Łomatko....

      Usuń
  5. Pożyteczne wielce maja i u mnie swoje domki. Kiedyś się ich bałam (kiedyś w ogóle cierpiałam na insektofobię z arachno na czele...), teraz się przyzwyczaiłam - nie przepadam, ale doceniam i chronię. Nie wchodzimy sobie w drogę:) I już tak nie wrzeszczę jak jakiś niechcący spadnie...:) Pisklaki ...ślicznie, puchate, ach!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tupajko! jesteś kolejna w blogowisku wielbicielką zielononóżek?! Witaj w klubie! Wcale sie nie dziwie Twemu zauroczeniu ,bo to nie dość, że jaja pyszne i że to polska rasa, to jeszcze bardzo mądre z nich kury. Dzikie prawie jak kuropatwy, ale mają bardzo ciekawe relacje społeczne w stadzie. Ileż tam jest przyjaźni, animozji, fochów i zalotów!Ilez kurzych smutków, gdy kogut chory.
    Sa lekkie i bardzo lotne. Kilka dni temu widziałam jak jedna z moich kur przeleciała kilkanaście metrów i z wdziekiem wyladowała za płotem, na naszym polu. Mądrala z niej! W ogrodzie miała konkurencję w wyjadaniu robaczków a tam była sama. Pojadła, pojadłą i równie wdziecznie wróciła, gdacząc z satysfakcją!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne są, rodzima rasa. Z tym lataniem...hmmm... mam nadzieję, że nie polecą do sąsiadów, bo ci mają goopie psy i może im coś z ich strony grozić.

      Usuń
  7. Nawet je lubię, te skorki. Jeden mi wlazł do ucha i musieli mi go w przychodni wyjmować. Ale skorek w uchu to był pikuś. Mrówka wielka w uchu, to był koszmar. Myślałam, że zwariuję. Na ostrym dyżurze laryngologicznym mi wyjęto, więc wiem, że mrówka. Nie życzę nikomu.
    Do czerwca nie tak daleko, zdążysz sobie wszystko w spokoju przygotować. Możesz też kupić kurki podchowane niebawem, u nas już są ogłoszenia na słupach, że kury nioski itd. U Was też będą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie! jakoś tak wczesna wiosna kojarzy mi się z kurczętami trzymanymi w kuchni w kartonie pod żarówką "kwoką"

      Usuń
  8. w dzieciństwie nie przepadałam zaskorkami-latem były wszędzie:w domu, na papierówce itp. Obrzydzały mnie ich "szczypczyki", teraz rzadko je widuję i mam do nich neutralny stosunek.Jak chcesz,podpytam mamę kiedy w okolicy Mirska jest akcja "kurczęta", pewnie ma sprawdzonych sprzedawców zielononóżek-daj znać, czy drążyć temat, czy lepiej jest Ci poczekać u siebie.Wydaje mi się,że kiedyś odwiedziłaś Mlądz- jakby co, to do Mirska rzut beretem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaa znam te skorki :-)))
    Kiedyś na leżaku jednego przygniotłam to mnie ugryzł w plecy biedak...
    One całkiem sympatyczne są :-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogłam wpisać komentarza pod wypowiedzią kyi- okazało się, że pan nakręcony na ptaki będzie miał i jaja zielononózek, także mi parę kuraków zostawi. Nie będę musiała daleko jeździć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, wszystko się dobrze układa.

      Usuń
    2. Aż się boje, czy pan nie za bardzo mnie polubił...;)

      Usuń
  11. A widzisz, jednak włażą do uszu. Nie lubię owadów w bliskim sąsiedztwie mojej osoby :) Za szybkie są. Za to nie mogę doczekać się Twoich zielononóżek .

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie powiem, żeby mnie ten robak zachwycał, chociaż o tym, że włazi do ucha to nie słyszałam ;-) Jak byłam mała, to myślałam, ze tymi szczypcami gryzie.
    Mam nadzieję, że wszystko o kurach będziesz pisać. Jak będę już (nie wiem za ile lat) zakładać swój kurnik to skorzystam z gotowego kompendium wiedzy.
    My też zabieramy się jutro do przygotowywania grządek.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  13. Włążą do uszu, dziewczynie, na wyjeździe pod namiotem ...
    Ciekawam Twego ptactwa i podziwiam Twoją decyzję.
    Serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  14. szczerze mówiąc... niekoniecznie je lubię... hihi

    OdpowiedzUsuń