To, że wrzeszczą na mnie, że chrupki w misce, a nie ich ulubione resztki zupek dziecięcych, zlewki z obiadu czy gotowane Garipa- też.
Niektóre koty wchodzą do pralek. Niektóre- mniej niebezpiecznie- do szaf, szuflad- to jasne.
Kicia, kot czarny, półdziki, tolerujący naszą obecność, ze względów czysto kulinarnych i wytwarzanego ciepła- przegiął.
Nasz kocioł, marki włoskiej, co dotarł w egzemplarzu drugim, bo pierwszy spadł z rampy podczas załadunku, a potem były święta i dotarł do nas z lekkim opóźnieniem, ma miarkownik ciągu.
To te drzwiczki na samym dole.
Fokolus 33 kW firmy Unical |
Pytanie za sto punktów:
jakie czarnofutrzaste stworzenie wlazło przez miarkownik do środka kotła?
Jakie małe, ciepłolubne stworzenie o mało nie zostało usmażone w kotle???
Chyba chciała skorzystać ze swoich 9 żyć.
Kamax ją w porę znalazł.
Wolę nie myśleć co by było, gdyby jej tam nie odkrył....
Rzeczywiście, włos się na głowie jeży! Miała kicia szczęście... no , wy wszyscy mieliście szczęście:)
OdpowiedzUsuńKot samobójca! Co to siedzi w tych kocich łepetynkach, ze pakuja sie w najgorsze miejsca? A przecież ciekawośc pierwszy stopień do piekła. Moje koty właża do pralki, brodzika, wszelkich misek i miednic, do suszarek na talerze, do szafek z produktami spozywczymi, do piekarnika, do worka z ziarnem dla kur i do pojemnika na chleb. Chyba były juz wszędzie oprócz pieca CO! Ale wszystko przed nimi!:-)
OdpowiedzUsuńMoja ciocia mieszka sama, piorąc dosyć rzadko (raz na 1,5 tygodnia) raz załatwiła kota w pralce. Przeszkadzały jej otwarte drzwi i zamknęła je nie sprawdzając czy coś jest w środku.
OdpowiedzUsuńNo cóż: trochę by chyba śmierdziało, gdyby ten kot tam został...
OdpowiedzUsuńNo wiesz???? a kota by Ci żal nie było???
UsuńWiesz - nie znam się z tym kotem. Może miał jakiś powód, żeby tak postąpić?
Usuńoj juz sobie wyobrażam..... ja bym chyba sobie nie darowała, ale przecież nikt nie wiedział co tek kociak wyczynia....
OdpowiedzUsuńchwała Garipowi....
a ja dla ciebie wkleje fotke na swoim blogu....
Kamax uratował :)Garip pewnie zjadłby chętnie pieczyste :)
UsuńTaki piecuch, taka marka włoska i możliwości wejścia kota nie przewidział? Reklamujcie, bo komuś się usmaży!
OdpowiedzUsuńDobrze, że kota w porę znaleźliście, bo tak to podczas czyszczenia pieca trauma była by straszna...
OdpowiedzUsuńTo ten miarkownik pewnie należałoby zabezpieczyć. Jakaś klatka z siatki? Bo w reklamację rozpatrzoną pozytywnie z powodu " bo wlazł kot i prawie się upiekł" jakoś nie wierzę. Fajnie, że macie nowy kocioł.Oprócz tego, że smaży koty, sprawdza się?
OdpowiedzUsuńKoty są bardzo pomysłowe i zawsze znajdą sobie takie miejsce,że trudno sobie wyobrazić.Dobrze , że się znalazł w porę.
OdpowiedzUsuńWedług Peuckerta (a właściwie według tych, których zwyczaje i wierzenia opisywał) koty posiadają zdolność pojawiania się w pomieszczeniach mimo zamkniętych drzwi. To znaczy, te śląskie koty oczywiście. Coś jest na rzeczy, u nas to czasem działa.
OdpowiedzUsuńO ludzie o koty !!! :-)))
OdpowiedzUsuńGdzie one jeszcze nie były...
Ale kocia miał szczęście ....