Chrobotała, chrobotała, hałasowała, pogryzała to i owo.
Budziła mnie w nocy, doprowadzając tym do szału.
Skorzystałam ze sprawdzonej już przeze mnie żywołówki i zastawiłam ją na szlaku komunikacyjnym.
Myszowate mają teraz w Tupajowisku raj.
Nie dość, że między pokojami mają dostosowane do ich potrzeb i gabarytów dziury, które można bez przesady nazwać mysimi wrotami.
Dziury powstały na potrzeby C.O., przez nie przechodzi alu-pex w otulinie.
Mimo izolacyjnej roli otuliny, minimalnie, ale jednak oddaje ona ciepło. Na tyle, by małe łapki ogrzać.
A, że mysie łapki są piękne, to chyba nie muszę nikogo przekonywać...
Tupie więc sobie takie myszowate po nocy i hałasuje, niszczy przy okazji, bobki zostawia.
I wkurza.
W końcu- złapała się. Najbardziej tym faktem wydawała się być zdziwiona Jagoda.
Kocica prawie cały czas z tyłkiem na grzejniku, albo na łóżku- w nocy.
Dotarło do niej, że mysz jest w pokoju, jak ta się już złapała w pułapkę.
Miałam jak zwykle myszę wrzucić do słoja i albo wywieźć, albo...
Cóż. Wypuszczanie koło domu to robota głupiego, bo głupie by były, gdyby nie wróciły. Przyznam się bez bicia- często zasypiają sobie snem wiecznym w słoiku....
Tym razem jednak, kiedy wyrzuciłam żywą zawartość żywołapki... ujrzałam mysz polną.
Śliczne stworzenie, z futerkiem w kolorze ciemnego bursztynu, z ciemna pręgą przez grzbiet, małe uszka...
Nie mogłam...
Mysz polna- Wikipedia |
Wzięłam słój i wypuściłam....
Myszy domowe wyglądają o wiele skromniej i są u nas w większości.
Mysz domowa- Wikipedia |
W sumie, muszę przyznać, że myszy maja ciężki żywot.
Albo je coś zeźre, albo człowiek złapie i ubije, albo insze tam przeciwności losu.
Testuje się na nich leki, przeprowadza kretyńskie eksperymenty.
Są "przedmiotem" poglądowym w ramach lekcji anatomii.
Generalnie ciężko być myszą.
NA dodatek muszą się ze wszystkim śpieszyć, bo żyją krótko.
obrazki4ever.eu |
losyziemi.pl |
naturfoto.cz |
Hodowla myszy do celów laboratoryjnych.(fot. mouse-farm.eu) |
j.w. |
Sekcja myszy (logbia.republika.pl) |
I wszystkim myszom tego życzę:
internet |
Nie przy jedzeniu! Boszszsz... jakies mysie plody z zamrazarki, sekcja zwlok mysich... Fuj!
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam i nadal uważam, że myszki są śliczne. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby sobie żyły pod moim dachem, gdyby nie ich niszczycielskie zapędy. Z werandy wyniosły prawie całe ocieplenie. W samochodzie podgryzają przewody. Do domu jakaś desperatka czasem się przedrze, ale tu już na nią czeka kotka G. Żywołapka stoi, czasem się jakaś złapie, ale ja wynoszę, a niech tam.
OdpowiedzUsuńTe paczuszki z małymi okropne, kompletnie odhumanizowane jakieś. Jak z mysiej fermy, co pewnie jest prawdą.
aaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMyszki sa cudne,
OdpowiedzUsuńale strasznie szkodzą.
Zawsze wypuszczałam, nie miałam sumienia zabijać,
chociaż to głupie jak sama przyznajesz.
Śliczna ta myszka polna , takie cudne futerko z pręgą.
Biedne myszki :-(
Co za zdjęcia...??!!
Okrutne to jednak...
Zdjęcia ze strony firmy zajmującej sie hodowlą "przemysłową" myszy. Zapotrzebowanie jest spore....
UsuńWitaj Tupajko ;) Tez lubie myszki a taka cudna widze po raz pierwszy u Ciebie. U mojej mamy przed ociepleniem domu grasowaly takie tradycyjne szare ale nigdy nie mialysmy z mama sumienia zabijac je i czesto do nich mowilysmy, a ze to madre stworzenia to rozumialy po czym znikaly bezpowrotnie :) Z uzywaniem zwierzat do celow laboratoryjnych to okropnosc a slyszalam, ze myszy sa agresywne i gryza podczas karmienia... Jestem za testowaniem czego sie da na przestepcach, ktorzy zabijaja, gwalca, sa pedofilami itd., przynajmniej byl by z nich jakis pozytek a zwierzeta niech sobie zyja na wolnosci bo ich zywot jest i tak krotki. Wszystkiego najlepszego w nowym roku dzielna kobieto, duzo zdrowia, spokoju, spelnienia marzen i niech ten rok bedzie duuzo lepszy od poprzedniego . Pozdrawiam serdecznie :) Aga
OdpowiedzUsuńHejka,
Usuńja też jestem jak najbardziej za używaniem takich ludzkich degeneruchów w celach laboratoryjnych.
I Tobie wszystkiego co najlepsze! Pozdrówy wielkie!
Dorzucam do puli myśliwych.
UsuńI właścicieli koncernów farmaceutycznych;)
UsuńNie ubijam myszy. Jak złowi i widze, że martwa z pyska mu zwisa - nie interweniuję, ale jak widzę, że dyga jeszcze staram się paszczękę kota rozewrzeć i mysie życie uratować. Jak nie uszkodzona - wypuszczam ładny kawał od domu. Jak uszkodzona ciut i ma szansę na przeżycie - wynoszę do stodoły, niech się wyleczy w ciepłym sianku, a jak już ledwo dycha trza przyspieszyć brzeg rzeczy i biorę to na klatę. Ale jak mi mysz wpadła do zakwasu - wyjęłam, umyłam delikatnie w ciepłej wodzie, osuszyłam starannie i wypuściłam w stodole. Aczkolwiek myszy wkradające się do kuchni mnie wkurzają, a zakwasu to mi autentycznie szkoda było... Aha, u nas przeważają myszy polne - ciągną do ciepłego. Domowe wytępiły niemal do cna moje koty - zabójcy.
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
Ja też nie rozumiem tych pisków na widok myszy (co innego pająk). Myszki są ładniutkie, ale mają niestety przywarę, nie dość, że gryzą to ich siuśki pozostawiają ten specyficzny zapach. W Kaczorówce czasami mam jakąś. Niestety, na zimę zostawiam trutki, takie, co to myszki mumifikują. Żywcem nie ubijam nigdy. Kiedyś po zimie zaglądam do słoika z makaronem, był zamknięty szklanym wekiem na wcisk, a tak na samym wierzchu leży mała myszka, zdechła, sztywna, jak drewienko. Do dziś zachodzę w głowę, jak tam wlazła i mając tyle jedzenia zdechła (pewno skończyło się powietrze). Przygód z myszami miałam wiele, oj wiele. W Kaczorówce to Wu robi poranną kawkę, to sobie wynegocjowałam, ja leżę i czekam, apotem schodzę na tarasik, albo, jak zimno to kawa przychodzi do łóżka. Jakiś czas temu, ze 3 lata chyba, Wu mi zrobił poranną kawkę, pierwszą w sezonie (kwiecień?). Wypiłam zawinięta w kocyk na tarasie, była smaczna. Potem potrzebowałam do czegoś wody z czajnika, więc idę, biorę, a tu coś grzechocze w czajniku. Zaglądam, a tam w wodzie pływają mysie kupy. Wu nie sprawdził po zimie czy czajnik pusty tylko dolał wody i zagotował. No ale żyję. Pił ktoś kawę na mysich bobkach?
OdpowiedzUsuńToż to jak kopi luwak :)
UsuńI za darmo:))
UsuńPewnie dają jakąś szczególną moc(z) :D
UsuńJednak widać myszy to nie to samo, co koty, szczególnej mocy nie czuję ostatnio, ale może już przestało działać.......
Usuńu mnie nie ma dziur i nie wiedzieć jak... każdej zimy w kuchni myszy od czasu do czasu zaistnieją... lubię je i szkoda mi ich... bo wiem... co je spotka...
OdpowiedzUsuńMyszy darzyłam zawsze sympatią. Teraz też, mamy jakąś rezydentkę, ale nie jest hałaśliwa. Kotka Lenka jest sprawna łowczynią i nic nie poradzę na to, ale ona tak polna jest, jak i myszki.
OdpowiedzUsuńja też lubię myszy. Gdy miałam koty (w dzieciństwie) to starałam się je ratować z kocich pyszczków-wyjmowałam je i żywe wypuszczałam. Niestety, mama do dzisiaj pamięta,że kiedyś mnie poniosło i "uratowałam' martwą już mysz z kociej mordki, którą to (mysz, nie mordkę:)) kąpałam w miseczce razem z lalką...Za myszami jestem bardzo, w Ruderii bywają w zimnym okresie i wyżerają co się da (a jest niewiele - świeczki i ludziki z żołędzi i kasztanów).
UsuńMnie kiedyś zimą w Kaczorówce objadły wszystkie plastikowe korki, z octu, maggi i innych zatyczek:)))
UsuńKiedyś u mnie w mieszkaniu, na 2 piętrze była myszka. Latała se po firance przez cały dzień. A jak chciełiśmy na noc ją z mieszkania wyprosić, to się okazało, że się sama gdzieś eksmitowala. Kot nie zauważył, pies też :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia folii i proceder makabra.
Takie to rzeczywiście makabryczne. Typowy "produkt"....
UsuńMam taką jedną, co to wchodzi do mojej sypialni, potem do łazienki (w sypialni) także jak leżę i czytam ją widzę, obserwuję.. ona mnie... idzie pod grzejniczek, wspina się na ścianie i sru już siedzi na grzejniku. Grzeje futro. Pogapi się i pójdzie. Nie widzę, by coś zgryzła... a niech sobie chodzi ;)
OdpowiedzUsuńU mnie mają co jeść to i hałasują. Absorbery to wafla, to paluszka (nie swojego) gdzieś rzucą to i zwierzyna przyłazi :)
UsuńBiedne te myszki...
OdpowiedzUsuńU mnie tylko pies łapie myszy na podwórku, czasami uda mi się uratować, ale niestety nie zawsze.
Ale faktem jest, że denerwują mnie jak po nocach się kotłują! :)
Uściski,
I.
Jakkolwiek brutalnie to brzmi, próbowałem kilka metod jak najbardziej humanitarnego zabijania myszy. I nie ma szybszej śmierci niż potrząśnięcie takim słoikiem aby lekko się ogłuszył i rzucenie go między kury. Niemal natychmiastowa śmierć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A jak kur brak...? :)
UsuńZaraz mi się przypomina film "Takiego pięknego syna urodziłam" i walka ojca (?) z kretami chyba. Od gazowania po strzały z fuzyji :)
Pozdrówki
Wiesz, ten pomysł nie jest zły. Może potrząsnąć, a potem taką nieprzytomną zabić. Zostawianie ich w słoiku, aby zdechły z głodu jest straszne...
UsuńAle one w słoiku umierają z braku tlenu....
UsuńAch, ach biedne myszki. No niby, ale... Gdyby nie poświęcanie ich życia... dopowiedzcie, dopiszcie dalej.
OdpowiedzUsuń...trzeba by było poszukać innych "obiektów. A te- juz wskazałyśmy ;)
UsuńMozna powiedzieć, że dzieki myszom wszystko niemal ...Ciekawe czego na nich nie testowano :(
UsuńU mnie pies łowi myszy, potem przynosi i składa u mych stóp... Raz o mało się nie zabiłam, jak się na jednej przejechałam w kuchni... W letniej kuchni jest tego mrowie, na wiosnę robię generalne porządki, mysie, odsyfianie ścian i podłogi boraksem, bielenie, latem jest spokój, w końcu sierpnia na nowo... Ale tam im wolno wchodzić, nie ingeruję;)
OdpowiedzUsuńCzyli jest jeszcze jedno przeznaczenie myszy...marker do podłóg? :)
UsuńA weź przestań, jak sobie przypomnę, to mi głupio jak cholera;)
Usuńu nas mysz była latem bo nasz kot ją przyniósł żywą do domu i zwyczajnie... wypuścił. Ona czmychnęła za meble i tyle ją widzieliśmy. W nocy, po zgaszeniu światła, wyszła i chciała chyba z głodu udać się w stronę dworu/okna ale .... kot obudziwszy się, chciał się (z) nią raczej bawić, więc ona ponownie za meble. Baliśmy się, że rozmnoży się nam myszka za meblami, więc kupiliśmy pułapkę na myszy ale tą taką... co to cap i po myszy. Nie wiedziałam nawet, że są inne, które pozwalają myszy przeżyć. Na przyszłość już nie będziemy pozbawiać ich życia.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
U nas koty zajmują się kontrolą mysiej i gołębiej populacji ;)
OdpowiedzUsuńZwalczam. Trudno. Inaczej nie byłoby już ocieplenia na domu.
OdpowiedzUsuńZe zwierzetami laboratoryjnymi to normalnie tragedia :( Poki zyja dba sie o nie, karmi, poi, codziennie zmienia trociny i kazda ma swoj osobny pojemnik. Szczury sa osobno a jak maja male to sa przenoszone do duzych klatek razem z mama i tata a mowie Wam, takie kluseczki wygladaja naprawde cudnie. Czasami pracownicy zakladaja sie, ktory pierwszy otworzy oczy a ze male sa oznakowane kolorami to wiadomo, Niestety jak dorastaja ich zywot dobiega konca bo niedosyc, ze sie na nich testuje to jeszcze pozniej robi sie sekcje zwlok, ktora wyglada naprawde drastycznie bo jest cos takiego, gdzie mocuje im sie lapki i leza na metalu a wyglada to tak jak na zdjeciu pokazanym przez Tupajke. Na koniec wsadza sie je martwe do sloika z woda, zeby rozne swinstwa z nich wyparowaly a nastepnie wyrzuca do specjalnego pojemnika ;( Ludzie, ktorzy z tym pracuja traktuja to jako codziennosc i ich nie bulwersuje ale mnie wzrusza za kazdym razem jak o tym mysle. Mysz laboratoryjna jest sterylnie czysta i kosztuje 5000 euro !!! ale nawet takie czysciutkie maja swoj charakterystyczny zapach. Pracownicy musza przestrzegac prawa zwierzat, ktore zawarte sa w specjalnym kodeksie ale dla mnie mimo to powinno byc naprawde zabronione meczenie i zabijanie zwierzat nawet w celach naukowych. Na szczesci ja tam nie pracuje ale wiem to od znajomej, ktora zajmuje sie tym na codzien i nie rozumie mojej zlosci. Aga
OdpowiedzUsuńOMG!!!!
UsuńPiszecie o biednych myszowatych,prawdopodobnie głównych żywicieli kleszczy!
OdpowiedzUsuńByć może niedługo będziemy się musieli pożegnać z porannym śpiewem ptaków.Wszystko to z powodu Waszych pupili-kotów domowych.Te udomowione drapieżniki trafiły dzięki ludziom w niemal wszystkie zakątki świata i przyczyniły się do wymarcia wielu gatunków zwierząt.Ostatnie wyniki systematycznych badań wykazały,że zagrożenie dla fauny ze strony kotów domowych jest większe niż wcześniej sądzono i jest to olbrzymi problem w dziedzinie ochrony przyrody.
Oszacowano,że tylko w USA koty domowe zabijają 1,4-3,7 mld ptaków oraz 6,9-20,7 mld ssaków rocznie.
Ale żebyście nie zaczęli usypiać swoich pupili,to na pocieszenie informuję,że większość dzikich zwierząt pada ofiarą kotów nie mających właścicieli:)
:)
...ale my tu o myszach, nie na pochwałę kotom. Z reszta, sama pisałam o kotach dziesiątkujących populację naszych ptaków, ryjówki tudzież płazy.
OdpowiedzUsuńCo do myszowatych jako żywicieli kleszczy...Hmmm... myślę, ze ludzie przenoszą tyle zjadliwych paskudztw- nie tylko w postaci chorób i pasożytów, że to ich (nas) powinniśmy się najbardziej obawiać...;)