.

.

sobota, 18 stycznia 2014

Nie samymi robalami Tupaja żyje.

Może nie dokładnie "robalami", bo te są albo płaskie (płazińce), albo obłe (obleńce), ale już przyzwyczaiłam się, że moi znajomi czy rodzina mówią, że "interesują mnie robale".

Obecnie większość pasji poszła odstawkę i- pomijając szewską pasję, działam na polu qry domowej, ocieraczki gilów, matki laktującej i karmiącej (czasami), wyprowadzaczki dzieci i psów. 
To przeminie...jak wszystko i powróci czas na octan etylu, kartoniki i binokular- w to wierzę.

Zarzuciłam jednak bardzo to, co kiedyś mnie rozrywało na strzępy w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Muzyka.
Owszem, z czasem z lekka złagodniały moje gusta.
Doszły poezje śpiewane,Antośka K. i Wolna Grupa Bukowina.
Jednak sentyment, z lekka przykurzony został.

Rammstein.






Jak tu nie kochać Tilla i jego kompanii?
Ano pewnie- można.
Ale ja- nie. 
W sumie to nie wiem kiedy bym się na nich natknęła, gdyby nie "Zagubiona autostrada" Lyncha....

Wiecie co jest jednak zabawnego i co mnie nastroiło do napisania tego postu?
Absorbery nie chciały zasnąć.
Zestaw bajek opowiadanych się skończył.
Zaczęłam śpiewać kołysanki.
Znów koniec.

No to...
To poszło:


Potem:



A kiedy już zasnęły jak aniołki, wróciłam do przeszłości, pewnych porywów serca co niemal doprowadziły do ogólnej katastrofy i mojego - w sumie jedynego tak silnego przeżycia - na koncercie większym niż spęd na Lotnisku w Sztygarowie czy na Castle Party w Bolkowie.
To koncert w Spodku, w lutym 2005 roku.

Na pierwszy termin nie dotarłam, bo część sprzętu zespołu zatrzymano na granicy. Nie pamiętam co było tego przyczyną. W sumie, nie było to dla mnie traumą, bo odwiedziłam moją kumpelę z czasów technikum końskiego. 
Impreza przesunęła się chyba o tydzień czy jakoś tak.

W końcu żadne przeszkody już nie stanęły chłopakom na drodze do Katowic i mnie także.

Pamiętam jakieś pośpiesznie łykane ruskie, a potem już tylko szybkie piwo pod Spodkiem ze zgrają ludzi, ku pokrzepieniu serc i stóp, bo byłą zima, ze śniegiem i mrozem.
Potem to już tylko totalny ścisk i tylko dwa (d w a !) wejścia!
Ścisk potworny.
Czułam jak mi miednica trzeszczy.
Co niektórym oczy dziwnie się wytrzeszczały.
Jakoś w końcu weszliśmy.


Trwało to tyle, że nawet nie zdążyłam powiesić się w szatni.
Całe szczęście moja kurtka w stylu military (nota bene mam ją dalej) ma troczki przy mankietach i pasek także miałam ją do czego (plecak) doczepić. 
Przed Rammsteinem grała jako support Apocaliptica.

Kiedy weszłam na płytę (najtańsze bilety...), już brzdąkali.
Potem to już było na całego i powiem Wam chyba nigdy się tak nie wydzierałam choć początkowo czułam się lekko zakłopotana- nikt koło mnie nie skakał i nie wrzeszczał.
A że sam Tilluch mnie zawsze mocno elektryzował to już mi wystarczyło.
Byłam całe 4 m od niego.


 
Nie dałam się jednak onieśmielić do samego końca i ruszyłam w tany i ogólna euforia zapanowała. Paru ludków nawet się ośmieliło.
Potem juz poszło za szybko i po paru bisach trzeba było konczyć.




Ciekawostka: utwór "Mutter" w wykonaniu polskiego chóru :




A oryginał- tu:



Z ciekawostek jeszcze to, kiedyś bardzo popularne w sieci. 
Wersja z Kaczyńskim, a potem z Tuskiem. 
Bo... czyż temat nie jest międzynarodowy?

Zaśmiecać polityką swojego bloga nie będę wiec wybieram oryginał. Z Tilluchem, rzecz jasna...:)



Bis bald!

11 komentarzy:

  1. Wielbię Rammstein, z którego to powodu zazdraszczam przeżycia, nie było mnie tam. Nie pamiętam dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, przybij piątkę. Nie wiedziałam, że ich wielbisz. Wielbimy więc razem

      Usuń
  2. Najbardziej muzykę niepoważnie zwaną poważną.Co nie przeszkadza mi uwielbiać Rammstein. Bardzo lubię głos Tośki Krzysztoń.
    Hoppe hoppe Reiter.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...eine Melodie im Wind....
    Wiele mnie R+ nauczył.
    Niemieckiego...:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maja świetne teksty. Feuer, Wut und feine Lyrik - jak to kiedyś gdzieś ktoś określił.

      Usuń
  4. Rammsteina to znam jedynie dzięki mojemu dziecku, ale choć zwykle muzyka młodych działa na nerwy starym to akurat tutaj muszę powiedzieć, że ani razu nie powiedziałam :"ścisz to", ogólnie to mi się podoba, bo jest energetycznie. Podobnie działa na mnie Young Gods, choćby to: http://www.youtube.com/watch?v=30H0mr_yY4I

    OdpowiedzUsuń
  5. nie znam takiej muzyki i zespołu..... chyba mój PESEL jest starszy :)

    http://leptir-visanna6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja coś chyba nieźle przegięłam z "kołysankami" dla pierwszej córki, bo później przez parę lat, najchętniej zasypiała przy odkurzaczu :)
    Ech, te młode matki ....

    OdpowiedzUsuń
  7. Rammsteina też przez "Lost Highway" poznałam-nie jest zły, ale był czas,że wolałam mocnejsze klimaty.A moje niezapomniane koncerty to Black Sabbath na Stadionie Ślęży we Wrocławiu w 1995 roku (saportowiał ich Tiamat!)-byłam w III kl liceum i samodzielna wyprawa do Wrocławia (z przyjacółką i ekipą znajomych) to było samo w sobie przeżycie, niezależnie od koncertu:) i King Crimson pięć lat później w Arenie poznańskiej-niesamowite przeżycie! Na większe koncerty raczej się nie wybierałam i chyba już się nie wybiorę - powoli robię miejsce synowi;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ram... są ok;) Używam ich czasem na trasie, zwłaszcza w 14-tej godzinie za kółkiem;) Ale spoko. Jedyny koncert, na którym byłam nie z własnej woli, to KING OF POP - dajcie spokój, od tamtej pory ZADEN artysta mnie nie skusi. Jedynie opera i filharmonia;)

    OdpowiedzUsuń