.

.

piątek, 17 stycznia 2014

Co mi daje mycie garów?

Podobno Agata Christie najlepsze pomysły na swoje kryminały czerpała podczas domowych czynności, których serdecznie nie lubiła.
Gdzieżby mi tam do Agatki się porównywać, za to mam podobny syndrom.

Najczęściej podczas mycia garów, przyłażą do mnie pomysły na posty blogowe.
Niestety- starość nie radość i wiele ich pogubiłam w trakcie przenoszenia miski z umytymi już garami z przyszłej kuchni do niby-kuchni.
Chyba muszę to gdzieś hasłowo zapisywać, a kiedy przyjdzie czas na popełnienie czegoś w internetni- wystarczy tylko odgrzebać.

Dziś tego nie zrobiłam, bo udało mi się zasiąść w ulubionym miejscu, przy grzejniku, przy oknie dość szybko. Absorbery zajęte na jakieś pół godziny.

Mam takie swoiste poczucie humoru.
Ostatnio może nadmiernie przykurzone, ale w odpowiednich warunkach, jak mikrob na pożywce, odradza się i jak cholera cieszy.
A mnie cieszy, że mimo...takiego już nie nastoletniego wieku, mam TO jeszcze w sobie.
Mało tego- nie zamierzam TEGO zabić. 
Z pomocą innych czy też przez własne, ostatnio średnio przyjemne życie.

Zawsze cechowała mnie lekka złośliwość (ci, którzy mnie znają pewnie uśmiechną się na widok słowa: lekka). Kiedyś gdzieś przeczytałam, że złośliwość to cecha osób inteligentnych , he, he- i tego...się trzymajmy! 
Nie ma to jak poprawienie sobie nastroju :)

Humor angielski, z Monty Pythona rodem, także z "Hotelu Zacisze", do tej pory doprowadzają mnie do łez. Ze śmiechu, rzecz jasna!
To samo z Durrellem (miałam o nim napisać post, ale jakoś nigdy się nie mogę zabrać....). 


Właśnie moje przemyślenia nad komorą pełna naczyń zaczęła się od niego. 
I mojej ostatniej rozmowy z Moim Bratem. 
Na moje wywody o czymś tam i dodane "Łaaaaahaaaha", nastąpiło Jego:

- "(...) a potem oni każą latać trąbkom i różnym  innym przedmiotom".

 Ktoś słucha i pomyśli: "Co za trąbki? 
Ja  wiem o co chodzi. Ale, kto czytał "Moje ptaki, zwierzaki i krewni" Durrela- skojarzy. Z resztą...
Ciężko zapomnieć rozdział pt. "Potyczka z duchami", panią Haddock, która oddycha, gdy mówi i zafascynowaną spirytyzmem siostrę Geralda- Margo. 
Ból przepony po śmiechu jest nie do zapomnienia :)

Jest dobrze- ba!to chyba najlepsze co może nam się zdarzyć- być otoczonymi przez takich ludzi. 
Takich- w sensie podobnego poczucia humoru, z podobnym refleksem reagujący na sytuacje. 


Miałam w pracy takie chwile, kiedy rżeliśmy jak konie. Trzeba jednak do tego dużego poczucia humoru, wolnego od uprzedzeń umysłu też... :)
Otóż, szef mój nie umiał na początku poradzić sobie z instalacją programu antywirusowego. 

Nie mogę pominąć nazwy, bo to słowo klucz. Był to NOD.

Mój szef ma podobne poczucie humoru. 
Wesołość ogólna panowała w momencie, kiedy to wołał do mnie zza ściany:
- "Zrobisz mi NODa"?


Nie wiem jak zareagowałby ktoś, kto by to słyszał. Pewnie, że asystentka...no- to asystentka (od wszystkiego niemal), a w firmie panuje typowo szowinistyczna atmosfera.
Zapewne wojownicza feministka też by rozpętała awanturę.

Goopich, ale rozśmieszających do łez przypadków było jeszcze parę. 
Choćby ten, kiedy wysypałam na miseczkę koło komputera wypełniacz styropianowy (takie kawałki do wypełniania paczek). Przypominał kształtem prażynki. Czekałam aż się ktoś nabierze. Koledzy z pracy nie wierzyli, że ktoś taki się trafi.


Ale się trafił...:) Nasz listonosz.
Wierzcie mi, nie ma nic weselszego jak obserwowanie, jak ktoś pakuje sobie do papy garść wypełniacza i za chwilę wie już, że popełnił błąd...:)


I tu mamy clou.
Gdyby nie Szef, gdyby nie klimat i Ludzie tam pracujący nie mogłabym niekiedy bardzo wesoło spędzać czasu. 
No i... na pewno nie  pozwoliłabym sobie na takie żakowskie akcje. 

Zdarzały się wypadki domowe. Tylko rzadko. I to głównie ja "doszukiwałam się" w nich czegoś śiesznego. Raz się udało i pisałam już o tym kiedyś .









6 komentarzy:

  1. Nie ma to jak odrobina sarkazmu ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Numer z chrupkami był u nas kiedyś na porządku dziennym;) Do niedawna miałam szefową, która NIE MIAŁA poczucia humoru - no wcale!!! To dopiero tragedia! Aż żal! Obecna ma, i to jest PIĘKNE!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja najbardziej pomysłowa jestem podczas pełni;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. Wtedy nie śpię i wymyślam.
      A zmywanie nawet lubię. Nie jest to jakaś uciążliwa praca i głowa wolna.

      Usuń
  4. No i się uśmiałam :-)))
    Dobrze jest mieć szefa z poczuciem humoru :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie ciągle sobie robią psikusy, bo jest ich parę dziesiątek. Rżą jak konie czasami. Paradują z jakimiś kartkami na plecach, nie mówiąc o tym jakie dyskusje toczą. Boszsz czasami uszy więdną. Ale jak ludziom w pracy chce się żartować to uważam, że dobrze się tam czują, choć nie zawsze jest łatwo i przyjemnie. Chciałabym mieć w sobie trochę więcej złośliwości, i choć mnie jęzor czasami świerzbi, a ktoś solidnie sobie zapracował, to jakoś trudno mi być wyjątkowo złośliwą. Może tego się można nauczyć?

    OdpowiedzUsuń