O kant tyłka rozbić wiedzę, ziółka...Taka "mądra", a ciągle coś.
Tak, ja.
Znów mnie jakaś infekcja dopadła.
Dosłownie- powaliła w dwie godziny. Bezgorączkowo.
Gardło i zatoki.
Dziś już lepiej, ale jestem wyssana.
Absorbery, jak co niedziela, na wyjezdnym ze swoim ojcem.
Cisza.
A mnie znów...
A- tfu!
Ciągle to samo.
Nie będę wałkować.
Tak jakoś...nijako.
Samotność chyba doskwiera ;)
Dosyć.
Nie mogę odnaleźć zdjęcia gazonu pokrzywowego co się długo przy domu ostawał.
A wiosną, byłam rolling stonesem, bo toczyłam kamolce zza płota, ze skalniaka, który chciałam mieć pod płotem, ale przegrałam z tamtejszą populacją pokrzyw.
W międzyczasie odbyło się tu kopanie dżdżownic i to nie na haczyk tylko do swoistego rodzaju hodowlarek absorberowych.
Teraz, skalniak prezentuje się skromnie, ale sympatycznie.
Oczywiście muszę walczyć z pokusą zjadania kwiatków nasturcji, bo uwielbiam!
Dmuszek jajowaty (trawa), jeszcze nie kwitnie, za to moja ulubiona maciejka już tak i wieczorem zniewala zapachem.
Dziś rozwinięta mimo godziny okołopołudniowej, bo pochmurno, a rankiem lało jak z cebra.
Poza tym miejsce uświetnia też pomidor koktailowy od Mamy, bo już nie miałam gdzie posadzić. Wysiana trzykrotnie macierzanka nie wzeszła, co mnie wielce wpieniło, bo bardzo lubię.
Przesadzony spod rozbuchanej szałwii goździk może w przyszłym roku zakwitnie.
Póki co, na trawniku a' la kseroterma wysiał się taki piękniś:
Chwasty spokojnie wiodą swój żywot obok roślin pożądanych, pomijając małe wyjątki na grządkach.
Dzięki temu, znacznie wzbogaciła się ornitofauna.
Zalatują makolągwy, szczygły maja trzy młode na jesionie, kopciuszki już drugi lęg, podobnie jak dymówki, tym razem w stajni.
Cieszę się.
A jak mi jeszcze kapturka pośpiewa nad głową to już w ogóle :)
(poniżej ona właśnie i jej trele)
Pantera wrzuciła wczoraj na fb taki kfiatek i nawet dziś się szczerzę:
A ode mnie, dla tych właśnie, choć Jeden już dostał :
----------
Dzisiejszy wpis sponsorowały melodyjki pogłębiające nastrój alienacji ;)
Definicja przyjaciela bardzo mi do gustu przypadła. A infekcyja... jakiś podły wirus-drań grasuje i tu ziółka nic, sam organizm musi pokonać dziada.
OdpowiedzUsuńZiółka zawsze dopomogą. Golnij sobie nalewkę tymiankowo-szałwiową na miodzie. A jak nie masz nalewki to napar. Zdrówka!
OdpowiedzUsuńAsia
P.S. A ja mam kapturki:-))
A.
Łatwo prawić...mus przepis dobry znaleźć i zrobić ;)
UsuńPrzepis? Proszę:-)). Weź garstkę tymianku i garstkę szałwi. Zalej żubrówką, dodaj 50 ml miodu. Odstaw na minimum dwa tygodnie ( im dłużej tym lepiej ). Pij wieczorkiem po troszeczku, jak lekarstwo, a nie jak nalewkę. Załatwia wszystkie mikroby. Gwarantuję.
UsuńAsia
O, dzięki, wezmę się za robotę :)
UsuńSkopiowałam mądrą definicję przyjaciela, zaraz wyślę przyjaciółce. Się ucieszy!
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zwolenniczka picia miodu z cytryna, kiedy zaczyna mnie cos brac. Czasem dorzuce aspiryne i na ogol zapobiegam rozwinieciu sie chorobska. Naprawde nie pamietam juz, kiedy ostatnio bylam przeziebiona, nawet po zmoknieciu i zmarznieciu nic mnie nie wzielo.
OdpowiedzUsuńMozesz sobie pi***lic i marudzic, a my i tak dalej bedziemy czytac i pocieszac, w koncu jestesmy od tego, jak d***a od sr***nia. No! :)))
No i gicior :)
UsuńPantera !!! Padłam ☺☺☺Raz po obrazeczkach na FB , a drugi po Twoim komciu ☺ Tupajko, Pantera ma rację- my lubimy Twoje p*******nie ☺☺☺
OdpowiedzUsuńPrzyjęłam do wiadomości i będę...:)
UsuńTupajko, zdrowiej, zrób sobie okład z... kota. :)
OdpowiedzUsuńJagoda mnie oblega w nocy; siada mi na klatce z piersiami :)
UsuńJa tam myślę ,że Tobie Kochana okłady potrzebne są z rozgrzanego męskiego ciała a nie ziółka.Zdrówka.
OdpowiedzUsuńAno...;)
UsuńNo pewnie, że lubimy Ciebie i Twoje p... wynurzenia ;) nie smutaj się Tupajko ;)
OdpowiedzUsuńSkalniak uroczy!
No, pierwszaś pochwaliła skalniaczek. Wszystkie się na p...niu skupiły :) Przepraszam, na przyjaźni! :D
UsuńNowa definicja przyjaciela bardzo trafna!!! No i w końcu dowiedziałam się, że to kapturki u mnie zamieszały. Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńKapturki są cudne. U mnie być może gniazdko w bzach, ale nie dam łapki uciąć :)
UsuńŚciskam! :)
Cholerka, to po co ja się starałam zawsze mądrze p...olić! ;))
OdpowiedzUsuńHa! A moje nasturcje w ogóle z ziemi nie wylazły... Jakoś nie możemy się polubić z nimi ;) Gardło, zatoki - znam, byłam tam niedawno. Niestety u mnie tylko tabsy na zatoki pomagają. Inaczej gówno ciągnie się tygodniami nawet :/ Nich Ci szybko mija. Nic tak nie wk... jak zatkany dopływ tlenu do mózgu ;)
OdpowiedzUsuńA może spróbuj oleju z czarnuszki na te choróbska. Podobno pomaga, tylko musi być nierafinowany i tłoczony na zimno. Skalniak z nasturcjami uroczy. Pozdrówki
OdpowiedzUsuń