Wyrazy współczucia... ale... może jeszcze się odnajdzie...? Do moich znajomych niedawno wrócił kot po 5 miesiącach niebytu... Może Olka przyuważyła w okolicy jakiegoś atrakcyjnego koguta i poszła zaszaleć zanim matką zostanie... albo zaszyła się gdzieś w kąciku i wysiaduje jedno jajeczko... albo... ech....
Dziewczyny mają rację, jakieś slady, by zostały, pióra, czy cuś, ślady po wleczeniu. Obejrzyj wszystkie kąty, krzaki, one czasem lubią tak się zaszyć. Jednak musi coś jeść, więc i wyjść w końcu.
Tupajko, po kilku takich doświadczeniach zrobiłam kurkom "porodówkę" - taka małą, przenośną budkę z małym wybiegiem. Kiedy któraś chce wysiadywać, to przenoszę ją tam razem z jajami. Otwór wejściowy chwilowo zamykam, tylną klapę (tę od zaglądania) też. Na 95% udają się takie przenosiny. Kurka siedzi sobie w ciszy i spokoju na jajkach, schodzi na wybieg zjeść i się napić. Potem z kurczaczkami tam zostaje na jakiś czas, bo, wstyd powiedzieć - inne kury mogą być kanibalami takich maluśkich, świeżo wyklutych pisklaczków. Następnym razem radzę tak zrobić, a przynajmniej siedzącą kurę przykryć solidną drewnianą skrzynką w obronie przed drapieżnikami. Wystarczyłoby ją odkryć raz na dzień i zgonić na jedzenie i wypróżnienie.
Ojtam, może gdzieś się przeniosła. Byłyby jakieś ślady przecież! Bez walki się chyba nie poddała?
OdpowiedzUsuńNie wiem... nie wygląda to dobrze :(
Usuńojej. A jajka zostały? długo jej nie ma? Olka...
OdpowiedzUsuńNo jak byłam od 17stej to juz nie siedziała na jajach. Do wieczora nie widziana. Na jajach też...
UsuńNiedobrze! i wielka szkoda, ze akurat ona... :(((
OdpowiedzUsuńCzuję, że się znajdzie.
OdpowiedzUsuńO nie ??
OdpowiedzUsuńEch ta wieś, nie upilnijesz :-(
Oj, to nie może być prawda. Że tak zupełnie bez śladu.
OdpowiedzUsuńBuuu ale poczekajmy, istatnio tez dala dyla, wiec moze jeszcze nie wszystki stracone?!
OdpowiedzUsuńI dlatego nie mam drobiu. Już wolę jajka od sąsiadki kupować. Mimo wszystko mam nadzieje, ze jednak kokoszka się znajdzie. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńAsia
Oj, co za pech! Biedna Olka. Pewnie jakiś lis miał uzywanie!(:
OdpowiedzUsuńMoja Klementyna zniknęła na tydzień i....znalazła się. Może poszukała bardziej ustronnego miejsca. Może jeszcze wróci.
OdpowiedzUsuńTupajko, no przykre to, przykre...Ale moze sie znajdzie, wyjdzie gdzies z ukrycia.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie Kobietko !
Wielka szkoda ,może się jeszcze Ola znajdzie.
OdpowiedzUsuńmoże jednak wróci ? bo nie podejrzewam najgorszego...
OdpowiedzUsuńa nowa szatka bloga świetna.... Garip na warcie ...pilnuje stada :)
serdeczności Tupajko
Wyrazy współczucia... ale... może jeszcze się odnajdzie...? Do moich znajomych niedawno wrócił kot po 5 miesiącach niebytu... Może Olka przyuważyła w okolicy jakiegoś atrakcyjnego koguta i poszła zaszaleć zanim matką zostanie... albo zaszyła się gdzieś w kąciku i wysiaduje jedno jajeczko... albo... ech....
OdpowiedzUsuńDziewczyny mają rację, jakieś slady, by zostały, pióra, czy cuś, ślady po wleczeniu. Obejrzyj wszystkie kąty, krzaki, one czasem lubią tak się zaszyć. Jednak musi coś jeść, więc i wyjść w końcu.
OdpowiedzUsuńWróci!!! Przecież to Olka!
OdpowiedzUsuńSuperowe zdjęcie "czołówkowe"
Tupajko, po kilku takich doświadczeniach zrobiłam kurkom "porodówkę" - taka małą, przenośną budkę z małym wybiegiem. Kiedy któraś chce wysiadywać, to przenoszę ją tam razem z jajami. Otwór wejściowy chwilowo zamykam, tylną klapę (tę od zaglądania) też. Na 95% udają się takie przenosiny. Kurka siedzi sobie w ciszy i spokoju na jajkach, schodzi na wybieg zjeść i się napić. Potem z kurczaczkami tam zostaje na jakiś czas, bo, wstyd powiedzieć - inne kury mogą być kanibalami takich maluśkich, świeżo wyklutych pisklaczków. Następnym razem radzę tak zrobić, a przynajmniej siedzącą kurę przykryć solidną drewnianą skrzynką w obronie przed drapieżnikami. Wystarczyłoby ją odkryć raz na dzień i zgonić na jedzenie i wypróżnienie.
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł!
UsuńPzdrówki!