.

.

czwartek, 19 czerwca 2014

Ola- tajemnicze zniknięcie i co mi lata koło... domu

Dzisiejszy dzień zaczął się strasznie.
Nie to, że musiałam wstać wcześniej, a jeszcze bym pospała, nie.


Dlatego, że kiedy wyszłam do Qrowskich (które wypuścił już wcześniej mój Tato), stwierdziłam, że jest ich...6, ale z Brunonem. Jednej brakowało.
Pomyślałam, że siedzi i znosi dzielnie jajo.

Ale nie.

Obeszłam podwórko, zajrzałam w chaszcze- nie ma.

W wiacie, gdzie zwykle sobie rezydują- nie ma.
Byłam wszędzie, gdzie taka już wyrośnięta kura mogłaby wejść.
Nie ma.


Strasznie mi się przykro zrobiło.
Na dodatek...wyszło na to, że to Olki nie ma. Strata podwójna.
Żadnych śladów walki- piór, krwi, urwanej głowy czy czego tam.


Pomyślałam, że po prostu ktoś mi wlazł i ukradł kurę na rosół.

Nie rzucałam klątw, bo już tego jakiś czas nie robię, ale chodziłam jak struta.

Wiem. Ludzie tracą całe stada- lis, kuna.
A ja straciłam JEDNĄ kurę.
Tylko kurę.
I aż kurę.

Może gdybym miała ich dwadzieścia, a nie sześć plus kogut byłoby inaczej.

Strata moja zdążyła już się pućcić w eter, aż niewiarygodne, że media o tym nie pisały...

Jednak, podczas telekonferencji z moją Mamą (czy Wam też tak się czasem długo z Nimi gada? :) ) dostrzegłam swoje kury...
Zaraz...raz, dwa, trzy, cztery,pięć i...sześć! Jest! Jest!


Do tej pory głowię się, gdzie była.
Oczywiście gadać nie chce. Ona sama wie i może innym kurom powiedziała. 
Gorzej jak któregoś dnia pójdą w jej ślady...

Dziś święto, Absorbery poza domem, więc robota pali się w rękach.
Przerwa na pastę z tuńczykiem, jakiś earl grey i zaraz wracam do sierpowania.

Na Bazaltowej masa ludzi z psami, także spacer zaliczam do mało udanych.
Widziane za to naparstnice zwyczajne bardzo mnie ucieszyły (kolejny gatunek chroniony na moich ścieżkach)



A tej koniczyny to akurat nie znałam:

Koniczyna długokłosowa, jak mniemam
A co mi lata po podwórku?
Ano, żółtodziobe dymówki . Wczoraj opuściły gniazdo i próbowały skrzydeł.
Nie trafiały w otwór okienny jak ich rodzice dlatego rozwarłam im drzwi do stajni i zostawię, aż odlecą.


Mam nadzieję, że moje łowczynie z wąsami  ich nie zeżrą...

A tak, to ogólnie dni podobne do siebie (pomijając postępy Absorbera w mówieniu).
A na to co mam zrobić ze swoim życiem, to chyba konkurs rozpiszę....

31 komentarzy:

  1. Ale mialas przeboje z kura :) wszedobylski pierzak wychodzi na to i chodzi wlasnymi sciezkami jak kot :)

    Pozdrawiam i udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  2. A to łajza z tej Olki. Ale wróciła. Więc napewno jest u Ciebie szczęśliwa :) Takiej koniczyny, to też nigdy nie widziałam. jaskółeczki są cudne ! U mnie kawki chodzą z małymi po trawnikach. Poobserwowalam je trochę. Male cały czas się drze, przerwa w darciu jest tylko na chwilę, kiedy matka pakuje jej robala do dzioba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsi są rodzice. Atakują wszystko co podłazi za blisko. Najgorzej koty, alei kurom się obrywa :)

      Usuń
  3. Nie rozpisuj, sama zdecyduj;))) Fajnie, że kura jest cała i zdrowa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to musiałoby być konkursowe...bo ostatnio to mi ręce do kostek opadły i nic nie wiem...BU.

      Usuń
    2. Nie spiesz się... Ja tam jestem spokojna, spoko jesteś laska, coś w końcu wykminisz;)))

      Usuń
  4. Szczesliwy to dom, gdzie jaskolki gniazda zakladaja. Nie moze byc zle, Tupajo, konkurs niepotrzebny, kurka sie znalazla, macie dlugi weekend, wszystko kwitnie, pachnie i cieszy oczy.
    Sciskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrówki i buziole Panterko :)
      Ogólnie wszystko jakoś w miarę, ale jakoś nic konkretnego we łbie mi się nie rodzi i to mnie w..ia jak babę z dowcipu :(

      Usuń
  5. Może coś ją przestraszyło, wtedy potrafi się zaszyć, że jej nie znajdziesz. Kiedyś mi taka jedna zniknęła, no i myślę już po kurze, zrezygnowana idę do domu, siadam przed telewizorem, a na nim kura siedzi i się na mnie gapi.
    Jaskółeczki są bardzo sympatyczne, kiedyś u nas mieszkały, ale koty je odstraszyły chyba.
    Trzymaj się dziewczyno, będzie dobrze:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie Olki w pokoju, na telewizorze, ale... kto wie co jej do głowy wpadnie? ;)
      Trzymam się, trzymam. Mam dla kogo :)
      Buziaki!

      Usuń
  6. wiesz Tupajko... dzisiaj to samo miałam z koteczką... widziałam, podchodziłam do niej a ta nagle... znikła...
    hm... czasami naprawdę się zastanawiam czy dziur czasowych nie ma...
    kurka czy kotek czy jakaś ptaszyna ale... nasze... więc troszczymy się podwójnie
    pozdrówka
    nie widziałam takiej koniczynki

    OdpowiedzUsuń
  7. Ot, kura lubi sobie czasem pójść swoja drogą i nam ludziom nic do tego. :) Maja swoje małe kurze tajemnice, a co? Najważniejsze, że wróciła cała i zdrowa!

    OdpowiedzUsuń
  8. Możliwe, że się niesie gdzieś w ukryciu, aby potem tam kurczęta wysiedzieć. Kury czasem tak mają i tak się przy tym kamuflują, że można na nie nastąpić, a nie zauważyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to, właśnie to samo do łba mi przyszło.
      Trzeba by się przyczaić i Olkę podszpiegować :)

      Usuń
    2. Ale ona chyba za młoda na kwoczenie ;)

      Usuń
  9. Tupajka, nie spinaj się, rozwiązanie może samo się nasunie i życie, z którym nie wiesz, co zrobić, coś podszepnie. Chociaż mały konkursik zaszkodzić nie może.
    Nigdy nie spotkałam naparstnic w naturze:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Olka postanowila chwile pobyc sama i pewne kurze kwestie przemyslec :)
    Wszystkiego dobrego Tupajko i glowa do gory, bedzie dobrze.
    Pozdrawiam Cie serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze że zguba się znalazła i stadko jest w komplecie. Taką koniczynę widzę pierwszy raz. Pozdrawiam optymistycznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że się wtrącę, bo końcówka posta trochę osobista, a my się nie znamy, ale przejrzałam Twojego bloga i wydaje mi się, że jesteś dzielna dziewczyna i z pasją. Takie zawsze znajdują pomysł na życie a kryzysy, nawet te najgorsze i najdłuższe mijają:) Życzę Ci spokoju, cierpliwości i żebyś znalazła to, czego szukasz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne :)
      W kóńcu cóś się mi w głowie ulungnie chyba...:)

      Usuń
  13. Przeczytałam tytuł i nieskromnie pomyslałam, ze to ja się zgubiłam gdziesik, ale przeca jestem...A co do Twej kury zaginionej i cudownie odnalezionej, to polecam Ci do przeczytania ostatniego posta u Magdy Spokostanki na 27 stronie. Jej kura jest wręcz niesmiertelna i pomnik jej trza stawiać!Moze i Twoja Olka poszłą w jej ślady i konieczne będą dwa pomniki?!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olka jest debeściara. Wiele jeszcze przed nią ( i przede mną) :)

      Usuń
  14. Tupajko! Na razie podjęłaś dobrą decyzję i czasem się z niej nie wycofaj!
    Ale szkoda że teraz nie mogłoby być już tylko lekko łatwo i przyjemnie...
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  15. Może faktycznie gdzieś w krzakach jajka niesie i chce siedzieć.Musisz ją obserwować i tropić bo jak już siedzi to rankiem będzie wychodzić na jedzonko.U mnie tak się dzieje czasami.Pozdrawiam i miłego szpiegowania życzę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest Pani ZAKŁAMANA , DWULICOWA publikuje na swoim blogu tylko wazelinę . Jeśli w dzieciństwie ktoś zaniechał wizyty u psychologa to niech pani to zrobi jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wazelina jak najbardziej się panu przyda. Proszę sobie wsadzić w odbyt swoje rady i psychologiczne wydumki.. Ponieważ jest ich sporo i akcent emocjonalny sporych rozmiarów - polecam zakupić duży słój. Może przyda się i do czego innego.

      Usuń
  17. To potwierdza, że Olka jest kurą wyjątkową ;)
    Dasz radę, Tupajko, wierzę w Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ola pewno gdzieś jajo niosła, zniosła to wylazła. A konkurs na życie się sam rozpisze. Ponoć trzeba sobie zaplanować, wyznaczyć cel i dążyć do niego.....

    OdpowiedzUsuń