Szybkie, poganiane wiatrem chmury na lazurowym niebie, chłód świeżego powietrza, wilgoć po ostatnich opadach...
Prędki spacer, ale miłe doznania (choć pana z gołą klatą na rowerze dziś nie było).
Krasnopani poziomkówka, motyl z rodziny niedźwiedziówkowatych. |
Dzyń-dzyń :) |
Oczywiście aparat w komórczaku nie oddaje widoków,ale wierzcie mi! |
Całkiem przy drodze, niedaleko miodownika rosną sobie lilie złotogłów . Gatunek chroniony. |
Niom,
a w łogródecku miałam kosić nowym sierpem, takim do ostrzenia.
Miałam, bo okazało się, że lepiej się wyrywa...
Trawiszcza się pokładły, poschły i usuwałam wraz z darnią...
Widoki prawie jak z permakultury normalnie!
Pokrzyw trochę powyrywałam, bo nie można było bez bąbli wrócic z garstką truskawek, albo z taczką pustą, po wyrzucie łajna Qrowskich.
Nota bene.
Niektórzy bardzo się martwili o to, że kury to kolejny mój pożeracz czasu i czegotamjeszcze.
Otóż, dziennie, z zegarkiem (dziękuję Tato!), obsługa kur zajmuje mi:
- rano- wymiana wody, wsypanie żarła- doliczając w te i nazad drogę od domu do kurnika- minut 5 (pięć- słownie)
- po południu- resztki z obiadu (o ile są), dosypka pszenicy- minut 3 (słownie: trzy)
- wieczorem- zamkniecie kur- 2 minuty (słownie: dwie).
Raz w tygodniu- czyszczenie pod grzędą- wymiana ścioły z nawozem. Jeden kurs taczką, dościelenie świeżej słomy- 10 minut (słownie: dziesięć).
Cukinie kwitną, Jaś pnie się jak Bubka po tyczce do góry, pomidorki już niebawem.
Truskawy pożerane przez pomrowy- a niech im w gardle stanie! i mrówy- podobne gangreny. Te, które mają styczność z podłożem są zagrożone.
Mrówy przypuściły atak na korytarz.
Nie zniechęciło ich moje plucie jadem. Musiałam użyć sprawdzonego środka.
Chemicznego niestety.
Na razie spokój.
Zobaczymy na jak długo.
Krasnopani? Naprawdę, to nazwa gatunkowa? Piękna, zresztą motyl też niczego sobie. Bardzo mnie nęci to, co mówisz o kurach. Do tego fajne są. Jejku jakie byłyby u mnie szczęśliwe! Pomrowy (pomory chyba) grasują wszędzie, jakaś inwazja! Zima zbyt ciepła była i nie dostały w doopę chyba.
OdpowiedzUsuńAno, krasnopani :)
OdpowiedzUsuńQry są przefajne, wyłączając momenty mordowania żab ;)
Przez chwilę Bruno bacznie obserwował mojego Tatę i był moment, że zastanawiał się czy nie oberwie (Tato), ale nic się nie stało. Może Brunona czymś poczęstował?
Pomrowy.. .chyba ta wilgotna aura. Zima ciepła, wiosna mokra i pomrów gotowy!
Kiedy dzieckiem byłam (dawno), jeden wsiowy kogut mnie ganiał i teraz mam traumę i nie ufam im. A on MUSI z kurmi być?
OdpowiedzUsuńNie musi. Bez koguta też będą niosły.
UsuńAle ja chciałam. Pieje mi, ładnie wygląda i jak się kiedy uda to może pisklaki kiedyś będą ;)
Te pomrowy musisz na bazaltowa wywozic, inaczej wracaja, jak bumerangi, cwaniaki jedne! Niech tam grasuja, skoro ich eksterminowac nie kcesz, choc na nic innego nie zasluguja i dzieki Twojej dobroci, nadal sie parza i rozmnazaja. ;)
OdpowiedzUsuńNiom, co racja to racja...;)
UsuńA moja siostra dziśmi opowiedziała, jak uratowała kuręm, zwaną Bezą. Dostała wylewu, albo innego zawału, bo łazić nie mogła, dziób i nogi zrobiły jej się fioletowe, a pobratymcy dawaj ją leżącą bidulę młócić dziobami. Siostra spostrzegła leżącą nieboraczkę, zabrała, odseparowała od tych katów, napoiła wprost do dziobka i natkała ziaren, jakoś kura wstała, a po kilku dniach nogi i dziób wróciły do normalnego koloru. Chyba jej uratowała życie, ale musi być osobno, bo inne kurzyska są bezlitosne i dziobią ją bidulę.
OdpowiedzUsuńLive is brutal- kurzęce też ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że trafiło na Twoją siostrę. Większość to by ciup w łeb i do gara...Chyba, że by się przestraszyli, że to zakaźne...;)
Ja się kur boję. Jedni myszy, inni pająków, czy żab, a ja kur i innych ptaków. Tak mam. Lubię podpatrywać,byle nie za blisko. Kur nie, ale jajek zazdroszczę. Na wsi coraz trudniej o jaja.
OdpowiedzUsuń