.

.

niedziela, 15 czerwca 2014

Z krasnopanią i złotogłowem w tle

Pogoda z widocznością jak brzytwa.
Szybkie, poganiane wiatrem chmury na lazurowym niebie, chłód świeżego powietrza, wilgoć po ostatnich opadach...

Prędki spacer, ale miłe doznania (choć pana z gołą klatą na rowerze dziś nie było).

Krasnopani poziomkówka, motyl z rodziny niedźwiedziówkowatych.

Dzyń-dzyń :)

Oczywiście aparat w komórczaku nie oddaje widoków,ale wierzcie mi!

Całkiem przy drodze, niedaleko miodownika rosną sobie lilie złotogłów . Gatunek chroniony.

Niom,
a w łogródecku miałam kosić nowym sierpem, takim do ostrzenia.
Miałam, bo okazało się, że lepiej się wyrywa...
Trawiszcza się pokładły, poschły i usuwałam wraz z darnią...
Widoki prawie jak z permakultury normalnie!

Pokrzyw trochę powyrywałam, bo nie można było bez bąbli wrócic z garstką truskawek, albo z taczką pustą, po wyrzucie łajna Qrowskich.
Nota bene.
Niektórzy bardzo się martwili o to, że kury to kolejny mój pożeracz czasu i czegotamjeszcze.
Otóż, dziennie, z zegarkiem (dziękuję Tato!), obsługa kur zajmuje mi:
- rano- wymiana wody, wsypanie żarła- doliczając w te i nazad drogę od domu do kurnika- minut 5 (pięć- słownie)
- po południu- resztki z obiadu (o ile są), dosypka pszenicy- minut 3 (słownie: trzy)
- wieczorem- zamkniecie kur- 2 minuty (słownie: dwie).
Raz w tygodniu- czyszczenie pod grzędą- wymiana ścioły z nawozem. Jeden kurs taczką, dościelenie świeżej słomy- 10 minut (słownie: dziesięć).

Cukinie kwitną, Jaś pnie się jak Bubka po tyczce do góry, pomidorki już niebawem.
Truskawy pożerane przez pomrowy- a niech im w gardle stanie! i mrówy- podobne gangreny. Te, które mają styczność z podłożem są zagrożone. 
Mrówy przypuściły atak na korytarz.
Nie zniechęciło ich moje plucie jadem. Musiałam użyć sprawdzonego środka. 
Chemicznego niestety.
Na razie spokój.
Zobaczymy na jak długo.


9 komentarzy:

  1. Krasnopani? Naprawdę, to nazwa gatunkowa? Piękna, zresztą motyl też niczego sobie. Bardzo mnie nęci to, co mówisz o kurach. Do tego fajne są. Jejku jakie byłyby u mnie szczęśliwe! Pomrowy (pomory chyba) grasują wszędzie, jakaś inwazja! Zima zbyt ciepła była i nie dostały w doopę chyba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, krasnopani :)
    Qry są przefajne, wyłączając momenty mordowania żab ;)
    Przez chwilę Bruno bacznie obserwował mojego Tatę i był moment, że zastanawiał się czy nie oberwie (Tato), ale nic się nie stało. Może Brunona czymś poczęstował?
    Pomrowy.. .chyba ta wilgotna aura. Zima ciepła, wiosna mokra i pomrów gotowy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy dzieckiem byłam (dawno), jeden wsiowy kogut mnie ganiał i teraz mam traumę i nie ufam im. A on MUSI z kurmi być?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi. Bez koguta też będą niosły.
      Ale ja chciałam. Pieje mi, ładnie wygląda i jak się kiedy uda to może pisklaki kiedyś będą ;)

      Usuń
  4. Te pomrowy musisz na bazaltowa wywozic, inaczej wracaja, jak bumerangi, cwaniaki jedne! Niech tam grasuja, skoro ich eksterminowac nie kcesz, choc na nic innego nie zasluguja i dzieki Twojej dobroci, nadal sie parza i rozmnazaja. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A moja siostra dziśmi opowiedziała, jak uratowała kuręm, zwaną Bezą. Dostała wylewu, albo innego zawału, bo łazić nie mogła, dziób i nogi zrobiły jej się fioletowe, a pobratymcy dawaj ją leżącą bidulę młócić dziobami. Siostra spostrzegła leżącą nieboraczkę, zabrała, odseparowała od tych katów, napoiła wprost do dziobka i natkała ziaren, jakoś kura wstała, a po kilku dniach nogi i dziób wróciły do normalnego koloru. Chyba jej uratowała życie, ale musi być osobno, bo inne kurzyska są bezlitosne i dziobią ją bidulę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Live is brutal- kurzęce też ;)
    Dobrze, że trafiło na Twoją siostrę. Większość to by ciup w łeb i do gara...Chyba, że by się przestraszyli, że to zakaźne...;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się kur boję. Jedni myszy, inni pająków, czy żab, a ja kur i innych ptaków. Tak mam. Lubię podpatrywać,byle nie za blisko. Kur nie, ale jajek zazdroszczę. Na wsi coraz trudniej o jaja.

    OdpowiedzUsuń