Całą kuchnię przepełnił zapach gotowanych płatków mniszka.
Robię syrop.
Ponieważ moje podwórko całe mniszkowate, stwierdziłam, że nie będę marnować surowca lekarskiego, a co!
Kurza społeczność dziś dopiero zaczęła wyściubiać dzioby poza kurnik.
Jest taka jedna (w uzgodnieniu z Absorberem nazwana Olą), która jest najmniej płochliwa.
To ona pierwsza wylazła.
Ona też zeżarła większość larw bytujących pod darnią (znów wyrywałam trawy spomiędzy kamieni).
Kogut jakiś taki podpantoflowaty, bo nie wyłazi.
Jedna taka ciągle stroszy pióra na karku, to będzie Nina (Hagen).
Generalnie wiosna w pełni. Od dwóch dni nie pada.
Młaka dalej cmoka, podsadzam, podsadzam...
Dziś doszły dwie porzeczki, na dniach wiklina.
Dziwne to jest, ale jak miałam pomagać Mamie na działce to mi się nie chciało.
Teraz mogłabym nie wracać do domu tylko ryć, siać, rwać, sadzić, rżnąć (sierpem), przekopywać.
Czy to normalne?
Jutro okulista.
Robię sobie mały maraton.
Taki przegląd techniczny Tupai.
Oczywiście "na fundusz" więc trzech lekarzy zaliczę w półtora miesiąca :)
Ach, tak, NFZ w Polsce jest rewelacyjny, chociaż i tak 1,5 miesiąca nie to nie jest najgorzej, wierz mi!
OdpowiedzUsuńCiesz się więc pracami w ogrodzie :) Zwłaszcza przy takiej pogodzie! Trzeba łapać jak najwięcej promieni słonecznych.
Pozdrawiam
Wiem, wiem...Starszy, około 70-letni pan w kolejce przede mną, dowiedział się, że wizytę u kardiologa ma we wrześniu....
Usuń"...ukochany kraj, umiłowany kraj..."
Jak na swoim to człowiek inaczej się zachowuje ...
OdpowiedzUsuńKury widocznie też mają swoją filozofię życia :-)))
Człowiek też musi mieć przegląd robiony jak samochód,
ponoć też raz do roku, ale ja nie "zdążam" :-)))
Ja tak się przymierzałam od trzech lat. A tu- ups! jedna ciąża, potem ups! druga i tak zleciało :D
UsuńKury dziś i wczoraj wylazły na chwilę tylko.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńKrysia ma racje, na swoim pracuje sie inaczej, kiedy przymusu zadnego nie ma, a efekty ciesza dusze i oczy. :)))
OdpowiedzUsuńNormalne, Tupajo, miałam to samo; dziadziuś miał wielki ogród i sad, w wakacje trzeba było rwać porzeczki na skup i agresty, to wiałam ile mogłam:) A teraz sama sadzę porzeczki...
OdpowiedzUsuńJednym słowem sielsko i wiejsko.Pozdrawia.
OdpowiedzUsuńTupaja, ja miałam tak samo - marudziłam zawsze okrutnie, ze nie chce mi sie, a teraz większość dnia spędzam w ogrodzie, gdy tylko pogoda pozwala.
OdpowiedzUsuńJak robisz syrop z mniszka to jeszcze nastaw syrop sosnowy - rewelacja zimą !!! Kury z czasem sie oswoją i jeszcze będziesz kląć na nie bo będą wszędzie włazić:)
Nie mam sosen w okolicy. Muszę trochę za nimi powędrować.
UsuńA z qrami -wiem, pewnie będę psioczyć, ze łażą gdzie nie trzeba :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTeż chciałabym przepis na syrop z mniszka. Ja miałam to samo , nie lubiłam grządek w maminym ogródku a teraz uwielbiam wszystkie prace ogrodnicze. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJutro chyba popełnię post jakiś to dorzucę przepis.
UsuńPozdrówki!
I u nas syrop z mniszka już zaliczony! :))
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie, kiedyś pomagałam mamie, bo pomagałam, a teraz sama lecę pierwsza, a na dodatek kupuję wszystko co tylko będzie pasowało do ogrodu. Mama się dziwi gdzie ja miejsce znajdę. :)) Ostatnio posadziłam kwiatki w pozostałościach pnia z wierzby, na naszej polnej dróżce ok. 50 m od domu. A co! Będzie pięknie. :))