.

.

wtorek, 26 maja 2015

Co daje brak kosiary spalinowej?

Można się zżymać.
Można śmiać.
Po paru z każdego stada by się znalazło.
Będą i tacy mądrzy, którzy, w bezmiarze swej mądrości wydalą z siebie kolejną, smakowitą yntelektualnie myśl.

Ma czas pie**yć się z sierpem- jej sprawa. 
No i rzeczywiście-  moja.

Fitness darmowy. Skłony do kostek, rozciąganie, że nie wspomnę o treningu kończyn pasa barkowego. 
Przy okazji jest czas przyjrzeć się zmianom botanicznym :)

A ciekawie, bo jak się pamięta co było, a co się teraz wyprawia, to aż dziw bierze.
Mam wrażenie, że różnorodność się zwiększa.
Jedne gatunki cieszą- np. motylkowe- wyki, koniczyny, jakiś nowy gatunek mięty, dziurawiec, wiesiołek dwuletni. 
Są i zadziwiające, pojedyncze egzemplarze, jak w tym roku dwa wilczomlecze sosnki :)
Oczywiście, z nosem przy ziemi, wdychając pyłki i będąc pociągającą z lekka, zgłębiam też tajemnice życia bezkręgowców. 

Przechadzka winniczka

A tu sobie larwa biedrony siedzi

Robalkowo- moluskowo 

Tego gagatka muszę w sierpniu przesiedlić na "mokre"


Oprócz, widocznych w murawie pająków z rodziny pogońcowatych, równie liczna pozostała ośmionoga hałastra 


Trawnik baaardzo ekstensywny :D

Lipka się przyjęła....
 Pod naszymi stopami - wielki świat małych organizmów.
To nie łańcuch powiązań, to sieć, bardzo rozwinięta.

Jeśli ktoś uważa, że świat ludzi jest skomplikowany:

Bez wielkiego wymądrzania, ale macie pogląd na powiązania pokarmowe między owadami występującymi na polu koniczyny ("Agroekologia". W. Tischler)
No więc co daje brak kosiary?
Widoki. Inne. Czas na przemyślenia, ale nie bujanie w obłokach, bo sierp niebezpiecznym narzędziem jest i basta!
A i owad ma szansę uciec.
Wiele roślin pozostawiłam, bo je w porę dostrzegłam.

Wiem.
Dobre dla tych co mają mało areału.
Dla tych, co "mają czas" choć to cholernie względne.
Dla oszołomów?

Jadąc z Absorberami z przedszkola, codziennie widzę wypaloną powierzchnię, która zaraz przy płocie była kiedyś pewnie trawnikiem, może i na pewno z domieszką "chwastów" dwuliściennych.
Jacyś ...mądrzy inaczej postanowili jednak przebudować swój trawnik, całkowicie niszcząc życie. 
Zapewne jakiś fan Roundupu lub innego gówna.

Nalałabym szczodrze do szklanki i kazała wypić. 
Duszkiem.

Poraża głupota ludzi, bezmyślność, brak podstawowej wiedzy.
Także i to, że ktoś pryska u siebie, a "przez płot nie przejdzie".
Ręce opadają jak u gibbona.

I tu ja jestem goopol, bo się męczę z chwastami, utrzymuję je w pseudotrawnikach.....
Zamiast wszystko zrandapić.

Dzięki temu mam swoje zioła; właśnie suszą się pokrzywy, mięta, melisa, brzozowe gałązki.
Kuchnia jak u wiedźmy.
A jak pachnie!
Uwielbiam!



Dzisiejszy post sponsorował:





17 komentarzy:

  1. podziwiam Cię, za tą znajomość tych roślinek przeróżnych
    no i nie wiedziałam, ze są jakieś larwy biedronek!
    a teraz już wiem :)
    lubię te Twoje opowieści :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż ja koszę i kosiarką , i kosą spalinową. Za duży mam areał. Ale nie wysilam się na pielenie trawnika, a już zwłaszcza za pomocą Randapu. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Choź mam kosiarę, to rzedko z niej korzystam, bo nawala wciaz to ustrojstwo a w ogóle benzynę ciągnie jak smok. A że trawa i inne rosliny rosna jak oszalałe, to z kosa albo sierpem latam i dla kóz i kur ścinam to dobro. Oj, pocięty mam już paluszek, ze hej!Ale i tak lubię to cięcie sierpem!:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To piękne co robisz, podziwiam. Sama nie mam pewności czy tak bym się męczyła, raczej jakbym miała swój zielony kąt na ziemi to najbliższą cześć domu zapewne dla wygody bym goliła elektrykiem bo spalinówek nie znoszę ale dalsze części zostawiałbym na naturalną łąkę. A może zrobiłabym ogród angielski? Taki z 17 wieku, gdzie chwast nie był chwastem tylko ziołem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też nie mam kosiarki tylko ręczne nożyce do trawy:) A najlepszą kosiarką jaką miałam były moje....gęsi:))) Teraz też jedną dostałam w prezencie i chodzi w towarzystwie kaczek i kurczaków prowadzanych przez indyczkę:) I jest moją ulubienicą:) Zresztą tak samo jak indyczka:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam Twój przepis na syrop z babki lancetowatej w komentarzu w poprzednim poście, ta to dopiero ma moc. :)
    Trochę się mi jej namnożyło w ziołach na grządce gdzie specjalnie ją zasadziłam, ale mało, trzeba dozbierać i może z obydwu gatunków połączonych zrobić?
    Nie znoszę trawniczków wyciętych i roślin wypielonych do czarnej ziemi. U mnie na działce ehem jak by tu powiedzieć? No busz po prostu. :) W jednym miejscu specjalnie, żadne maszyny nie wchodzą tam. To moja dżungla i już. :) Co tam za żyjątka są i jak sobie radzą, ich sprawa, pająki są na pewno. :) Zostało poza warzywnikiem, trochę trawy, którą po zebraniu skrupulatnie mlecza, czyli mniszka lekarskiego na syrop, niestety podkaszarką mąż wyrównuje. Nie za często, bez przesady. Sierpem w dzieciństwie próbowałam. Podziwiam Twoją wiedzę. Gdy te deszcze ustąpią trochę wysuszę na powietrzu pod dachem ziół, arcydzięgiel właśnie, on jest dobry na reumatyzm i żywokostu liście. Dowiedziałam się że mają mnóstwo potrzebnych minerałów i wysuszone pokruszone w słoikach na zimę i do zup można dodawać. Oj ale się rozpisałam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Kosa jednak bezpieczniejsza od sierpa uwzględniając dwie moje blizny po tym drugim. A skoszone chwasty i trawę ułożyć na kupę i niech się kompostują letnią porą. A na jesieni może jakaś permakulturowa, pierwsza grządka w wymieszanym np.kurzym pomiotem. A w przyszłym roku będą efekty w postaci fajnych warzyw.
    Chwast to też materia i może być pożyteczna lub wręcz pożądana.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Sierp to było pierwsze narzędzie którym rżnęłam trawsko na ogrodzie, potem mąż kupił zwykłą kosę, a starszy sąsiad pięknie wyklepał i naostrzył:) Kosiarkę mąż przywlókł ze spaceru z psem (po roku koszenia kosą) - starą, którą ktoś wystawił przed płot, bo jej kółko odpadło i się zacinała - kółko dokupił, kosiarkę wyczyścił, naoliwił...zipie ledwo, ale kosi nam już 5 latek:) Cóż powiem - lubiłam sierpem kosić z tych samych powodów co Ty - z nosem przy ziemi więcej widać:) Zioła nadają kuchni pazura, jak u wiedźmy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. I to jest pomysł. Ja też nie zhańbiłam się 19 lat jakimś randapem, czy innymi środkami chemicznymi, pokrzywa rośnie jak głupia,nic tylko suszyć i wymieniać na środki płatnicze niezbędne do życia lub zjadać;-) Pokrzywa a la szpinak z rokpolem lub bez. Dzisiaj widziałam szpinak za 5 zł za pół kilo w Biedronce, gdzie to rosło nie wiadomo???

    OdpowiedzUsuń
  10. Na polanie leśnej były krzaki dzikiej róży. Były, bo już nie ma. Są czarne place, po ognisku. Nie wiem, czy "tylko" wycięte, czy zrandapione, jak swego czasu zapowiadali...szok normalnie. I jeszcze drugi szok. Dziwna jedna z działek, równo w prostokącie, pod drzewami nic nie rośnie, tylko na tej działce, an innych busz, jak zwykle. Podejrzewam, co zrobili.Żeby ich szlag, Tam były pola poziomek.
    Podziwiam kaczkę na kaloryferze...z czegusz ona?

    OdpowiedzUsuń
  11. Zazdroszcze Ci tych "chwastów" oraz tej zieleni!

    OdpowiedzUsuń
  12. Był czas, kiedy mały trawniczek cięłam nożyczkami. Zwykłymi! Ale się napatrzyłam, co w trawie piszczy. Teraz nie do pojęcia, za duży areał trawnikowy, więc mulczowanie. Pokrzywy i inne zioła w ogrodzie uwielbiał mój Tato, dla Niego każde chwastowisko było ogrodem i coraz bardziej Go rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  13. niestety... nie wyobrażam sobie życia bez spalinowej kosiarki... za duzy mam teren... jednak mam takie miejsca, że kosiarka nie wjedzie i co ? moja mamcia kupiła sierp... hihi i będzie ciąć... ot taki powrót do przeszlości
    pozdrawiam Tupajko

    OdpowiedzUsuń
  14. To ja też chyba goopol jestem, bo właśnie myślę o zakupie sierpa :D No takie miejsca mam, że kosiarą się nie da, a dodoopna podkaszarka jest... dodoopna ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń