Czas płynie.
Nieubłaganie.
Minęło 7 dni jak Go nie ma.
Tydzień.
Ratują obowiązki i to, a właściwie ci, którzy mnie potrzebują. Pochłaniają do reszty niemal.
Ci, co żyją.
Najgorszy był piątek, potem weekend cały, bo wszystko świeże.
A sen sobotni, kiedy to obudziłam się z przeświadczeniem, że stoi pod bramą, bo wrócił i czeka, żeby wpuścić….
To uczucie, że my –tu, a On – tam.
Sam. Leży.
Irracjonalne, że sam, że tęskni, że nie wie, czemu został tam, gdzie został.
Kiedy jestem spokojna i myślę bez smutnych, rwących serce i zaciskających gardło emocji? Wbrew pozorom wtedy, kiedy idę z Rudą naszymi wspólnymi ścieżkami. Mam wrażenie obecności drugiego Psa obok.
I tego, że idzie szczęśliwy, bo nic go nie boli, bo jest już wolny.
Przyłapuję się wtedy, że mówię:
„Napijcie się z Garipkiem, Ruda”…
„Chodźcie”…
Dziś wracałam drogą, którą wiozłam Go po raz ostatni.
Znów ścisk gardła, parzące łzy pod powiekami.
Refleksja, bo przed kwadransem uratowałam kowalika. W samym centrum Jawora.
Ocalone życie.
Tamto życie się skończyło.
Nie zazdroszczę innym psom, że żyją.
Jedno jeszcze uczucie mi towarzyszy.
Mam żal do weterynarzy.
Że znając mnie, moje podejście, pewną wiedzę, a także znając chorobę i stan Garipa- nie pomogli.
Olali.
Dla mnie to wielki zawód.
Chyba nie potrafię tam wrócić i znów zaufać.
Ech Tupajko. Nie cierpi już...Cóz Ci rzec mogę, gdy łzy ciekna i w gardle klucha.
OdpowiedzUsuńCzas uleczy w koncu nasze rany. Ja mialam wczoraj tygodnice, a dwutygodnice, odkad zaczelo sie gwaltowne gasniecie Kiruni. Dzieki ogromnemu wsparciu blogowych przyjaciol jestem spokojna, ale wystarczy nieoczekiwany impuls, zeby mi oczy wilgotnialy, a nastroj drastycznie sie pogarszal. Ja tez nieswiadomie nasluchuje, a kiedy przychodze do domu, czekam az przybiegnie mnie przywitac, mysle, co ona zrobilaby, co by zjadla. Ona caly czas jeszcze z nami jest. Potrzeba czasu...
OdpowiedzUsuńTulam, Tupajko.
Trzymaj się ;(
OdpowiedzUsuńŻal serce ściska ♥
OdpowiedzUsuńTupajko, to Garip wybrał ten czas. Tak odchodzą Przyjaciele, by nie sprawiać kłopotu...
OdpowiedzUsuńJagoda
Tupajko, Garip wybrał ten czas.
OdpowiedzUsuńTak odchodzą Przyjaciele, by nie sprawiać kłopotu...
Jagoda
Przechodziłam to rok temu, do dzisiaj wielki brak Jej czujemy, ale dzisiaj już tak nie boli jak wówczas.. Gdy o Niej rozmawiamy nadal łzy nam lecą, bo była wyjątkowa, bo była nasz, bo była Przyjacielem wiernym i kochającym.
OdpowiedzUsuńWypłacz swoje, Tupajko..
Myślę o Tobie ciepło ♥
Przytulam i ja. Już jest mu dobrze.
OdpowiedzUsuńJa też mam żal do wetów. Nie dali rady, ani przy Rufim, ani przy Amisi. Złe rozpoznanie, potem czas płynął...
OdpowiedzUsuńRozumiem cię, ale Garip jest już spokojny, już nic go nie boli. Teraz daj czasowi czas...
Cóż to jest tydzień, niewiele tak,kiedyś czas złagodzi, przytulam Tupajko.
OdpowiedzUsuńCzas powoli uleczy Twoj zal i smutek ..zostana dobre wspomnienia , ktore wiele razy bedziesz przywolywac juz z usmiechem a nie przez lzy ...trzymaj sie !
OdpowiedzUsuńP.s kilka lat temu tez stracilam zaufanie do swojej lecznicy - nie uratowano mojego jamnika przez niedbalstwo i zaniedbanie ..juz nigdy tam nie poszlam .
Zostają z nami- ciągle wspominane... wrośnięte w nasze życie i emocje... :(((
OdpowiedzUsuńW moim ogrodzie mija 6 lat od kiedy Foksiak przestał ryć jamy w trawniku. 6lat. Dopiero teraz zaczynam sadzić kwaity bo dotarło do mnie, że on ich już nie wykopie....
OdpowiedzUsuńMamy ich w sercu na zawsze, jakkolwiek to nie brzmi
u nas to juz ponad 5 lat, a zal zostal. I na pewno zostanie, ale nie taki rozszarpany, jak swiezy jest. Moje mlodsze dziecko ma dobre podejscie - wspomina i wspominamy obie psine, z tej strony, zeby sie posmiac, jak ona obrazala sie, jak sie z niej smialo, jak chrapala tak glosno, ze trzeba bylo poglasniac tv, jak uwielbiala jak sie bieglo, no to ona tez, i ten usmiech psa, ze - DLA MNIE biegniesz, wiem! I zabawy z pem w chowanego...wspomnienia sa fajne, trzymaj sie tych wesolych.
OdpowiedzUsuńTulam.
Nic go nie boli i jest nadal z wami, tylko inaczej. Nie chodzi o pamięć. On jest, spaceruje z Tobą. Wierz mi, że możesz do niego mówić, on Cię usłyszy. Być może drugi pies nawet go widzi, bo zwierzęta mają bardziej rozwinięty ten zmysł od ludzki. Jest czerwiec i czas kwitnienia pewnego krzewu, który symbolizuje mi czas odejścia mojej ukochanej kociczki, głaszczę te gałązki ale tak naprawdę to wiem, że kicia jest, teraz może już słabiej bo czas zaciera, ale pierwszego roku... ach... Myśl o tym, że już go nic nie boli, że troski tego świata są już poza nim, jest tam z bliskimi, zagląda do Ciebie bo go przywołujesz, pewnie trochę mu smutno, że próbuje CIę pocieszyć a tu nie dociera do Ciebie... To jest tylko przerwa, przecież i tak się spotkamy, po tej drugiej stronie. Jego czas już nadszedł, swoje wypełnił, kiedy Ty wypełnisz i czas nadejdzie to znów się spotkacie. Jest tyle zwierząt czekających na dom... na tę namiastkę szczęścia posiadania rodziny :)))))))
OdpowiedzUsuńBuziaki :D
Moja sunia 20 letnia właśnie zaszczekała, ona potwierdza to co napisałam :)
Weterynarze chorują na znieczulicę. Mam teraz chorego koziołka, o którego walczę już od 30 kwietnia. Najlepszy wydawałoby się wet w okolicy sugeruje, żeby go uśpić. Nie chce mu się, nie wie co mu jest, jego rady są generalnie bez sensu, bo gdybym się do nich stosowała to Grachos już by nie żył.
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdża, zrobi zastrzyki, wypije kawę, potem skasuje certoląc się, że on bierze tylko za dojazd ( bardzo sporo ). A tak naprawdę to ma w nosie. Podobnie jak ci, którzy leczyli Garipa.
Ech smutne to bardzo...
Jest wolny i biega gdzieś tam... Już go nie boli.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, Tupajo:*
cóż ja mogę napisać Kalinko... przykre to wszystko...
OdpowiedzUsuńwiesz... czasami myślę, że ostatnio veci zaczęli iść na ilość a nie na jakość... zniżył się poziom leczenia zwierzaków; nad wszystko przedkładają pieniądze... straszne
ściskam mocno
Najgorszą i jedyną wadą psów jest to, że najczęściej żyją zbyt krótko :(
OdpowiedzUsuńO wetach niestety smutna prawda... Jak mi się wreszcie udało odnaleźć mojego, do którego mam zaufanie, po tym jak się wyprowadził z Wro, to jeżdżę do niego prawie 40 km. Po prostu dobry diagnosta z sercem do zwierzaków. Warto.
OdpowiedzUsuńŚciskam, przytulam.
No i wiesz. Czytałaś. Garip ma misję. Misję na czterech łapach. Wróci. Teraz jestem pewna, że właśnie tak to działa.
OdpowiedzUsuńCzas leczy rany, chociaż niektórzy przyjaciele zostają z nami do końca życia.
OdpowiedzUsuńLekarze nie potrafią zdiagnozować właściwe ludzi, a cóż dopiero zwierzęta. :-(